Czy polska szkoła uczy "razem"?

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
 
Ktoś mógłby zapytać: co to wszystko ma wspólnego z zagadnieniem „razem”? Otóż, ma wiele. Po pierwsze, zmuszanie nas do tego, abyśmy wszyscy myśleli jednakowo, wcale nas do siebie nie zbliży! Bardzo często zastanawiałam się, siedząc w szkolnej ławce, dlaczego właściwie szkoła kładzie taki ogromny nacisk na nauczenie nas „modelowego” pisania, wypowiadania się i myślenia. Doszłam do wniosku, że albo jest to jakiś totalnie poroniony pomysł na to, aby nas do siebie zbliżyć, nauczyć „razem”, albo - ogłupić, bo - jak wiadomo - głupim społeczeństwem łatwiej manipulować. Po drugie, aby móc „razem”, najpierw trzeba nauczyć się „osobno”. Każdy człowiek jest wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju. Każdy ma inne pasje czy talenty, inaczej myśli i wygląda. Rolą szkoły powinna być pomoc w poznaniu siebie. Dostrzeżenie i docenienie talentu i wyjątkowości ucznia oraz danie mu szansy na samorealizację i możliwość wyrażania siebie spowoduje, że będzie on szczęśliwym człowiekiem, a jego indywidualizm nie przemieni się tak łatwo w egoizm. Tym bardziej że szkoła mogłaby nauczyć nas, w jaki sposób wyjątkowość jednostki może zostać spożytkowana dla grupy. Wszystko to sprowadza się do stwierdzenia, że najpierw należy poznać siebie i swoje możliwości, a następnie można skutecznie się realizować w grupie.

Tymczasem obecny system nauczania sprawia, że przeciętny uczeń nie potrafi poradzić sobie sam ze sobą. Na początek odwieczny szkolny dylemat: konformizm czy nonkonformizm? Pierwsza opcja jest o wiele prostsza i nie niesie za sobą niemal żadnych komplikacji. Wystarczy bezkrytycznie przyjmować do wiadomości wszystkie fakty, jakimi zasypują nas nauczyciele - część przyswoić, część zapisać na ściągach. Nie zastanawiać się nad nimi, nie mieć własnego zdania, nie zadawać zbędnych pytań. Po prostu być bezproblemowym uczniem, któremu dobry wynik na maturze otworzy drzwi do kariery. Niestety, nie każdy tak potrafi. Zostaje więc opcja druga. Uczeń, który decyduje się na obranie nonkonformistycznej drogi, ma generalnie - mówiąc językiem młodzieżowym - przerąbane. Na początku, kiedy siedzi na lekcji i ma na jakąś omawianą właśnie kwestię inny pogląd, niż ten przedstawiany przez nauczyciela, pyta. Przeważnie uzyskuje odpowiedź, że jego tok rozumowania jest dobry, ale generalnie „model odpowiedzi” takowego nie uwzględnia. Czyli co? Nie dostać punktu na sprawdzianie albo - co gorsza - na maturze czy zmienić myślenie na to „modelowe”? Sam musi znaleźć odpowiedź. Po pewnym czasie przestaje zadawać nauczycielom pytania. Myśli jedno, uczy się innego. Walczy sam ze sobą. Jakie „razem”? Może rzeczywiście wszyscy razem siedzimy po uszy w tym bagnie, ale każdy sam musi się z niego jakoś wydostać. Albo utonąć...

System nauczania może rzeczywiście nie sprzyja nauce „razem” ani indywidualnemu rozwojowi uczniów. Jednak to, w jaki sposób pedagodzy będą realizowali program nauczania, zależy tylko i wyłącznie od nich. Przecież mogą go nieco ożywić, nie podchodzić do niego w tak bezduszny i automatyczny sposób, nauczyć nas tolerancji i „razem”.

Wiedzą chyba, co jest w życiu najważniejsze, prawda? No cóż, ja porównałabym na- uczycieli do urzędników, którzy - patrząc na świat zza swojego biurka przez pryzmat setek paragrafów - zapominają, że po drugiej stronie stoi człowiek, albo tego człowieka dostrzegają, ale przez rzeczone paragrafy, których nie mogą odłożyć na bok, mogą jedynie rozłożyć bezradnie ręce wobec uczuć i często tragedii petenta. Polscy pedagodzy bez wątpienia nabawili się jeszcze większej schizofrenii niż ich uczniowie. Większość z nich została nauczycielami z powołania, chcieli uczyć, ale też wychowywać i kształtować pewne postawy wśród dzieci. Chcieli zapewne dzielić się z nami swoją wiedzą. Nie oznacza to, że chcieli ją jedynie przekazywać, wygłaszać poglądy (często nawet nie swoje) i przekonywać młodzież, że one są jedynymi słusznymi. Tymczasem polska szkoła postawiła przed nimi takie właśnie wymagania. Zmusiła pedagogów do dostosowania swojego myślenia i wiedzy do wymagań modelu odpowiedzi, a następnie uczynienia tego samego z wiedzą i myśleniem swoich uczniów.

Niestety, po dziś dzień nie powstał klucz, który określałby, co należy sądzić o kwestii „razem”. Dla dobra swoich uczniów nauczyciele nie powinni więc ich tego uczyć. Oczywiście, można wyobrazić sobie sytuację, w której nauczyciel pozostaje wierny swoim przekonaniom i ideologii. Wróćmy do przytoczonego wcześniej opisu wymarzonej lekcji języka polskiego. Załóżmy, że nauczyciel rzeczywiście zachęca uczniów do dyskusji, omawia różne interpretacje danego utworu, podkreślając przy tym, która przez badaczy twórczości poety uznana została za prawdopodobnie najbardziej zgodną z intencjami autora. I co? Na koniec lekcji mówi: „Hej, dzieciaki, to był tylko taki żarcik, zapomnijcie o czym rozmawialiśmy i zapiszcie sobie w zeszytach, co może znaleźć się w modelu odpowiedzi, jeśli kiedyś przyjdzie wam pisać pracę na podstawie tego dzieła”. Oczywiście, może też nic nie powiedzieć. Uczniowie, siedząc na maturze, przypomną sobie dyskusję, która odbyła się na lekcji. W pracy podadzą różne możliwe interpretacje i kwieciście je uzasadnią. I pewnie obleją egzamin. Bo podczas dyskusji nie było mowy o słowach wytrychach, zabiegach formalnych, nawiązaniach czy parafrazach. A nauczyciel chce przecież dobrze dla swoich uczniów. Dlatego - zgodnie z wytycznymi - ogranicza się do suchego przekazywania modelowych odpowiedzi na pytania. (...)
 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak (nie) dokształcają się Polacy?
Odpowiedziałbym "tak - dawniej", jeśli chodzi o udział w kursie. Warto jednak zauważyć, że jak ktoś ...
Gość napisał/a komentarz do Uczeń przeszkadza w lekcji...
Ja się popytam, jak będą się czuły dzieci, które ten niesluchajacy nikogo i chodzący po klasie zaczn...
Świetny sposób uczenia dorosłości, odpowiedzialności i współpracy - bez osądzania, bez wzbudzania po...
A może chodzi o to, aby introwertycy uczyli się udziału w dyskusji.
Jacek napisał/a komentarz do Wyzwanie dla prawnika...
Janusz Korczak powiedział „nie ma dzieci, są ludzie”. I to jest prawda. Przecież każdy dorosły kiedy...
Obawiam się, że to może się często zmienić w atak 2:1 lub 3:1 - kiedy rodzice wezmą stronę dziecka (...
To się nazywa "zimny telefon" - metoda marketingowa polegająca na dzwonieniu do losowych ludzi, nie ...
Gość napisał/a komentarz do Oceniajmy rzadziej!
Przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Dziękuję za ten artykuł.

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie