Koniec roku szkolnego to czas podsumowań, refleksji i zaproszenie do wspólnego wyobrażania sobie szkoły, która nie boi się zmian, bo rozumie, że jej prawdziwa misja zaczyna się tam, gdzie kończy się rutyna. Szkoły, która otwiera na człowieka – z jego potencjałem, historią i marzeniami. W czasie wakacji warto zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie, jakiej szkoły naprawdę chcemy? Jakiej edukacji potrzebują nasze dzieci i nasze społeczności?
Projekczyciel, czyli o edukacji dobrze i źle zaprojektowanej
Będzie o edukacji. Ale zacznę od projektowania w architekturze. Błędy w architekturze są statyczne (nie ruszają się, nie przemieszczają się, są ciągle w tym samym miejscu) i przez to łatwe do zauważenia. Błędy w edukacji są bardziej ulotne, bo dotyczą procesu. Skutki widać, lecz trudniej dostrzec przyczynę. Podobnie jak z anegdotą: czy lepiej być głupim czy brudnym? Głupim - bo nie widać. A jak nie widać, to nie ma? I nie wywiera złych skutków? Podobnie i ten wpis dotyczy przede wszystkim tego co, nie widać gołym okiem, choć na początek będą zdjęcia z błędów architektonicznych.
Nauczyciele jako problem społeczny
Obserwując od lat funkcjonowanie systemu edukacji zauważam, że jednym z największych jego problemów są nauczyciele. Stanowią oni źródło kłopotów dla władz państwowych, samorządów, uczniów i ich rodziców. Ba, często budzą niepokój i dezaprobatę także wśród progresywnych przedstawicieli własnego środowiska, a nawet u postronnych obserwatorów, szczególnie tych, którzy noszą w sobie traumę szkolną.
Indywidualizacja w szkole i przedszkolu jest możliwa, jeśli tego chcemy
Obraz, którego autorką jest Lisa Aisato mówi więcej niż tysiąc słów. Mówi o tym, jak bardzo chcemy mierzyć wszystkich jedną miarą. Jak bardzo lubimy porządek, ujednolicenie, równiutkie rzędy, łatwe odpowiedzi. A przecież dzieci to nie są cegły w murze. Każde z nich jest inne – z inną wrażliwością, innym tempem rozwoju, innym pomysłem na siebie. A indywidualizacja? To nie slogan z podstawy programowej. To trudna, wymagająca sztuka – ale jedyna droga, by naprawdę zobaczyć dziecko.
Odciążenie uczniów od myślenia?
Od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł, że warto byłoby wprowadzić do szkół więcej myślenia filozoficznego. Takiego, które nie daje gotowych odpowiedzi, ale uczy zadawania pytań. Takiego, które rozwija ciekawość, uważność, refleksyjność. Takiego, które przygotowuje do życia, nie tylko do pracy. A tymczasem… Ministerstwo Edukacji robi coś dokładnie odwrotnego.
Moja filozofia uczenia się, gdy zrezygnowałem z nauczania
Dobra konferencja naukowa ma to do siebie, że mocno i długo rezonuje. A taka była X Ogólnopolska Konferencja Dydaktyki Akademickiej „Ideatorium” Dlaczego jeżdżę na konferencje, przecież punktów z tego do dorobku nie ma? I tak, jak w szkole nie uczyłem się dla ocen, tak teraz nie podporządkowuję swojej aktywności zawodowej tabelkowym parametrom i punktom do dorobku i awansu zawodowego. Jeżdżę, by nasiąknąć ideami jak próchnicza gleba wodą. A potem długo czerpię z tak zgromadzonych zasobów.
Po wyborach. Co dalej z polską edukacją?
Wybór kandydata opozycji na prezydenta sprowokował wiele pytań o przyszłość naszego kraju, szczególnie tę najbliższą. Jedno z nich dotyczy edukacji, która jest takim samym polem ścierania się różnych ugrupowań politycznych, jak niemal wszystkie dziedziny życia społecznego. Niestety, partie obecnej koalicji, mimo że przed dojściem do władzy zdawały się popierać postulat wyłączenia tej sfery z bieżącego sporu politycznego, po objęciu rządów w Ministerstwie Edukacji Narodowej, tylko utrwaliły podział.