Spektakularny sukces akcji protestacyjnej policjantów, którzy w tygodniu poprzedzającym Święto Niepodległości powszechnie padli ofiarami epidemii, ochrzczonej przez lud imieniem psiej grypy, rozbudził apetyty wśród innych grup zawodowych budżetówki, w tym także nauczycieli. Nic dziwnego, podwyżki wywalczone przez stróżów porządku publicznego, 650 złotych do pensji od stycznia 2019 roku i kolejne 500 złotych rok później, miały prawo zrobić wrażenie na tych, którym minister Zalewska przydzieliła w tym roku średnio mniej niż 200 złotych i zapowiedziała podobnie hojny zastrzyk gotówki w roku następnym, zabierając przy tym dla równowagi część dotychczasowych dodatków do pensji. Natychmiast pojawiły się bojowe propozycje, by pójść śladem policjantów i (wreszcie) skutecznie zawalczyć o swoje.
Siedem tez o zadaniach domowych
Zadania domowe to kwestia szczególnie gorąca w ostatnich tygodniach. Wywołuje sporo kontrowersji. Jest czymś w rodzaju kotła bałkańskiego, gdzie ścierają się różne systemy wartości, punkty widzenia, oczekiwania i uprzedzenia. Sprawa ta stała się zalążkiem konfliktu między częścią rodziców i nauczycielami (wspieranych zresztą przez grupę rodziców). Warto przyjrzeć się bliżej kilku tezom, które napotkałem podczas analiz forów rozgrzanych dyskusją.
Zadaję z sensem – dla swojego ucznia to ty jesteś systemem edukacji
Przeładowana podstawa programowa to świetny moment, żeby część materiału zadać uczniom do „przerobienia” jako zadanie domowe. W końcu wtedy mamy szansę się „wyrobić z materiałem”. Czyż to nie jest kusząca wizja? W końcu polski nauczyciel, jak lotnik, poleci i na drzwiach do stodoły – czyli wrodzonym sprytem da sobie radę w sytuacji, gdy twórcy podstawy programowej, tworzonej w jeden miesiąc, cofnęli nasz edukacyjny świat o 30 lat, także w kwestii zadawania zadań domowych. Jacek Staniszewski z Warszawy i Marcin Zaród z Tarnowa, prowadzący polski podcast edukacyjny EduGadki, a jednocześnie inicjatorzy kampanii #zadajęzsensem mówią: „NIE tędy droga”.
W poszukiwaniu zaginionej nadziei
Wrócę dzisiaj myślą do dwóch niedawnych, wakacyjnych wpisów na blogu „Wokół szkoły”, poświęconych nauczycielom. W pierwszym („Ostatni zgasi światło”) starałem się pokazać, jak wygląda oświatowa rzeczywistość z punktu widzenia szeregowych robotników winnicy pańskiej. Obraz wyszedł niewesoły, a kolejne miesiące pokazały, że jeśli chodzi o główną myśl – problem odpływu ludzi z zawodu, wcale nie został przerysowany. Nauczycieli brakuje coraz bardziej. Tendencja wydaje się trwała i dlatego moja konkluzja z owego artykułu, że „na razie trzeba pilnie ruszyć głową, by za kilka lat ostatni nauczyciele nie odeszli na emeryturę, gasząc światło w swoich szkołach”, pozostaje ze wszech miar aktualna.
Czy odważymy się nie ważyć?
11 września – inauguracyjna w nowym roku szkolnym „narada” dyrektorów szkół niepublicznych z wizytatorami warszawskiego kuratorium. Użyłem cudzysłowu, bo trudno nazwać naradą zwykłą prezentację kolejnych aktów prawnych, ich projektów oraz zamierzeń nadzoru pedagogicznego. To raczej transmisja nowości prawnych do mas, okraszona możliwością zadania pytań, których zresztą nie było zbyt wiele. Bo o coż tu pytać Bogu ducha winne panie wizytator, bez krztyny entuzjazmu prezentujące powszechnie znane dokumenty, na których kształt nie miały żadnego wpływu, i których modyfikacja pozostaje całkowicie poza ich zasięgiem? Choćby nawet z górą setka uczestników tego spotkania wspólnie uradziła sporządzenie jakichś postulatów… Zdecydowanie, demokracja nie jest monetą obiegową w systemie edukacji.
Inspirujący i refleksyjny początek wakacji
Zakończyły się INSPIR@CJE 2018. W tym roku tematem przewodnim były oddolne zmiany w szkołach. Na przykładach wybranych szkół publicznych i niepublicznych chcieliśmy pokazać, że mimo istniejącego, niezbyt przyjaznego uczeniu się systemu klasowo-lekcyjnemu, niezbyt możemy zmieniać podejście do edukacji szkolnej, wychowywać mądrze i lepiej przygotowywać do życia w społeczeństwie XXI wieku. Zaproszeni prelegenci dzielili się swoimi doświadczeniami i podpowiadali, co można zrobić już teraz, nie czekając na odgórnie narzucane i nie do końca przemyślane reformy.
Czy smartfon jest niebezpieczny?
Zarzucono mi ostatnio, że pomijam negatywne aspekty smartfonów. Nie bardzo wiem, jak się do tego odnieść. Smartfon to urządzenie wielofunkcyjne. To przenośny aparat, dyktafon, kamera, GPS, kompas, notatnik, radio, telefon, nadajnik treści, komunikator, tłumacz, czytnik książek i czasopism, skaner, kalkulator, kalendarz, latarka, karta płatnicza, poziomica, miernik odległości, maszyna do gier itd.