Czy jako dorośli, wchodząc do budynku szkoły, nie czujemy, że to przestrzeń nie dla nas? Często słyszy się od rodziców, że nie dość, że szkoła przywołuje im niezbyt miłe wspomnienia, to jeszcze czują się oni zażenowani, gdy „upupia się” ich, każąc siedzieć na małych krzesełkach i słuchać nauczycielki. Scena jak z Gombrowicza? Czy tak rzeczywiście musi być?
Kontynuujemy cykl o przestrzeni edukacji. Skupmy się na miejscu, w którym odbywają są zajęcia. Otoczenie, w jakim pracujemy, uczymy się, jemy i odpoczywamy, ma niebagatelne znaczenie dla naszego samopoczucia, efektywności działań, komfortu życia. Jeśli wymagamy od uczniów, aby klasa była dla nich miejscem rozwoju, musi ona być dobrze zaprojektowana.
Od kilku miesięcy media i politycy straszą kryzysem. Niepokój w bankach i
gospodarce, wyższe ceny na stacjach benzynowych, w sklepach itp.
Niektórym się wydaje, że szkoła może być w tych czasach oazą spokoju. Chyba nie - przecież
otwartość szkoły, znaczy w praktyce nowe zadania nauczycieli i edukacji.
Ile jeszcze nowych zadań udźwignie polska szkoła?
Gdyby w Polsce spróbować wdrożyć taki oto eksperyment oświatowy: pięciu procentom najlepszych maturzystów w danym roku szkolnym proponuje się, aby zostali nauczycielami nauczania początkowego, którzy po zmianie odpowiednich uregulowań prawnych stają się elitą w oświacie (np. z miejsca zarabiają więcej niż lekarze po stażu).
Żyjemy w czasach Wielkiej Niepewności. Kryzysy uwidoczniają słabość wszelkich prognoz i przewidywań, uwypuklają potrzebę wyjścia poza utarte schematy myślenia. Aby tak się stało, należy z większą odwagą podchodzić do zadawania właściwych pytań co do przyszłości. Szczególnie ważne okazuje się to w sferze edukacji, która kładzie podwaliny przyszłego funkcjonowania w życiu.
Po 20 latach debaty na temat szkolnictwa
wyższego doczekaliśmy się decyzji, które rokują szansę na
zmiany na uczelniach. Uchwalona przez Sejm nowelizacja Prawa o szkolnictwie wyższym, ustawy o
stopniach naukowych i tytule naukowym oraz o stopniach i tytule w
zakresie sztuki wprowadza m.in. opłaty za drugi kierunek
studiów i ograniczenie pracy wykładowców na wielu etatach.
Szkoła zajęła się jedynie kształceniem przyszłych profesorów
akademickich – zauważył kiedyś Sir Ken Robinson, angielski ekspert ds.
edukacji. Zapomniała w ogóle o muzykach, tancerzach, plastykach i innych
artystach czy też sportowcach, a ci, niezauważeni w szkole, szukają
uznania w takich programach jak Mam talent czy You Can Dance, czy Idol.