Na temat oświatowej mitologii pisałem już wielokrotnie i raczej pogodziłem się już z jej fatalną siłą, wynikającą z głęboko ludzkiej potrzeby snucia i słuchania terapeutycznych opowieści, baśni, oferujących cudowne i proste sposoby rozwiązywania skomplikowanych problemów. Baśnie i padania spełniają ważną rolę w życiu społecznym homo sapiens, nie wydaje mi się jednak, by na nich właśnie należało opierać jego organizację w XXI wieku. Niestety, mam wrażenie, że współczesne społeczeństwo coraz bardziej skłania się ku myśleniu magicznemu, które zwykliśmy kojarzyć raczej ze stereotypem Średniowiecza, niż z epoką Internetu. Paradoksalnie, upowszechnienie komunikacji totalnej wzmacnia ten trend. Sama możliwość lub pozory „dialogu” zastępują ludziom proces wyciągania wniosków z interakcji i utwierdzają ich w przekonaniu, że kliknięcie w wyszukiwarkę, przeczytanie komentarza na jakimś blogu, czy forum załatwia sprawę – na wszystko jest odpowiedź, szybka i tania pigułka, remedium na całe zło.
O powrocie do szkoły
W tym tygodniu wszyscy uczniowie wrócili do nauki stacjonarnej w polskich szkołach. Sam moment powrotu wywoływał sporo emocji, zarówno wśród nauczycieli, jak i przede wszystkim wśród uczniów i… rodziców. Jak będzie po powrocie? Wracamy do przyspieszonego „przerabiania materiału”, czy stawiamy na relacje i cieszenie się bezpośrednim kontaktem?
Technologie w edukacji: przyszłość i bariery
Czy pandemia uświadomiła nam, że przyszłość edukacji jest nieodwracalnie związana z technologiami? A może przeciwnie – przesyt zdalną edukacją pokazał, że ta prawdziwa, nie „na niby” edukacja, możliwa jest tylko w klasie? Fundacja Startup Poland zorganizowała debatę dotyczącą wykorzystania technologii w polskiej szkole. O scenariuszach na przyszłość, barierach uwypuklonych w czasie pandemii i próbach ich przełamania debatowali przedstawiciele firm segmentu EduTech: Oktawia Gorzeńska z firmy Photon, Agata Jagiełło i Maxim Azarov z Novakid oraz Karol Górnowicz ze Skriware.
Edukacja: czego nauczył mnie czas pandemii?
W maju 2021 roku dziesiątą rocznicę powstania świętuje grupa Superbelfrów RP. Na powrót do nauki stacjonarnej i hybrydowej, zamiast "nadrabiania zaległości", proponują refleksję nad ponad rocznym okresem nauczania zdalnego. Potrzebne jest to młodzieży, potrzebne jest to nam. Refleksje jako sposób świętowania to dobry pomysł. Bo zostanie coś trwałego i przydatnego. Przed wyruszeniem w morze na połów dobrze jest na spokojnie wysuszyć sieci. Bo inaczej te z surowców naturalnych zbutwieją i będą pełne dziur. A próżny to wysiłek łowić dziurawymi sieciami…
Pomóżmy dzieciom narodzonym (w latach 2004-2005)!
Mało jest kwestii tak ważnych dla społeczeństwa podczas pandemii, jak stan powszechnej edukacji. Na razie tylko domyślamy się skali negatywnych skutków zdalnej nauki i długotrwałej izolacji młodych ludzi, ale już obecne doświadczenia rodziców i nauczycieli każą oczekiwać ogromnych problemów. Oczywiście można przyjąć, że kiedy wszyscy wrócą do szkół, życie wskoczy na utarte tory, dzieci odnajdą się w codziennym reżimie i rychło zapomną o doświadczeniach minionego czasu. Ale to złudna nadzieja. Na pewno jedni uczniowie poradzą sobie lepiej, inni gorzej, jednak tych drugich prawdopodobnie będzie znacznie więcej niż zdoła udźwignąć wątły system wsparcia psychologiczno-pedagogicznego. Tym bardziej warto już teraz podjąć działania, które ograniczą zakres spodziewanych problemów.
Powrót do szkoły, czyli… do czego?
Zorganizowana 17 kwietnia przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe telekonferencja pn. „Głowa w koronie”, poświęcona kondycji psychicznej uczniów po roku od wybuchu pandemii, miała doskonały timing. Z ostatnich wypowiedzi ministra Czarnka, jak również rozwoju sytuacji epidemicznej wynika, że powrót do szkół rysuje się coraz bardziej realnie. Refleksja nad spodziewanymi następstwami blisko roku zdalnej edukacji jest więc w tym momencie niezwykle na czasie. Prawdopodobnie wszyscy dyrektorzy szkół, większość nauczycieli oraz wielu rodziców zastanawia się, jak to teraz będzie.
(Nie)oczywistości (zdalnej) edukacji
Muszę przyznać, że gdyby nie było to niestosowne, a temat poważny, ryczałbym ze śmiechu, czytając doniesienia o klęsce zdalnej edukacji. Najzabawniejsze wydaje mi się ogólne zdziwienie i zaskoczenie obserwowaną rzeczywistością. Do znudzenia powtarzam wszystkim zdumionym, że to, co wreszcie widzą, nie zaistniało rok temu i nie jest konsekwencją spożywania mięsa nietoperzy. Zamiast się irytować i ciskać gromy na Microsoft i lekcje on-line, powinni raczej być wdzięczni wirusowi, że pozwolił im na wgląd w coś, co działało, jak widać, poza ich świadomością.