Innuici mają ponad 40 określeń na śnieg. Osobne słowo opisuje śnieg, który leży, a osobne taki który pada w określony sposób. Miałam podobne wrażenie jak zapytałam kilkunastu znajomych nauczycieli co przychodzi im do głowy jak słyszą hasło „indywidualizacja uczenia”. I było jak to w Polsce, 15 osób i 16 opinii.
Mówili o tym, że:
- indywidualizacja polega na dopasowaniu sposobu wyjaśnienia zadania, tak, aby zrozumiała go każda osoba
- to „okrajanie” lub rozbudowywanie zadań
- przygotowywanie zróżnicowanych zadań za pomocą generatorów
- dawanie możliwości wykonywania zadań dodatkowych
- wysyłanie albo drukowanie dla zainteresowanych dodatkowych materiałów
Takie sposoby na indywidualizację nauczania mieszczą się w koncepcji, której celem jest jak najefektywniejsze zrealizowanie przewidzianego programu (czyli podstawy programowej). Tutaj, koniec końców, celem nauczyciela jest to, żeby uczniowie się nauczyli tego, czego mają się nauczyć. Różnica między tym, a tradycyjną szkołą jest taka, że każdy uczeń może być teoretycznie w innym miejscu realizacji curriculum i to jest w porządku tak długo, jak na koniec roku wszyscy dojadą do końca rozumiejąc cały materiał.
Nie ma przekonujących dowodów na to, że samo dawanie różnym uczniom zróżnicowanych zadań przynosi zadowalające efekty.
Teach to One było jednym z flagowych projektów blended learning promujących indywidualizację nauki. Uczestniczące w nim szkoły w Stanach stosowały do uczenia matematyki algorytm, który mapował umiejętności uczniów umieszczając każdego z nich na jakimś punkcie ścieżki edukacyjnej zawierającej całe curriculum i w miarę, jak każdy jeden uczeń robił postępy w swoim tempie, algorytm ów podrzucał mu kolejne zadania niezbędne do zrealizowania materiału. Potem znów sprawdzał, gdzie ów uczeń się znajduje i znów dostosowywał do tego poziom i tempo podrzucanych zadań. Raport Fundacji Gatesów ewaluujący Teach to One optymistycznie wskazywał na poprawę wyników uczniów, ale późniejsze, bardziej rygorystyczne metodologicznie badania Uniwersytetu Columbia wykazały, że nie ma żadnych dowodów na związek między lepszymi ocenami, a stosowaniem algorytmu.
Także firma RAND przeprowadziła w 2013 roku zaawansowaną metodologicznie ewaluację narzędzia do nauki matematyki Cognitive Tutor Algebra 1. Pokazało ono, że owszem - wyniki uczniów się poprawiły - ale dopiero w drugim roku korzystania z programu. Nie znaleziono powodu, dla którego tak się stało. Podobnie w przypadku badań nad korzystaniem z programów DreamBox, Khan Academy oraz ST Math. Mimo, że wyniki uczniów generalnie były lepsze, to jednak badacze nie potrafią skorelować tego trendu bezpośrednio z używaniem tych narzędzi, bo w różnych szkołach różnie się je wdraża, a towarzyszą temu także inne okoliczności.
Zatem jeśli algorytmy i przydzielanie indywidualnych zadań nie są dla wszystkich, to zobaczmy co się stanie jak zaczniemy przesuwać się w stronę tworzenia relacji i oddawania uczniom więcej inicjatywy, dawania złożonych zadań wymagających nie tylko realizacji materiału, ale także wykorzystywania miękkich kompetencji. Jeśli pójdziemy bardziej w stronę oddawania uczniom inicjatywy, dawania złożonych zadań wymagających nie tylko realizacji materiału, to zaczną wykorzystywać miękkie kompetencje. Tu działają wszystkie pomysły, które dzielą klasę na grupy, które w jednym czasie wykonują różne zadania. Nauczyciel wtedy ma więcej czasu na pracę z każdą z nich po kolei, kiedy nadchodzi czas indywidualnej pracy z nim.
Tak od wielu lat działa Team-Assisted Individualization (TAI). To program, który łączy naukę w grupach z indywidualnie dopasowanym do każdego ucznia tempem. Uczniowie są łączeni w grupy o zróżnicowanych kompetencjach i umiejętnościach (zadania prowadzone na zespołach w biznesie wskazują na to, że takie grupy działają bardzo efektywnie) uczą się wspólnie w tym samym tempie, ale rozwiązują zadania dostosowane do ich poziomu, co wyzwala współpracę tych, którzy są bardziej do przodu z tymi, którzy radzą sobie gorzej. Tu także nie wszystkie wyniki ewaluacji były jednoznaczne (chociaż stopnie uczniów poprawiły się), ale dodatkowo - i to wykazano - uczniowie zaczęli lepiej zachowywać się na lekcjach, a matematyka bardziej im się podobała.
Można pójść jeszcze krok dalej. Jedna z nauczyciele powiedziała mi, że dla niej, indywidualizacja nauczania to „tworzenie zadań, w których uczniowie mają wybór co do tego w jaki sposób je wykonają i jak przedstawia rezultaty pracy“. Takie działanie mieści się bliżej drugiego końca spektrum tego, czym jest indywidualizacja. Bliżej działań, których celem jest podążanie za ciekawością ucznia, który kierowany wewnętrzną motywacją uczy się tego, co w danym momencie najbardziej go ciekawi i dawanie mu dużej wolności w wyborze sposobu realizacji zadań.
Dla mnie indywidualizacja nauczania jest jedną z najciekawszych konsekwencji wdrażania pracy zespołowej. I to realizowanie złożonych projektów w zespołach daje nauczycielowi dużo okazji do tego, żeby pracować z uczniami indywidualnie.
Pomyślałam o tym w taki sposób jak myśli lider o swoim zespole. Prowadzę zespół ponad 20 osób o różnych temperamentach i kompetencjach. Pytanie, które staram się najczęściej zadawać w pracy to: „co mogę zrobić, żeby lepiej ci się pracowało?”. Robię tak dlatego, że to ja jestem dla swojego zespołu, a nie mój zespół dla mnie. Badania potwierdzają, że takie podejście wzmacnia relacje w zespole i zaangażowanie jego członków. Robert Huckman i Gary Pisano zbadali pracę 200 kardiochirurgów z 43 amerykańskich szpitali. Po przeanalizowaniu ponad 38.000 zabiegów doszli do wniosku, że śmiertelność pacjentów była taka sama u lekarzy, którzy mieli na swoim koncie ponad 100 operacji jak i u tych, który dopiero zaczynali. Ale jak przyjrzano się tym samym danym pod kątem tego w jakich szpitalach pracowali chirurdzy popełniający najwięcej i najmniej błędów, okazało się, że najmniej błędów popełniają lekarze, którzy pracują długo z tym samym zespołem ludzi.
Google zrobił badania efektywności swoich zespołów, które pokazują, że ludzie osiągają najlepsze wyniki w tych zespołach, w których czują się bezpiecznie i w których panuje konsensus co do wartości, którymi pracownicy się kierują.
Bardzo często jesteśmy najlepszymi wersjami siebie właśnie wtedy, kiedy funkcjonujemy w zespole. Najlepiej posiadającym dobrego lidera. Takim liderem może być w moim przekonaniu nauczyciel.
Ale wiadomo też, że lepiej radzą sobie zespoły, w których lider pełni rolę bardziej coacha niż zarządcy. Ludzie pracują wydajniej i w większym poczuciu sensu tego, co robią, jeśli są w zespołach prowadzonych przez liderów, którzy są empatyczni, znają dobrze swoich pracowników i są nastawieni na budowanie relacji w grupie. Ludzie pracują wydajniej i w większym poczuciu sensu tego, co robią, jeśli są w zespołach prowadzonych przez liderów, którzy są empatyczni, znają dobrze swoich pracowników i są nastawieni na budowanie relacji w grupie. I którzy służą swojemu zespołowi, a nie zespół im. To ma swoje przełożenie na edukację. Każdy nauczyciel wie, że jak się ma fajnego, zaangażowanego, przyjaznego dyrektora w szkole, to pracuje się z większym zaangażowaniem i przyjemnością. Także w klasie to ma znaczenie. Nawet TIK w szkole działa tylko jeśli towarzyszy mu zaangażowanie nauczyciela, który nawiązuje relacje ze swoimi uczniami i się nimi przejmuje. Nic tego nie zastąpi. Warto zawalczyć o tworzenie relacji zamiast o samą tylko uwagę.
Więc nałóżmy na nasz model technologię. Edukacja powinna wykorzystywać technologię w taki sposób, aby nie tylko uzupełniać, ale przede wszystkim przekształcać proces uczenia z modelu nauczycielo-centrycznego w stronę ucznio-centrycznego, czyli takiego, którego ostatecznym celem jest to, żeby uczniowie byli intensywnie zaangażowani w proces uczenia się i mieli jak najwięcej wewnętrznej motywacji. Praca grupowa rewelacyjnie się do tego nadaje.
Dobrze to pokazuje też model SAMR stworzony przez Dr. Rubena Puentedurę. Model ten pokazuje poziomy, na jakich możemy angażować technologie do edukacji i to, jak głęboko one tą edukację przekształcają.
Podstawienie ma miejsce wtedy, kiedy urządzenia komputerowe są wykorzystywane do wykonywania tych samych zadań, które były wykonywane także zanim komputery się pojawiły. Podstawienie jest wtedy, kiedy nauczyciel używa tablicy interaktywnej do pisania – w taki sam sposób, w jaki używał tablicy pisząc na niej kredą. Najczęściej zastąpienie dotyczy procesu nauczycielo-centrycznego, gdy osoba nauczyciela w procesie nauczania jest dominująca a uczniowie tylko go słuchają. Nie ma tu wiele miejsca ani na indywidualizację nauki, ani na pracę w grupach.
Niestety ostatnie badania Marleny Plebańskiej pokazują, że taka forma wykorzystania technologii dominuje w polskiej szkole. Nauczyciele są nastawieni na pracę frontalną, zbiorową i potwierdzają to także najczęściej wykorzystywane przez nich podczas zajęć środki multimedialne. 87% nauczycieli pokazuje uczniom prezentacje multimedialne, 48% pokazuje im gotowe materiały i ćwiczenia udostępniane na tablicach interaktywnych. 56% zleca uczniom stworzenie prezentacji lub przygotowywanie cyfrowych materiałów w domu.
Rozszerzenie ma miejsce wtedy, gdy technologia komputerowa wykorzystana jest jako narzędzie rozwiązywania podstawowych problemów. Tu możemy dzielić klasę na grupy i jednej zadać do rozwiązania test przygotowany w Formularzach Google’a, drugiej zlecić poszukanie jakieś konkretnej informacji w internecie i podzielenie się nią z resztą klasy, a z trzecią pracować przez kwadrans indywidualnie np. omawiając nowe zagadnienia lub pracę domową. Dzięki szybkiej informacji zwrotnej i bardziej celowemu wykorzystaniu technologii uczniowie mogą bardziej angażować się w proces uczenia, a nauczyciel ma więcej przestrzeni na indywidualne podejście do uczniów.
Uczenie z technologiami już na tym poziomie daje nauczycielowi czas i przestrzeń na stworzenie relacji z uczniem, na indywidualne podejście do niego.
Modyfikowanie to pierwszy poziom, w którym technologia staje się ona niezbędna, aby zadanie mogło być wykonane, a uczeń zaczyna ćwiczyć miękkie kompetencje podczas pracy. Dobrym przykładem takiej pracy są wszystkie projekty realizowane w grupach, w których uczniowie mają z góry przydzielone konkretne role i zadania do wykonania.
Redefinicja ma miejsce wtedy, gdy technologia pozwala realizować złożone działania uczniów. Jeśli w poprzednim poziomie, uczniowie mieli przydzielone zadania w realizacji projektu, to tutaj mogą dostać jedynie temat do opracowania czy zadanie do zrealizowania, ale całą pracę wykonują samodzielnie, tworząc zasoby (np. filmy, książki, animacje), dzieląc się zadaniami i wymyślając sposób wykonania projektu. Tu uczniowie są w centrum zadania, a nie nauczyciel, a tym bardziej nie technologie. Uczniowie zdobywają wiedzę i rozwijają umiejętności podczas przygotowywania projektu. Niezbędna jest współpraca, a technologia daje dodatkowo możliwość skutecznej komunikacji pomiędzy członkami zespołu. Uczniowie angażują się głęboko w proces uczenia się, a model edukacyjny staje się ucznio-centryczny. Tutaj też indywidualizacja nauki ma największe szanse na realizację bez względu na to, jakiej użyjemy technologii. Mamy wtedy do czynienia z formowaniem się prawdziwego zespołu, dajemy uczniom szansę na szlifowanie wielu kompetencji, od komunikacji po samoświadomość własnych stylów pracy. I wtedy - tak, jak robią to liderzy w firmach - nauczyciel może śledzić postępy każdego ucznia, dawać mu zindywidualizowaną informację zwrotną na temat jego pracy, motywacji i roli grupowych; może obserwować relacje panujące w grupie po to, aby lepiej ona działała.
Zbudowaliśmy sobie w ten sposób model, w którym uczeń jest w centrum uwagi, jego zaangażowanie w naukę i entuzjazm są bardzo ważne. To model, w którym wspieramy uczenie technologią wykorzystywaną w twórczy sposób. I w którym cele edukacyjne osiągamy za pomocą organizacji pracy zespołowej, w której nauczyciel jest wspierającym, empatycznym liderem.
Każda szkoła może sprawdzić, gdzie jest na tym spektrum i zdecydować, gdzie chce być docelowo. Ponieważ nie ma jednoznacznych wyników badań, które mogą nam wskazać, że jakaś metoda działa lepiej niż inna, to musimy polegać na swoim doświadczeniu oraz podążać za celami, które wyznaczamy.
Mój ulubiony autor piszący na tematy związane z zarządzaniem, Jurgen Appelo, mówi, że jak coś nie pasuje ci w twojej firmie albo zespole to masz trzy wyjścia: zostawić, jak jest, odejść albo próbować coś zmienić. Jeśli chcemy poprawić swoje kompetencje tworzenia zespołów, jeśli chcemy zainwestować z empatyczne przywództwo, to warto spojrzeć na to, jak robi to biznes, poczytać o zarządzaniu 3.0 (koncepcja zaproponowana przez Jurgena Appelo), o przywództwie służebnym (servant leadership), którego centralną wartością jest służenie zespołom, a nie zarządzanie nimi. Warto korzystać z biznesowych, sprawdzonych sposobów na sprawdzanie i omawianie ról zespołowych, procesu grupowego, z ćwiczeń na budowanie zespołów. Budowanie relacji w szkole oznacza dla nauczyciela dwie rzeczy - to, że sam jest częścią zespołu nauczycieli prowadzonego przez dyrektora-lidera, oraz to, że sam może stać się empatycznym liderem zespołu uczniowskiego. Zespół, z którym zbudujemy relacje, który będzie działał w dużym poczuciu odpowiedzialności za powierzone mu zadania i pracował z zaangażowaniem i starannością, da nauczycielowi przestrzeń do tego, żeby do każdego ucznia/uczennicy (członka zespołu) podejść indywidualnie.
Notka o autorce: Anna Stokowska pracuje w Katalyst Education, w której wciela w życie zasadę, że ludziom pracuje się najlepiej wtedy, kiedy robią, to co kochają. Jest Team Leaderką i Scrum Masterem zespołu developerskiego fundacji. Niniejszy tekst został przygotowany w związku z jej wystąpieniem na INSPIR@CJACH 2019 w Warszawie w dniu 27.06.2019.
Ostatnie komentarze