Tytułowe pytanie zadaję sobie już co najmniej od 35 lat. A nawet trochę wcześniej, gdy przygotowywałem się do zawodu nauczyciela biologii. Potem były zajęcia ze studentami biologii, w tym zajęcia terenowe. A potem okazjonalne zajęcia z uczniami i osobami dorosłymi. Od kilkunastu lat poszerzam swoje doświadczenie przez udział i organizację różnorodnych projektów edukacyjnych i festiwali naukowych. Wiele lat doświadczania, próbowania, refleksji i słuchania innych specjalistów oraz czytania książek i artykułów. Powinienem być już "kuty na cztery nogi" a jednak ciągle czuję luki w wiedzy i umiejętnościach. Między innymi dlatego, że świat się zmienia i nie da się wejść ponownie do tej samej wody w rzece. Z dostrzegania tych zmian rodzi się pytanie "dlaczego" a nie tylko "jak" i "komu" przyrodę pokazywać.
Dlaczego pokazywać przyrodę? A nie może każdy sam sobie poobserwować, tak jak przez tysiąclecia? Ja przyrodę poznawała na wakacjach, spędzanych na wsi. Pokazywał mi dziadek i wujek. I sam obserwowałem, czytałem książki oraz były lekcje biologii w szkole. Można było konfrontować swoją wiedzę z tą szkolną, podręcznikową i książkową. Czy coś się zmieniło? Tak. Współcześni ludzie w coraz większym stopniu poznają przyrodę z telewizji, komputera i szkolnego podręcznika. Większość z nas żyje w mieście i tylko rzadko wybiera się na wycieczki do lasu czy nad jezioro. Częściej obserwujemy przyrodę przez szkło monitora niż szkło lornetki czy szkło mikroskopu. A przecież dostęp do sprzętu badawczego jest bez porównania łatwiejszy niż w czasach mojej młodszości. Na co dzień przebywamy z urządzeniami i sztuczną, medialną rzeczywistością: kupując bilety w automacie, kontaktując się ze znajomymi przez portale społecznościowe, przeglądając filmiki na Facebooku, You Tube czy Tik Toku. Przebywamy coraz więcej w świecie techniki i świecie cyfrowym a coraz mniej w kontakcie z przyrodą, nawet tą miejską.
Przez tysiąclecia żyliśmy w bezpośrednim kontakcie z przyrodą. Filozofowie piszą, że człowiek odznacza się biofilią - potrzebą kontaktu z przyrodą. Wypoczywamy na łonie natury, potrzebujemy częstego kontaktu z roślinami i zwierzętami. Jest to nasza głęboka i pierwotna potrzeba. Czy jedynie szkoła ma tę potrzebę zaspokajać i przy okazji rozwijać wiedzę przyrodniczą, wiedzę o świecie? A co z reszta życia? 8 lat podstawówki, 4 liceum i 3-5 lat studiów, w sumie maksymalnie 15-17 lat nauki a przecież żyjemy kilka razy dłużej. Edukacja formalna nie wystarczy. Odpowiadając na pytanie jak i komu warto wskazać, że potrzebującemu tego społeczeństwu trzeba pokazywać przyrodę ustawicznie, nie tylko w szkole i nie tylko uczniom, lecz i dorosłym. Stąd ogromne znaczenie różnorodnych form edukacji pozaformalnej i nieformalnej w pokazywaniu przyrody i edukowaniu biologicznym.
Jak pokazywać i opowiadać? Kto i gdzie ma to robić? Czy tylko pokazywać? A może również objaśniać? Czy skupić się na programie i treści czy również na tworzeniu środowiska edukacyjnego?
Opowiadanie o przyrodzie w terenie jest trudne. Także i z tego powodu nauczyciele niezbyt chętnie wychodzą z klasy. Obawiają się, że nie będą znali nazw spotkanych roślin i zwierząt. Zbudowanie opowieści z rzutnikiem multimedialnym, podręcznikiem, eksponatami w klasie wydaje się bezpieczniejsze. Wszystko można przygotować, zapamiętać, nauczyć się i przekazać. W terenie jest trudniej, bo warunki są bardzo zmienne. O ile rośliny są w tym samy miejscu to ze zwierzętami znacznie trudniej. A i pogoda bywa zmienna. Do tego dochodzi zmienność fenologiczna - niektóre zjawiska można pokazać tylko w określonym czasie - nie są dostępne cały czas. I jak sobie poradzić z tak dużą liczbą gatunków roślin, grzybów i zwierząt? Nie wiesz dokładnie co spotkasz danego dnia i o co zapytają uczniowie/słuchacze. Za każdym razem trzeba mniej lub bardziej improwizować. Dlatego właśnie zwłaszcza młodsi nauczyciele boją się wychodzić na zajęcia terenowe. Rozwiązaniem jest zaakceptować swoją niewiedze i odkrywać wspólnie z uczniami. Przy okazji można ich nauczyć jak posługiwać się kluczami do oznaczania gatunków czy prostymi aplikacjami na telefon komórkowy. I pokazać na czym polega proces naukowy z weryfikacją własnej wiedzy.
Kto więc edukacja przyrodnicza powinien się zajmować? Na pewno nie tylko nauczyciele. I jak wspierać czy współpracować z nauczycielami?
Edukatorów przyrodniczych jest wielu. I często goszczą oni na szkolnych lekcjach lub prowadzą zajęcia wyjazdowe na swoim terenie. Coraz liczniejsze są zespoły edukacyjne w parkach krajobrazowych i narodowych, w Lasach Państwowych, w różnego rodzaju centrach nauki, co raz więcej jest naukowców, edukujących na otwartych zajęciach w uczelniach wyższych w ramach różnego rodzaju festiwali i pikników naukowych oraz jest wielu "wolnych strzelców". Oferta kierowana jest nie tylko do uczniów w ramach zajęć, wycieczek czy zielonych szkół. Oferta edukacyjna kierowana jest do każdego, niezależnie od wieku. Zatem jest to dostarczanie doświadczenia i kontaktu z przyrodą w ramach edukacji pozaformalnej i ustawicznej, w małych, niezależnych porcjach wiedzy.
Edukacja staje się coraz bardziej procesem ustawicznym i realizowanym poza szkołą. Dotyczy to także wiedzy przyrodniczej. W pewnym sensie szkoła staje się coraz bardziej rozproszona.
Jak? Po pierwsze przygotować adekwatną (dla danej publiczności, miejsca i czasu) opowieść, po drugie przygotować teren, po trzecie wykorzystać nauczanie zdalne i po czwarte zaangażować poznawczo słuchaczy i wdrożyć ich w odkrywanie (dać wędkę a nie tylko rybę). W teren można zabrać różne lupy, lornetki, pojemniki, tacki i inne przyrządy, ułatwiające obserwowanie istot dużych i małych. Po drugie można mniej lub bardziej przygotować teren, budując wiaty, ławeczki, przygotowując różne obiekty do obserwacji. Tak od dawna dzieje się w ogrodach zoologicznych, ogrodach botanicznych, arboretach, leśnych szkołach czy ścieżkach dydaktycznych. Drzewa i rośliny można opatrzyć etykietami z nazwami a w ogrodach zoologicznych także zwierzęta na wybiegu czy w klatce. Zawsze tam będą, nie uciekną. Oglądający będzie wiedział co obserwuje, poczyta być może więcej o danym gatunku. Duże tablice czasem szpecą i zasłaniają. Ale od czego jest przenośny czytnik treści w postaci smartfonu. Wystarczy więc umieścić QR kod, który przeniesie do tekstu, obrazu, audio przewodnika czy filmu. Widz zobaczy to, czego nie widać. A rzeczywistość cyfrowa zastąpi żywego przewodnika. Te treści trzeba jednak wcześniej nagrać, przygotować. To element nauczania na odległość. Indywidualnie można w dowolnym terenie rozmieścić czasowo np. kamienie lub karteczki z nawami i QR kodami.
Tablice z grafiką i tekstem to stara i powszechna metoda opowiadania o przyrodzie. Łatwo je rozmieścić w terenie a turysta czy uczestnik wycieczki sam się z tę treścią zapozna. Nie tylko ułatwi rozpoznawanie gatunków, ale zaznajomi się w procesami, które czasem długo trwają np. sukcesja ekologiczna. W czasach taniego relatywnie druku wielkoformatowego pojawiło się sporo ładnych i ciekawych merytorycznie tablic na różnych ścieżkach edukacyjnych. Znacząco można je wzbogacić przez zamieszczanie QR kodów, linkujących do krótkich filmów. Dlaczego krótkich? Bo zwiedzający nie skupi się na czymś dłuższym.
Poza prostymi tablicami są już różnego rodzaju ścieżki edukacyjne, w tym sensoryczne i z prostymi zgadywankami (nie tylko ogląda i czyta, ale musi coś zrobić). Umiejętności pokazywania przyrody sprowadzają się więc także do zdalnego nauczania (autor nie widzi swoich odbiorców i nie może zmodyfikować swojego przekazu, dostosowując do bardzo zróżnicowanego odbiorcy). Tworzymy więc środowiska edukacyjne, zarówno jako pomoc dla edukatorów, oprowadzających słuchaczy jak i do samodzielnego zapoznawania się z treścią. Edukacja bez kontaktu ze słuchaczem.
W różnych ośrodkach edukacyjnych, w tym w muzeach przyrodniczych, pojawiają się nie tylko wypchane zwierzęta, zasuszone rośliny, diaporamy, przedstawiające różne siedliska i florą i fauną, lecz także specjalne wystawy, pokazujące świat w koronach drzewa, w glebie czy powiększony model mrowiska, do którego można wejść. Coraz częściej pojawiają się krótkie audioprzewodniki czy filmy, tak aby zwiedzający mógł we własnym tempie i własną ścieżką zapoznać się z wcześniej przygotowanymi tekstami, nagraniami audio czy wideo. Czasem wystarczy telefon użytkownika, czasem oferowane są przenośne zestawy ze słuchawkami. Z takiej przestrzeni edukacyjnej korzystają także szkoły w czasie wycieczek. Ale częściej wykorzystywane sa w ramach wycieczek rodzinnych czy turystycznych. Dwa w jednym: wspieranie edukacji szkolnej i zapewnianie edukacji ustawicznej, pozaformalnej i nieformalnej. Zastępują dziadka czy wujka, który w czasie wakacji pokazywał i opowiadał o przyrodzie.
Jeszcze lepszym rozwiązaniem są przygotowane miejsca do aktywności, różnego rodzaju czatownie, punkty obserwacyjne, wiaty i urządzenia, oferujące proste quizy czy zadania badawcze. Im bardziej zaangażujemy ucznia/słuchacza tym pełniejsza będzie jego wiedza przyrodnicza i jego zaangażowanie. Tu już nie wystarczy przygotowanie ścieżki czy tablicy ani nawet jedno spotkanie z edukatorem, potrzebne jest długie, stałe wsparcie 9może być także zdalne). Zapewniają to m.in. uczelnie wyższe lub zespoły naukowo-edukacyjne w różnych placówkach. Ornitolodzy organizują liczenie ptaków na przelotach lub przylatujące zimą do karmników. Entomolodzy proponuję np. letnie liczenie motyli na krótkich transektach. Uczestnik - przyrodnik wolontariusz (uczeń lub dorosły) najpierw musi się nauczyć rozpoznawać zwierzęta lub rośliny (ma jednak silną motywację i nie jest oceniany na stopnie), potem zbiera informacje, notuje, przesyła do jednostki koordynującej. Ktoś innych zbiera liczne dane i opracowuje wyniki. Uczestnik ma satysfakcję uczestnictwa w potrzebnych badaniach naukowych, dokumentujących różnorodne zjawiska, np. zmiany zasięgu występowania gatunków w procesie globalnego ocieplania klimatu, obserwowania sukcesji, rozprzestrzeniania się gatunków obcych i inwazyjnych itd. W takim procesie jest się nie tylko "uczniem" ale i naukowcem, prowadzącym ważne obserwacje.
Edukacja systematycznie się zmienia. Nie ogranicza się tylko do szkoły i podręczników szkolnych. Edukacja jest naszą wspólną sprawą (a nie tylko nauczycieli w szkole). Ośrodki akademickie coraz szerzej włączają się w ten proces. I w coraz większym stopniu wykorzystywane są metody edukacji zdalnej. Dla edukatorów oznacza to, że muszą uczyć się zupełnie nowych umiejętności: nie tylko przygotowania opowieści, jakieś historii, ale jeszcze przygotować ją w zupełnie nowej formie: tekstu, infografiki, filmu, gry terenowej czy zaprojektowania interaktywnej przestrzeni do edukacji z lub bez edukatora.
Bez rozumienia zjawisk przyrody trudno jest funkcjonować nawet we współczesnych, stechnicyzowanym świecie. Potrzebujemy licznych edukatorów przyrodniczych i przygotowanych przez nich miejsc.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.
Ostatnie komentarze