Mam wrażenie, że w wyzbyciu się wcześniej wymienionych i innych szkodliwych urojeń (zob. cz. 1), przeszkadza nam nie tylko archaiczne rozumienie zadań czy poczucie obowiązku, ale także wspomniana, swoista retoryka, która tak nam się zrosła z etosem, że nawet nie zauważamy, że drażni ludzi, dla których jest on obojętny, czyli ich zdecydowaną większość. Narracja ta dotyczy dwóch obszarów nauczycielskiej obecności w przestrzeni publicznej, na które widownia reaguje jednakowo alergicznie, choć czyni to z różnych przyczyn.

Tytułowe pytanie zadaję sobie już co najmniej od 35 lat. A nawet trochę wcześniej, gdy przygotowywałem się do zawodu nauczyciela biologii. Potem były zajęcia ze studentami biologii, w tym zajęcia terenowe. A potem okazjonalne zajęcia z uczniami i osobami dorosłymi. Od kilkunastu lat poszerzam swoje doświadczenie przez udział i organizację różnorodnych projektów edukacyjnych i festiwali naukowych. Wiele lat doświadczania, próbowania, refleksji i słuchania innych specjalistów oraz czytania książek i artykułów. Powinienem być już "kuty na cztery nogi" a jednak ciągle czuję luki w wiedzy i umiejętnościach. Między innymi dlatego, że świat się zmienia i nie da się wejść ponownie do tej samej wody w rzece. Z dostrzegania tych zmian rodzi się pytanie "dlaczego" a nie tylko "jak" i "komu" przyrodę pokazywać.

W czasach, kiedy empatia, wrażliwość na drugiego człowieka, szacunek do jego życia i otwartość na to, co nowe, inne lub zwyczajnie jeszcze nieznane, są na wagę złota, kino dokumentalne ponownie przychodzi z pomocą. „Dzieci z Jedwabnego Szlaku” to dziesięć autentycznych historii dziewczynek i chłopców z odległych krajów leżących wzdłuż dawnej drogi handlowej pomiędzy Chinami a Bliskim Wschodem i Europą. Każdy odcinek to inna historia, inny bohater lub bohaterka, których łączy walka o marzenia i ogromna determinacja, by żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami oraz dzielnie stawiać czoła przeciwnościom losu. Premiera - już jutro!

Czytam „wkurzone” teksty mojej koleżanki z łamów JaNauczyciel’ka, Beaty Wermińskiej[1], dobrze oddające stan emocjonalny sporej części przedstawicieli naszej profesji, podzielam tę jej frustrację, współodczuwam złość, gniew, zniechęcenie, ale już niepodtekstowe zdziwienie opisywaną sytuacją. Mam wrażenie, że to w dużej mierze owo wieczne, niemal zupełnie retoryczne wkurzenie jest znaczącą częścią odpowiedzi na stawiane pytania. Pytania w rodzaju Dlaczego z mistrza staliśmy się dziadami? Dlaczego zamiast być przewodnikiem, z którym podążają inni, staliśmy się kwilącym kundlem z podwiniętym ogonem, którego wszyscy przeganiają, lżą i kpią, a my i tak merdając ogonem czekamy na ochłap z pańskiego stołu? ...

Doskonale pamiętam swoje zdziwienie, a wręcz rozczarowanie, kiedy będąc na pierwszym roku studiów zaliczałem przedmiot o nazwie „Wstęp do pedagogiki”. Spragniony konkretnych wskazówek i umiejętności przydatnych dla młodego drużynowego harcerskiego, przyszłego nauczyciela, musiałem poświęcać długie godziny na czytanie, a potem omawianie w grupie ćwiczeniowej dzieł klasyków filozofii. W moim odczuciu śmiertelnie nudnych i kompletnie oderwanych od życia. Minęły lata zanim zrozumiałem, że refleksja filozoficzna jest fundamentem pedagogiki. W zawodzie nauczyciela pomaga określić na własny użytek, co jest ważne w pracy z ludźmi. A najważniejszym bodaj przedmiotem owej refleksji są wartości moralne.

Pod koniec zeszłego roku mieliśmy okazję pojechać do Finlandii i wziąć udział w szkoleniu o fińskim systemie edukacyjnym. Nasza szkoła, Navigo, dostała dofinansowanie w ramach programu Erasmus+ i pewnego chłodnego październikowego dnia zameldowaliśmy się w Helsinkach na pięciodniowy kurs.

W jaki sposób zachęcać uczniów do pełnych wypowiedzi ustnych? Nauczyciele czasami zauważają, że uczniowie nie potrafią „sprzedać” tego co umieją. Nauczyciel wie, że potrafią więcej niż pokazują np. w pracy pisemnej. Czasami samo pisanie może być dla ucznia problemem. Okazuje się, że świetny pomysł ucznia „wyparowuje”, gdy ma go zapisać. A to skutkuje nieraz nieadekwatną oceną ze sprawdzianu pisemnego...

Więcej artykułów…

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

A potem oburzenie harnasiów i halyn jak ktoś stwierdza że Polacy to debile. Wiecie że za granicą nie...
Anna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Pani Sylwia ma marne pojęcie o pracy nauczycieli w świetlicy szkolnej...Miałam okazję, przez krótki ...
Sylwia napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Proszę wyjaśnić, w jaki sposób nauczyciel wspomagający przygotowuje się do zajęć. Przecie on po pros...
Taaa, a premier, z wielkim hałasem, przed kamerami otwiera "największą w Europie fabrykę amunicji". ...
Gdyby jeszcze Ministerstwo Edukacji chciało inwestować w takie rozwiązania, które z pewnością przyda...
Justyna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
... i co to za określenie "świetliczanka" :( To jest nauczyciel z takimi samymi kwalifikacjami jak P...
Justyna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Całkowicie się z Panią nie zgadzam, że nauczyciel WSPÓŁORGANIZUJĄCY nie przygotowuje się do zajęć! Ł...
Eleonora napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Poniosły emocje tego dyrektora i nie ma prawa wygadywać takich bzdur: (cyt) "trwają w niekoniecznie ...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie