Znam nauczycieli, którzy twierdzą, że bycie nauczycielem to najpiękniejszy zawód świata. Tak, są jeszcze takie osoby i chwała im za to, że nadal mają w sobie radość i olbrzymie pokłady edu-chcenia. Ale prawdopodobnie znacząca, jeśli nie większość, osób pracujących w szkołach uznaje go obecnie za zawód nieatrakcyjny/mało atrakcyjny i zbyt stresujący, a wykonywaną pracę za nie cieszącą się wystarczającym szacunkiem społeczeństwa, tak ze strony rodziców, jak i polityków. Dlaczego tak uważam?
Zachwycanie się fińską edukacją jest w Polsce dość powszechne, nie od dziś, a miejsce Finlandii w międzynarodowych badaniach edukacyjnych często przywołują politycy, akademicy, dyrektorzy i nauczyciele czy działacze organizacji pozarządowych. Ten punkt odniesienia bywa jednak uproszczony, często bowiem przywołujemy elementy, które akurat nam pasują, a pomijamy inne. Stąd też być może w naszych rozmowach upowszechniamy też mity, które upraszczają obraz fińskiej edukacji (np. mylnie twierdzono, że w szkołach nie ma podziału na przedmioty). Zorganizowane po raz pierwszy w Polsce Dni Fińskiej Edukacji i konferencja online "Szkoła po fińsku. 6 aspektów fińskiej edukacji", pod patronatem Ambasady Finlandii, były okazją do przyjrzenia się kilku fundamentalnym założeniom i praktycznym aspektom tego wielkiego sukcesu edukacyjnego.
Joachim Bauer, autor bestsellerów, lekarz i neurobiolog, w swojej najnowszej książce alarmuje, że prawdziwe relacje międzyludzkie są zagrożone w rozwijającym się szybko cyfrowym świecie. Jego zdaniem analogowa obecność drugiego człowieka obok nas są kluczowe dla naszego rozwoju osobistego, zdrowia psychicznego oraz pewnej spójności społecznej.
Badania profesora Leidy Klotza z Uniwersytetu Wirginii wykazały, że ludzie mają tendencję do dodawania sobie zadań i obowiązków, a nie odejmowania. Patrząc na szkołę, możemy to często zaobserwować – dodatkowy program nauczania, dodatkowa inicjatywa, dodatkowy projekt, itd. Może dlatego, że odejmowanie jest trudniejsze niż dodawanie, nawet w matematyce.
Ostatnie komentarze