Główna teza tej wypowiedzi brzmi: sztuczna inteligencja i algorytmy wnoszą ogromną zmianę w nasze życie i są ciągiem innych, ewolucyjnych procesów, już od dłuższego czasu trwających. Sztuczna inteligencja (algorytmy) jako taka nie zagraża człowiekowi. To sam człowiek zagraża sobie samemu. Przed nami ogromne wyzwanie by nauczyć się żyć w nowym środowisku i z nowymi relacjami z nieludzkimi elementami naszego ekosystemu społecznego.
Cytat znaleziony gdzieś na stronie zachwalającej algorytmy sztucznej inteligencji:
Celem sztucznej inteligencji nie jest wyeliminowanie człowieka, ale wyeliminowanie rutynowych i nudnych zajęć. Dzięki temu ludzie będą mogli zajmować się rzeczami ważnymi, kreatywnymi, ciekawymi.
Podobne nadzieje pokładano w czasach rodzącej się mechanizacji w drugiej połowie XIX wielu. Czas pracy miał się skrócić do 2h dziennie. Nie skrócił się, maszyny nas wyręczają, a my pracujemy coraz więcej. Dlaczego tak się dzieje? Nie możemy żyć bez pracy? Nie potrafimy zajmować się rzeczami ważnymi kreatywnymi? Wspomniane czynności zabierają dużo energii i nie jesteśmy w stanie poświęcić im więcej czasu i uwagi? Regenerując swój umysł do kreatywności i szukając inspiracji "nic nie robimy" a to jest odbierane jako wałkonienie się i naganne nic-nie-robienie? Za co mielibyśmy otrzymywać wynagrodzenie? Ciągle jeszcze bardziej cenimy umęczenie się do siódmego potu?
Zastąpienie w czynnościach rutynowych, nużących, męczących i brudzących. To samo w dawnych czasach mówiono o niewolnikach, mieli wykonywać czynności męczące, nużące, brudzące ciało i ręce. W urządzeniach i algorytmach szukamy nowych niewolników do pracy. Ale czy cała reszta będzie klasą panów? Uprzywilejowanych? Nie, tylko mały procent, reszta pozostanie na lodzie. Tak jak w przypadku mechanizacji i automatyzacji. Profity z automatyzacji rozdysponowane zostały nierównomiernie. Co być może wynika ze społecznego charakteru ludzi i hierarchii społecznej.
W epoce przemysłowej w edukacji kształciliśmy się (powszechna edukacja i alfabetyzacja) by zająć się innymi czynnościami a nie tylko nużącymi, fizycznymi, niewykwalifikowanymi. Teraz te czynności zabierają komputery i algorytmy sztucznej inteligencji oraz dalsza mechanizacja. Mieszkanie posprząta nie służąca czy niewolnik, lecz samobieżny i samodzielnie odkurzający robot czyszczący, odkurzacz nowej generacji. Pralka upierze, TV zabawi, jedzenie zamówisz telefonicznie i ci dowiozą. A w autonomicznym domu lodówka sama zamówi kończące się produkty - nie musisz o tym pamiętać i zaprzątać sobie głowy takimi "drobiazgami". Samochód autonomiczny zawiezie cię tam, gdzie chcesz. Nie musisz mieć własnego szofera. Służba i zarządzanie służbą jest przejmowane przez nowe technologie i algorytmy sztucznej inteligencji. Będziemy jak rozkapryszona, dawna arystokracja, która nie potrafi sama się ubrać i zrobić coś do jedzenia? Władcza, lecz i jednocześnie bezradna w wielu aspektach życia codziennego.
Nie problem z AI (SI). Problem z ludzkim rozwarstwieniem i nierównym podziałem dóbr. Najwięcej jest do zmienienia w ludzkiej i społecznej mentalności. A może się nie da, bo mamy taką ewolucyjnie ukształtowaną biologiczną kondycję gatunku społecznego, stadnego? Niewolnicy się wyemancypowali, kobiety i dzieci się wyemancypowały, to teraz mechanizacja i sztuczna inteligencją będą nowym niewolnikiem. Ale kto będzie czerpał korzyści? I czy będzie.
Rozwój technologii, w tym sztucznej inteligencji, to mniej lub bardziej wspólny dorobek całej ludzkości, wielu pokoleń, wynalazczości, współpracy, konektywnego tworzenia wiedzy. Nowy rodzaj wspólnego pastwiska. Czym było wspólne pastwisko na dawnej wsi? Terenem wspólnym, z którego korzystać mogli wszyscy członkowie społeczności. Były i złe strony takiego gospodarowania, bo trudno było uzyskać konsensus ile krów, owiec czy koni można utrzymywać na tym pastwisku by nie doszło do przeeksploatowania i zniszczenia (utraty żyzności). Indywidualny egoizm i chciwość kontra długofalowy interes wspólny. W pewnym momencie, na skutek zmian społecznych, nastąpiło grodzenie pól i podział na indywidualne działki owego dawniej wspólnego pastwiska. Jednym z efektów była większa wydajność w produkcji żywności. Ale czy czerpali z tego korzyści wszyscy? Dla biedoty wiejskiej nic nie starczyło i zostali pozbawieni skromnego dochodu. Podobny dylemat wspólnego pastwiska możemy zauważyć w epoce przemysłowej i w traktowaniu zasobów Ziemi. Nadmierna eksploatacja i doprowadzanie do katastrofy ekologiczne z jednej strony a z drugiej dzielenie, grodzenie i korzystanie z zasobów tylko przez nielicznych. Znowu ktoś został "na lodzie" i poza ogrodzeniem. Czy tak samo będzie przy korzystaniu z dobrodziejstw sztucznej inteligencji? Kto będzie czerpał beneficja? Czyje ręce i czyje głowy uwolnione zostaną od nużących prac?
Kto nie pracuje to nie je, jaką więc pracę będziemy wykonywali, gdy za nas pracować będą automaty i algorytmy? Wyrugowani chłopi przenieśli się do miast i zasilili rodzącą się klasę robotniczą (fabryczną). Przekwalifikowali się. Tkacze stali się robotnikami. Czy zajęli się pracą bardziej ważną, twórczą? Cena produktu spadła, można było produkować więcej i taniej. Rynek szybko się wysycił. Więc rzeczy są jednorazowe, by ciągle było na nie zapotrzebowanie (sztuczne postarzanie produktu). Moda kreuje kupowanie nowych rzeczy, gdy stare są jeszcze dobre.
Komputery wyrugowały urzędników. Ich nudne i powtarzalne czynności zostały zautomatyzowane. I co się stało ze średnim personelem? Czy zajęli się czymś ważnym i kreatywnym? A przecież mogliby. Algorytmy sztucznej inteligencji pozbawiają pracy ludzi piszących (dziennikarze), grafików komputerowych i prawdopodobnie także nauczycieli. Ciąg zmian cywilizacyjnych.
W edukacji znaczna część czynności może być zautomatyzowana: sprawdzanie testów jest szybkie. Ankieta online, sortowanie pytań - to wszystko zrobią za nas algorytmy komputerowego oprogramowania. A czy można bardziej złożone treści automatyzować by nauczyciel nie musiał sprawdzać kartkówek, wypracowań i esejów? Czy nowe generacje ChatGPT przejmą te czynności? Nauczyciel zajmie się pracami ważnymi. Czyli czym? Motywowaniem do nauki, pokazywaniem sensu? Czy też więcej dostanie do pracy. Więcej i szybciej i taniej. I mimo automatyzacji dalej będzie długo pracował. Jedynym zyskiem będzie to, że zrobi więcej. A więc i mniej nauczycieli będzie potrzeba? Bo jeden wystarczy za dwóch lub trzech? A może i za dziesięciu.
Niewolnicy wyręczyli panów w pracy ciężkiej i powtarzalnej. Ale kto czerpał korzyści. Lud rzymski? Czym się kończy rozwarstwienie społeczne? Poza klęskami ekologicznymi? Rosnące rozwarstwienie generuje wiele różnych problemów społecznych i często wywołuje krwawe rewolucje.
Jeszcze nie tak dawno uważaliśmy, że Murzyn to nie człowiek, więc może być niewolnikiem. Podobnie myślano i niestety myśli się jeszcze, że kobieta to nieczłowiek lub nie całkiem człowiek. Dlatego może być wykorzystywana. I mam być posłuszna. Maszyna to nie człowiek, może pracować dużo i nie mieć żadnych praw. Nie wzbudzi żadnych wątpliwości etycznych, nie pojawią się związki zawodowe czy ruchy abolicjonistów. Ale czy mogą nieliczni zawłaszczać dorobek setek pokoleń ludzkich i całych społeczeństw? Zawłaszczanie wspólnego dorobku tak jak gruntów wiejskich czy pastwisk? Czy jako ludzkość potrafimy podzielić się światem i czasem wolnym, zasobami i czasem wolnym? To tkwi w nas a nie w SI (sztucznej inteligencji). Dlatego uważam, że to nie algorytmy są dla nas problemem, lecz my sami. Ludzie z krwi i kości. Narzędzie jest tylko narzędziem. Może być różnie wykorzystywane.
Kluczem byłby gwarantowany dochód podstawowy. Ale kto nie pracuje ten nie je? A co z klasą próżniaczą? Też nie pracują a zarabiają krocie. Nie z zasług a z faktu zajmowania uprzywilejowanej pozycji. Wynika z przypadku, z dziedziczenia, czasem z okoliczności. Teraz wszyscy mielibyśmy stać się zdegenerowaną klasą próżniaczą? Chyba, że nauczymy się korzystać z czasu wolnego i zachowamy niezarobkową aktywność. Rosnąca przestrzeń dla wolontariatu. To wszystko mieści się w szeroko rozumianych kompetencjach społecznych. I tego powinna uczyć współczesna szkoła. Nie pracy na obrabiarce, korzystania z arkusza kalkulacyjnego i wielu innych, niegdyś ważnych umiejętności. Teraz kluczowe stają się kompetencje społeczne: kreatywność, zdolność do dialogu, współpraca, empatia itp. Zmieniło się środowisko i potrzeby społeczne, to i zmienia się szkoła. W której na pewno na trwałe zagoszczą algorytmy sztucznej inteligencji. Nauczyciele będą musieli się przekwalifikować... I być może ich głównym zadaniem będzie uczenie algorytmów, takich jak ChatGPT. W jakimś sensie nie ryba a wędka, którą przekażą sztucznej inteligencji. I skupią się na budowaniu dobrego środowiska edukacyjnego, niczym projektanci złożonych ekosystemów. Oraz jako opiekunowie uczniów oraz pomocnicy AI. Ten proces już zachodzi od wielu lat - ale to temat na osobny wpis i oddzielne rozważania.
Hierarchiczność jest immamentną cechą społeczeństw ludzkich. Być może trzeba ją uznać za naturalne prawo przyrody jako przykład kompartymentacji układów złożonych.
Bardzo trafnie wyzwania edukacji w czasach SI sformułował Marcin Zaród: Najważniejsze jest, JAK się uczyć. To, czego się uczymy, w epoce SI staje się drugorzędne. Zapożyczone z grupy tai chi i zmodyfikowane do epoki ChatGPT.
Moim zdaniem ujął problem trafne. Przybywa materiału do opanowania, np. z biologii. A biologia należy do szybko się rozwijających dyscyplin i po jakimś czasie pewne informacje się dezaktualizują, wymagają modyfikacji i poprawek. Wszystkiego nie da się opanować, nawet na studiach. Ale ważny jest sposób myślenia. W przypadku biologii, moim zdaniem kluczowa jest teoria ewolucji oraz rozumowanie ekologiczne (relacyjne i interakcje systemowe). W skrócie: wszystko ze wszystkim (jest powiązane) i wszystko ze wszystkiego (pochodzi). Także w kontekście rozwoju embrionalnego (evo-devo - ewolucja i rozwój). Do tego trzeba dodać genetykę na poziomie molekularnym. Upraszczając: nie ważne czy budowy kręgowca nauczymy się na przykładzie konia, świni czy człowieka. Ten sam plan budowy choć są wyraźne różnice, wynikające z przystosowania do środowiska. Trudne byłoby ustalenie tego, jak rozumieć część biologiczną edukacji. Ale już trzeba nad tym się zastanawiać i dyskutować. W zakresie paradygmatu naukowego ważne byłoby nauczenie metody: dostrzeganie problemu, określanie celu, dobór materiału i metod, opis, czyli omówienie wyników i dyskusję, czyli interpretację wyników w nawiązaniu do tego co już wiemy (jako ludzkość). Jestem jak najbardziej za tym, że ważne jest, jak się uczymy. W kategorii JAK - ważne jest, że w dialogu z innymi, że stawiając pytanie i dobierając argumentację.
Sama sztuczna inteligencja w niczym nie zagraża. To ludzie są zagrożeniem i to, w jaki sposób ułożymy społeczne zasady i podział zasobów oraz beneficjów.
Przykład z wykorzystania AI jako farmę troli. Przecież odpowiedzi takiego czatu (udającego człowieka) nie muszą być prawdziwe. Czat GPT zmyśla i wymyśla. Dla zleceniodawcy w farmie troli to atut: szybko, dużo, tanio i bezpiecznie (taki czatbot nie będzie miał rozterek moralnych). Nie będzie wyrzutów sumienia, nikt się nie zbuntuje, nie sypnie, nie rozniesie się. Właściciel farmy troli przyjmie każde zlecenie i tanio wykona. Pozycjonowanie stron? Reklama? Hejt? Sterowanie opinią publiczną a w konsekwencji i wyborami? W zasięgu ręki. Tanio. Pracę stracą wyrobnicy w farmie troli. Czym się zajmą? Czymś ważnym i kreatywnym? Przekwalifikują się?
Jest potencjał w edukacji dla AI. Ale kluczowa jest motywacja. By się chciało chcieć uczyć się. Ktoś musi pokazać sens. By przymuszony niewolnik nie szedł na skróty i nie ściągał, by nie poświadczać oszukanych umiejętności, wiedzy czy kompetencji. A przecież doświadczamy tego od dziesięcioleci w edukacji, ze ściąganiem, wyciekiem pytań egzaminacyjnych, plagiatami, pisaniem na zlecenie, kupowaniem dyplomów na bazarze itd. Nic nowego.
Do czego potrzebny jest czy będzie człowiek w wieku XXI? Czyli już teraz. W obecności automatyzacji i algorytmów. Czyli nieludzkich podmiotów i aktorów życia społecznego, gospodarczego, cywilizacyjnego. Są obok nas. Współtworzą rzeczywistość i nas samych.
Bez wątpienia AI i algorytmy mocno zmieniają życie społeczne, zmieniają nas cywilizacyjnie. Czy potrafimy się dostosować? Odkryć dobre strony AI i sensownie je wykorzystać? Narzędzie jest tylko narzędziem. Nóż może posłużyć do krojenia chleba jak i do zabijania. To od użytkownika tego narzędzia zależy, jak zostanie wykorzystane.
Dla kogo w edukacji narzędzia takie jak Chat GPT są zagrożeniem? Dla tych co wymagają od uczniów pracy odtwórczej, pamięciowej (bo te narzędzia AI pomogą ściągać). Zagrożona jest wiedza podająca: wykładanie i sprawdzanie czy zapamiętany został przekazany materiał. Gdy własna wiedza (sprawdzającego) stanowi punkt porównawczy, niczym wzorzec z Sevres. Dla innych nie stanowi zagrożenia. O narastającym rozdzieleniu w zawodzie nauczycielskim, niczym ze specjacją rozrywającą, jeszcze napiszę. Bo to niezwykle ciekawe.
Notka o autorze: Stanisław Czachorowski jest biologiem, ekologiem, nauczycielem i miłośnikiem filozofii przyrody, profesorem i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, a także członkiem grupy Superbelfrzy RP. Prowadzi blog Profesorskie Gadanie: https://profesorskiegadanie.blogspot.com.
Przeczytaj także:
- Sztuczna inteligencja jest jak gatunek inwazyjny...
- Sztuczna inteligencja pisze pracę dyplomową i zdaje test...
Ostatnie komentarze