W szkole czy poza szkołą: jak się uczymy w epoce postindustrialnej?

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Codziennie przed warszawskim Centrum Nauki Kopernik ustawiają się długie kolejki dzieci, młodzieży i dorosłych, spragnionych nowoczesnej edukacji naukowej. Jest to materialny dowód na to, że kryzys zainteresowań poznawczych, i to w uchodzącym wśród młodzieży za nieciekawy obszarze nauk przyrodniczych, jest mitem. Faktem jest natomiast głęboka zmiana cywilizacyjna, która skutkuje innymi oczekiwaniami uczniów i nowym środowiskiem edukacyjnym, które na te oczekiwania odpowiada.(C) Centrum Nauki Kopernik

Młodzi ludzie uczestniczący w piknikach naukowych, festiwalach nauki, warsztatach i zajęciach terenowych prowadzonych przez organizacje pozarządowe często pytają z żalem: czy tak nie mogłoby być w szkole? Dlaczego lekcje są nudne, a nauczyciele nie potrafią zarazić nas pasją? Łatwo zrozumieć rozczarowanie uczniów, choć warto powstrzymać się przed pokusą zbyt łatwego potępienia nauczycieli. Szkoła nie tylko przekazuje wiedzę w sposób ustrukturyzowany i kształci umiejętności, ale ma także obowiązek certyfikacji po uprzednim sprawdzeniu, ile nauczyli się uczniowie. Testy, pozwalające porównać osiągnięcia uczniów w różnych szkołach, przyczyniły się do obiektywizacji oceny wyników nauczania i pozwoliły na zniesienie egzaminów wstępnych na uczelnie wyższe. Ale z drugiej strony testy nie uwzględniają (ani tym bardziej nie promują) kreatywności ani umiejętności współdziałania i często przyczyniają się do trywializacji procesu uczenia się. A właśnie wyniki osiągane przez uczniów w testach bardzo często decydują o ocenie szkoły, także przez uczniów i rodziców.

Bardzo interesujące badanie – ROSE. The Relevance of Science Education, zainicjowane na Uniwersytecie w Oslo i prowadzone obecnie w kilkudziesięciu krajach na całym świecie, w tym w Polsce i wielu innych krajach Unii Europejskiej, pokazuje zaskakującą zależność między HDI (wskaźnikiem rozwoju społecznego) kraju, a postawą badanych wobec matematyki, nauk przyrodniczych, inżynieryjnych i techniki. Uczniowie objęci badaniem (wszyscy w wieku 15 lat) z krajów o niższym poziomie edukacji formalnej mają wobec nauki i techniki pozytywny stosunek, pokładają w ich rozwoju duże nadzieje, lokują je w obszarze cenionych przez siebie wartości i są relatywnie często zainteresowani podjęciem studiów i pracy w tych kierunkach. Z kolei uczniowie z krajów o wysokim poziomie HDI i tym samym wysokim poziomie kształcenia formalnego (między innymi z krajów skandynawskich, Islandii, a poza Europą Japonii) zachowują zainteresowanie różnymi tematami naukowymi, ale cechuje ich sceptyczny stosunek do nauki jako przedmiotu nauczanego w szkole, a także do roli, jaką nauka i technika odgrywa w rozwoju społecznym i cywilizacyjnym. Ta niepokojąca zależność zdaje się wskazywać, że wysoka efektywność nauczania w szkole, formalnie weryfikowana i certyfikowana, wpływa na sceptyczną, a czasem negatywną postawę młodych ludzi wobec dziedzin, w których osiągnęli znaczną biegłość. A właśnie postawy i wartości są czymś trwalszym od dobrze nawet skumulowanej wiedzy.

Model szkoły, ukształtowanej w epoce przemysłowej, wydaje się dość mocno kontrastować z rzeczywistością ery cyfrowej. Ery, w której ilość wiedzy podwaja się co 2–3 lata, dostęp do informacji jest powszechny, a jedynym stałym paradygmatem stała się nieuchronność zmiany. Przemiany cywilizacyjne następują tak dramatycznie szybko, że znaczna część wiedzy i mądrości przekazywanej z pokolenia na pokolenie jest bezużyteczna. Siłą rzeczy szkoła, która utraciła swój wymiar opresyjny, ale zachowała nieco konserwatywny charakter, zmaga się z zaproponowaniem takiego modelu edukacji, który byłby atrakcyjny dla młodego pokolenia, oferując oprócz wiedzy i umiejętności także autentyczne przeżycie, rzeczywisty, praktyczny kontekst, bliskość życia i adekwatność do predyspozycji, talentów i indywidualnych celów każdego ucznia. Ten właśnie rys szkolnictwa formalnego, powszechnie występujący w krajach wysoko rozwiniętych, został trafnie uchwycony w badaniu ROSE.

Profesor John Falk z Oregon State University, wieloletni dyrektor Institute for Learning Innovation i jeden z najwybitniejszych specjalistów w obszarze edukacji pozaszkolnej, dowiódł, że większość wiedzy naukowej, jaką w ciągu swego życia pozyskują Amerykanie, nie pochodzi z edukacji szkolnej. Ta tendencja zmienia się w czasie na niekorzyść szkoły. I nie jest to w żadnej mierze oskarżenie pod adresem szkoły – po prostu rynek pracy wymusza kształcenie przez całe życie, pracujemy coraz krócej i dysponujemy większą ilością wolnego czasu, dostęp do Internetu staje się powszechny, a jego zasoby coraz bogatsze. Również dzieci chętniej biorą udział w aktywnościach edukacyjnych organizowanych poza szkołą po prostu dlatego, że służą one rozbudzeniu i zaspokojeniu ciekawości, a nie realizacji określonego celu dydaktycznego. Wszystko to sprawiło, że panorama zajęć edukacyjnych poza szkołą stała się zaskakująco bogata.

Co się na nią składa? Wizyty i zajęcia organizowane w muzeach, centrach nauki, ogrodach zoologicznych, oceanariach i parkach narodowych, niezwykle bogata paleta zajęć tworzonych i realizowanych przez fundacje i stowarzyszenia. Ważną rolę odgrywają koła zainteresowań i organizacje hobbystyczne – tam ludzie w różnym wieku uczą się, realizując swoje pasje. Taka działalność często jest prowadzona w domach kultury i bibliotekach. Inspirujące zajęcia prowadzą instytucje artystyczne, w tym galerie, muzea sztuki i teatry. Nie można też zapomnieć o przestrzeni do indywidualnego poszerzania wiedzy poprzez zasoby Internetu i media społecznościowe.

Uczenie się w tych nie-szkolnych okolicznościach wyróżniają pewne wspólne cechy, które decydują o wartości tej formy edukacji. Wyobraźmy sobie warsztaty, polegające na wspólnym – w kilkuosobowych zespołach – konstruowaniu modeli statków powietrznych. Wszyscy uczestnicy wykonują jakieś działania, są włączeni w pracę, mają wspólny cel, w którego realizację się angażują. Sami wykonują czynności, do których są lepiej predysponowani, a jednocześnie odkrywają, że efekt pracy zespołowej będzie lepszy, jeśli dokonają właściwego jej podziału. Identyfikują i rozwiązują problemy, stawiają hipotezy i w drodze eksperymentalnej weryfikują je. Szukają nowych rozwiązań, które odróżnią ich statek od innych i pozwolą im szybciej go zbudować. Konkurują z innymi zespołami w nieantagonizujący sposób, a na koniec mogą odczuwać satysfakcję ze skonstruowania modelu.

W tym prostym działaniu uczestnicy uczyli się poprzez metody aktywizujące, zaangażowali się emocjonalnie w proces poznawczy – co, jak wiemy dzięki psychologii kognitywnej, jest kluczem do skutecznego poznania – odkrywali swoje predyspozycje i talenty, skutecznie współpracowali z innymi, co pozwoliło im szybciej osiągnąć cel – jak w realnym życiu, poznali zasady myślenia naukowego, byli kreatywni i innowacyjni, konkurencyjni, ale bez burzenia więzi społecznych, wreszcie mogli odczuć satysfakcję z osiągniętego celu. Przy okazji znakomicie poznali konstrukcje statków powietrznych, docenili pracę inżynierów konstruktorów i zrozumieli co najmniej kilka praw fizyki, których wcześniej nauczyli się w szkole. Całemu procesowi towarzyszyła motywacja – kluczowa cecha, bez której nie ma ani dobrego ucznia, ani dobrego pracownika, ani dobrego obywatela.

Interesująca jest też relacja uczący – uczący się. Ma ona charakter partnerski, uczący jest raczej organizatorem zajęć i doradcą, który może wskazać właściwe rozwiązanie, ale nie narzuca go. Co więcej, jest otwarty na propozycje uczących się i przyjmuje, że sam może się czegoś od nich nauczyć. Uczący się są, bez względu na wiek, traktowani poważnie i podmiotowo. Sami uczący się mogą występować w różnych rolach wobec swoich koleżanek i kolegów – doradzać lub przyjmować porady. W pewnym sensie, mimo jasno określonych ról, wszyscy uczestnicy uczą i uczą się. Jeżeli te zajęcia, które podaliśmy jako przykład, odbywają się na terenie aeroklubu, gdzie można spotkać prawdziwych pilotów, obejrzeć samoloty i mechaników przy pracy – to uczestnicy warsztatów mają do czynienia z rzeczywistym kontekstem i lepiej zrozumieją, jakie zastosowania w realnym życiu może mieć to, czego właśnie się nauczyli. A część z nich, po powrocie do domu, zajrzy do Internetu, wyszuka informacje, które ich zainteresowały w związku z przeprowadzonymi właśnie zajęciami i podzieli się nimi z przyjaciółmi na Facebooku lub innym portalu społecznościowym.

Warto zwrócić uwagę, że edukacja pozaszkolna jest nie tylko atrakcyjna dla uczniów, ale ma także liczne walory społeczne. Z badań ROSE wiemy, że osobiste zainteresowanie jest kluczem do sukcesu zawodowego w dziedzinach, które uważamy za kluczowe dla rozwoju nowoczesnego społeczeństwa. Cała Europa, i Polska nie jest tu wyjątkiem, zmaga się z brakiem inżynierów i absolwentów studiów przyrodniczych i matematycznych. Słusznie pokładamy nadzieję na rozwój naszego kraju w wysokich kwalifikacjach pracowników, innowacyjności w biznesie i usługach, a nie w dostarczaniu taniej siły roboczej na zachodnie rynki. Edukacja pozaszkolna wiąże uczenie się z realnym światem, rozwija motywację, pomaga kształtować indywidualne postawy i odnajdywać swoje indywidualne talenty – bo jej mniej zuniformizowany kształt pozwala skoncentrować się na potrzebach pojedynczych osób, a nie zbiorowości uczniów. Rozbudza też chęć uczestnictwa, buduje aktywną postawę społeczną – a z wielu badań wynika, że aktywność często jest dziedziczona społecznie. Dzieci rodziców, którzy nie byli harcerzami, nie tańczyli amatorsko, nie brali udziału w turniejach szachowych, nie dokarmiali słonia w zoo, ani nie trenowali siatkówki, niestety zachowują bierność znacznie częściej niż dzieci rodziców aktywnych.

Na potrzeby tego artykułu posługuję się zazwyczaj pojęciem „edukacja pozaszkolna” lub „edukacja poza szkołą”, ale w istocie terminologia jest źródłem sporego zamieszania. Zazwyczaj mówi się o występowaniu edukacji formalnej, czyli szkolnej, pozaformalnej – intencjonalnej i zorganizowanej, oraz nieformalnej, przebiegającej nieintencjonalnie i bez pośredników. Towarzyszy temu postulat certyfikacji edukacji pozaformalnej w celu społecznego uznania jej wartości. Stąd tylko krok do unicestwienia tego, co jest wartością edukacji poza szkołą poprzez nadanie jej cech edukacji szkolnej. Podział na edukację pozaformalną i nieformalną też jest co najmniej nieostry. Bo czy powodem i celem wizyty w zoo, muzeum czy centrum nauki jest zawsze edukacja? Nie, w co najmniej połowie przypadków celem jest chęć ciekawego spędzenia czasu. W żaden sposób nie zmienia to faktu uczenia się w tych okolicznościach, przeciwnie, jest warunkiem skutecznego uczenia się. Z drugiej strony nie warto chyba budować sztucznego muru pomiędzy zajęciami warsztatowymi, wycieczką terenową czy wizytą w muzeum sztuki, a samodzielnym poszerzaniem wiedzy, będącym jej bezpośrednim wynikiem. Celem zorganizowanych zajęć powinno być właśnie to, co stanie się po ich zakończeniu. Amerykanie wprowadzili niezwykle użyteczne pojęcie: free choice learning, które najtrafniej opisuje charakter edukacji poza szkołą. To uczący się wybiera i decyduje, kiedy, z kim, gdzie, czego i w jaki sposób chce się uczyć. Kwestia definicji ma chyba jednak mniejsze znaczenie od dobrego zrozumienia, jakie wartości niesie ze sobą uczenie się poza szkołą i jak najlepiej je wykorzystać dla dobra uczącego się i korzyści społecznej.

(C) IBNGRJak zatem najlepiej można wykorzystać ogromny potencjał, tkwiący w edukacji pozaszkolnej? Odpowiedzi na to pytanie trzeba chyba poszukiwać w dwóch obszarach. Po pierwsze – poprzez świadome wykorzystanie zasobów edukacji pozaszkolnej przez edukację szkolną. Znaczna część aktywności edukacyjnych może być z większym sukcesem realizowana poza szkołą, wspierając jednocześnie cele, jakie stawia sobie szkoła. Po drugie – poprzez wzajemne uczenie się, poznawanie swoich kompetencji. Szkoła z powodzeniem może wykorzystywać niektóre metody stosowane przez środowisko pozaszkolne, zaś edukatorom przyda się lepsze poznanie potrzeb szkoły. Obserwując uważnie żywiołowy rozwój edukacji pozaszkolnej i coraz głębszą refleksją nad jej znaczeniem, podejmowaną w wielu wysoko rozwiniętych krajach (np. Finlandia, Wielka Brytania, USA), mogę zaryzykować twierdzenie, że jest to jeden z najbardziej perspektywicznych, choć niekoniecznie oczywistych kierunków rozwoju nowoczesnej edukacji. A Polska dysponuje w tej dziedzinie co najmniej dwoma atutami: rozległą siecią pełnych pasji edukatorów i bardzo otwartym, głodnym wiedzy społeczeństwem. Tylko od nas zależy, jak je wykorzystamy.

Autor jest dyrektorem Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.

Wypowiedź Roberta Firmhofera opublikowana została przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową w zeszycie Wolność i Solidarność nr 36 „Jak wykorzystać potencjał edukacji pozaszkolnej w Polsce”. Red. Piotr Zbieranek, Gdańsk, 2011. Publikacja w wersji elektronicznej dostępna jest na stronie Polskiego Forum Obywatelskiego.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...
Jak się zadaje pytanie całej klasie to nie odpowiadają nieśmiali. Te rady są ok tylko dla tych, któr...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie