Reforma?

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Reforma? Reforma…? Reforma! Nasza kultura, kultura śródziemnomorska, nasza cywilizacja szczyci się wolnością i demokracją – szczyci się prawem do wyboru. Niektórzy mówią o przekleństwie wyboru, o ucieczce od wolności. Trudna to jednak sztuka z pilotem, iPhonem i tabletem w rękach.

Im więcej ludzi bezwolnych, tym mniej kreatywności. Udowodniono badając produktywność w czasie zorganizowanym i egzekwowanym przez pracodawcę oraz produktywność w czasie oddanym do dyspozycji pracownikowi. Pracownicy kierowani autorytarnie są mniej twórczy niż pracownicy, którym zapewnia się samodzielność. Bo oczywistym jest , że nie wszyscy pracują przy taśmie produkcyjnej. Samo już kopanie dołów wymaga i wiedzy i myślenia. Kto kopał, ten wie.

Samodzielności wymaga praca rolnika, sadownika, hodowcy, mechanika, montera, spawacza. Ubiór, narzędzia – bezpieczeństwo, higiena, odpowiedzialność.

Gdzie nie da się wszystkiego nadzorować, tam wymagane jest zaufanie. Choćby z tej prostej przyczyny, że otwartym pozostaje pytanie o to, kto ma nadzorować nadzorującego i kto ma kontrolować tego ostatniego.

Obowiązuje nadal przysłowie: nie ma robotnika z niewolnika. Między bajki można włożyć opinię, że piramidę wybudowali niewolnicy. Sprawdź w Wiki. Lub na terra-x. Przejdź się do Centrum Nauki Kopernik...

***

Wolność jednostki to prawo do wyboru. Demokracja to prawo do wyboru. W dobie internetu wybór to obowiązek. Z praw się korzysta. W naszej kulturze każdy z nas ma prawo do wolności osobistej – to zawdzięczamy starożytnym Grekom. Zasady korzystania z wolności osobistej określa przejęte przez nas prawo rzymskie.

Co wydaje się ważniejsze, to to, że chrześcijaństwo dało nam wolną wolę przy korzystaniu z wolności osobistej i sumienie do przestrzegania praw przy dokonywaniu wyborów. Spory ciężar na barkach każdego człowieka z naszego kręgu kulturowego.

Nasza kultura? Tak, nasza kultura daje człowiekowi wolną wolę i sumienie. Do szkoły należy przygotowanie do operowania instrumentami wyboru. Stąd kompetencje kluczowe. Kompetencje a nie wyłącznie wiedza ilościowa i nakaz bezrefleksyjnego powtarzania treści podstawy programowej.

***

Żeby dokonywać wyborów musi być spełniony jeden warunek. Wybierający musi znać przedmioty wyboru – musi wiedzieć, między czym a czym wybiera.

Przedmioty wyboru można narzucać i ograniczać dostęp do ich poznania. Stworzyć listę, wykaz, faktów i definicji oraz działań do opanowania. Można powiedzieć: To jest dobre a to jest niedobre. Można powiedzieć: To wszystko, co jest do wyboru.

***

Do tego kiedyś służyły Zeszyty Kieleckie. Zawierały wykaz tematów do realizacji. Możliwe, że leżą jeszcze w niejednej bibliotece pedagogicznej. Jakoś odnoszę dziwne wrażenie, że wielu decydentów wyedukowało się na tych Zeszytach. Z doświadczenia wiem też, że ich wiedza o możliwościach IT, o nośnikach mobilnych, o Akademii Khana, o odwróconej szkole/klasie, o LdL, o CLIL, o edukacji na odległość, że ich znajomość tradycji edukacji w Rzeczypospolitej, począwszy od listów ojca Króla Jana III Sobieskiego, ich posługiwanie się językami obcymi, ale też posługiwanie się językiem polskim – są niedoskonałe.

A propos: W sieci znalazłem sugestie, że należy zaniechać nauczania języków obcych i tym uniemożliwić emigrację. Piękne, piękne, pkp!

Nie zdziwiłem się tymi twierdzeniami, ponieważ od 1974 obserwowałem nie-znajomość języków obcych u doktorantów. Bo i w socjalizmie przed obroną pracy doktorskiej, przed doktoratem, obowiązywał egzamin z języka obcego. Egzaminowano z przymrużeniem oka. Jeden udawał, że umie, drugi udawał, że nauczył. O egzaminie doktoranckim z filozofii nie wspomnę, sami się rozejrzyjcie.

Skutki inne – spójrzcie na „Impact Factor” poszczególnych uczelni, wydziałów i „naukowców”.

***

Wolność wyboru towarzyszy dostatkowi materialnemu, lub nawet go warunkuje. Oczywiście w naszym kręgu kulturowym. Nie dotyczy państw, gdzie, często w imię religii, ogranicza się prawo do wyboru. Państw, gdzie głosi się swa wyższość religijną lub narodową. Państw, gdzie sankcjonuje się unicestwianie jednostki – fizyczne lub społeczne.

A które to państwa? – zapyta ktoś, bo przecież państw idealnych nie ma. Dla mnie odpowiedź jest prosta: to państwa, do których, powiedzmy – od około dwustu lat, emigrują miliony obywateli naszego globu.

***

Na szczęście nie tylko w tych państwach zapewniony jest swobodny dostęp do Akademii Khana, do programów edukacyjnych najlepszych szkół wyższych, do programów oświatowych i językowych telewizji chińskich, japońskich, amerykańskich, francuskich, angielskich, niemieckich, rosyjskich…

Jeśli szkoła tradycyjna ignoruje ten fakt, to uczniowie wyrosną w świecie oświatowej schizofrenii.

***

Osobnicy bez "Impact Factorów", bez języków, bez znajomości mediów oświatowych nie przeszkodzą tym, którzy chcą się doskonalić. 

Ale władze jednak zmarnują sporo pieniędzy podatników i wyślą za granicę sporo potrzebnych nam młodych ludzi…

***

Nie, nie śmieszyli mnie moi nauczyciele 1962-1974, kiedy przemilczali i kłamali. Wiedziałem, że szkoła to szkoła, a prawdy dowiem się od moich rodziców, dziadków, pradziadków i z książek przemycanych z Londynu, Paryża i Rattingen.

Matmy, myślenia matematycznego nauczył mnie mój przyjaciel. Przyrody nauczyłem się na wsi u babci, fizyki z wujkiem w garażu, a anatomii… też sam, albo i nie sam.

 

Notka o autorze: Aleksander Lubina - od 2015 r. emeryt, były nauczyciel języka niemieckiego (oraz w latach 80-tych innych przedmiotów ogólnokształcących) z prawie 40-letnim stażem pracy w szkołach i uczelniach na wszystkich poziomach kształcenia (podstawowe obu systemów, gimnazjum, liceum, uniwersytet); doradca i konsultant w wielu ośrodkach doskonalenia nauczycieli. Publicysta edukacyjny, autor programów nauczania, projektów, skryptów, poradników, wykładów i referatów, śpiewnika. Germanista, andragog, regionalista, wykształcenie zdobywał i pogłębia w Polsce, Niemczech i Szwajcarii. Interesuje go współczesna edukacja, zwłaszcza dydaktyka wykorzystująca dostępną wiedzę o pracy ludzkiego mózgu, w tym zagadnienia operacjonalizacji celów, transfer, memoryzaja, kognitywizacja oraz wyrównywanie szans edukacyjnych. Publicysta, tłumacz, prozaik, poeta. Pisze w językach polskim, niemieckim i śląskim. Tłumaczony na niemiecki, rosyjski, polski, śląski. Nagradzany za osiągnięcia edukacyjne, sportowe i wojskowe.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...
Jak się zadaje pytanie całej klasie to nie odpowiadają nieśmiali. Te rady są ok tylko dla tych, któr...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie