Nauczanie historii do lamusa

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
 
Bo przecież chodzi tu o ludzkie uczucia i emocje, a to jest bardzo delikatna materia. A więc, wydaje się być sprawą oczywistą i zupełnie naturalną, że polska szkoła zabiega o edukację patriotyczną, czyli o to, aby w danym środowisku i regionie edukowano w duchu miłości do jego obywateli, narodu, ziemi, mowy, flagi itd. Ukazywać jednak trzeba młodym najlepsze strony narodowych wartości, dumy i polskości w ogóle, a w tym w szczególności piękno ziemi, przyrody, krajobrazu, zabytków historii i kultury, piękno i czystość języka polskiego, sztuki i wielkość wielkich Polaków. Czy wielkość uczenia się historii leży w liczbie godzin i grubości programu szkolnej historii oraz zasobach opanowanej wiedzy historycznej?

Uczyć humanistycznie
W obecnym nauczaniu historii dominują treści o wojnach, podjazdach, walkach, narodowych powstaniach (prócz jednego - wszystkie przegrane), metodach dojścia do władzy itp. Czyż to nie jest trochę przerażające? Bardzo mi się podoba głos Sławomira Osińskiego - dyrektora Szkoły Podstawowej nr 47 w Szczecinie, który w styczniowych „Refleksjach” (2009/1) zaprezentował interesujący felieton pt. "Uczyć humanistycznie". Właśnie tam podkreślił, że dziś trzeba domagać się zasadniczej zmiany treści nauczania szkolnej historii. Napisał dosłownie: "Nauka w pierwszych etapach edukacyjnych ma dać tę właśnie ogólną wiedzę o świecie, a przede wszystkim spowodować, żeby młody człowiek, choć trochę, polubił czytanie i uczenie się. W szkole ponadgimnazjalnej przyjdzie czas na specjalizację, na głębsze wejrzenie w te przedmioty, które budzą zainteresowanie. Do tego dołożona wiedza o kulturze i sztuce, oparta o niewielki, ale jak najmniej kontrowersyjny kanon dzieł światowych i polskich. Wiedza, która bardziej pozwala zrozumieć siebie, dzisiejsze czasy, znaleźć swe lektury i ulubione dzieła sztuki, a nie stara się wciskać zawiłości wyższej poetyki i zmuszać do zmagań z kilkuset terminami naukowymi”.

Tylko przyklasnąć takim śmiałym i uzasadnionym poglądom. Dalej ww. autor napisał dosadnie, że: „Historia niech wreszcie się stanie się opartą na obyczajach, prawach ekonomicznych i socjologicznych nauką o człowieku i społeczności, a nie zbiorem faktów z dziejów wzajemnego mordobicia”.

Wypowiedź Czesława Wróbla zwraca uwagę na realne jego zdaniem, zagrożenia dla edukacji historycznej w szkołach ponadgimnazjalnych. A to rodzi pytania, czy te „realne zagrożenia” powinny niepokoić czy może mogą cieszyć? Przecież wiadomo, że aby nowe się wykluło i rozwinęło, stare musi upaść, rozpaść się i rozłożyć się na próchnicę. Może „Wielkiej Rewolucji Francuskiej” nam tu bardziej trzeba niż lamentów?
 
Pytania, które postawiono, ale pozostały bez odpowiedzi:
1.
Czy historia bardziej łączy ludzi, czy też przede wszystkim mocno dzieli?
2.
Jak uczyć historii, aby rozbudzić i wzmocnić faktyczne zainteresowania uczniów przedmiotem?
3.
Dlaczego nauczanie - uczenie się historii tak mocno zależy od samego nauczyciela?
4.
Co zrobić, aby nauczanie historii nie uczyło agresji i pokazywało przemoc?
5.
Czy naprawdę nauczanie historia powinno powędrować do lamusa historii?

Wnioski do przemyślenia
1.
Przede wszystkim budzić i rozwijać zainteresowania historią, a nie stresować nią, wymuszać uczenie się wielkiego zasobu faktów, nazwisk, dat itp., bo to jest syzyfowa robota!
2.
Nie zwiększać ilości treści historycznych w szkole, a raczej zmniejszyć i zrównać historię z biologią, geografią i innymi bardziej potrzebnymi w życiu młodego człowieka przedmiotami uczenia się!
3.
Na historii mniej uczyć o wojnach, a więcej o obyczajach, kulturze i rozwoju samego człowieka!
4.
Podnieść na szkolny piedestał nie historię (jako mierną nauczycielkę życia), ale kulturę, pedagogikę i psychologię humanistyczną - stawiające na szczycie drabiny ludzkich wartości oraz edukacyjnych priorytetów człowieka - jego wartości, możliwości i indywidualizm!
 
I propozycja zamiast końcowego wniosku: cieszy fakt, że dziś coraz więcej osób zainteresowanych edukacją rozumie, że dziś trzeba edukować inaczej i przede wszystkim czegoś innego niż wczoraj. Może np. warto przypomnieć nauczycielom i decydentom kluczowe kompetencje lizbońskie związane z kształtowaniem postaw uczniowskich postaw. Warto się nad nimi skupić i wprowadzić do szkolnych programów! Tak ładnie one akcentują nie nauczanie historii, a edukację obywatelską i społeczną.
 
(Notka o autorze: dr Julian Piotr Sawiński, nauczyciel konsultant Centrum Edukacji Nauczycieli w Koszalinie, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)
 
 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie