Twierdzimy, że robimy to codziennie, ale czy świadomie nadajemy temu znaczenie. W jaki sposób pracujemy nad rozwijaniem w sobie postawy skoncentrowanej na przygotowaniu uczniów do samodzielnego, odpowiedzialnego życia? To wszystko wydaje się być oczywiste, ale cały czas słabo obecne w codziennej szkolnej praktyce. Brakuje w niej czasu na autentyczne budowanie charakteru, kształtowanie nawyków skutecznego działania, pracy nad własnym rozwojem i okazji do odkrywania ważnych dla każdego z nas wartości, priorytetów i pryncypiów.
Co dalej po „dobrej zmianie”?
Statystyki odwiedzin bloga „Wokół szkoły” pokazują, że moje artykuły stanowiące bieżącą publicystykę oświatowo-polityczną (takie jak „Pani minister w trzech interakcjach…” czy „Houston, mamy problem!”) mają wielokrotnie więcej czytelników niż teksty bardziej refleksyjne, wśród których szczególnie mizernym odbiorem odznaczył się „System edukacji w służbie społeczeństwa”. Smuci mnie to, choć niespecjalnie zaskakuje, bowiem powszechnie wiadomo, że „klikalność” jest wprost proporcjonalna do ładunku emocjonalnego przekazu.
Dekalog Eduzmieniacza
Jeśli chcesz być skutecznym Eduzmieniaczem, przede wszystkim zmień słowa: "nie da się", "to niemożliwe" na "jak sprawić, by...". To pierwsza zasada, pozadekalogowa. Powiedzmy punkt startowy, z którym łatwiej będzie nam podążać do wytyczonego celu.
Z czym się mija tradycyjna szkoła?
W marcu 2018 czterech nauczycieli z Polski uczestniczyło w światowym forum edukatorów Microsoft – Education Exchange w Singapurze. Na co dzień uczą dzieci i młodzież w szkołach w Gdyni, Koziegłowach, Pogorzeli i Radomiu. Dla Karoliny Antkowiak, Oktawii Gorzeńskiej, Łukasza Gierka oraz Dawida Łasińskiego praca z uczniami to jednak nie tylko zawód. To pasja, za którą teraz zostali docenieni i wyróżnieni tytułem najbardziej innowacyjnych edukatorów na świecie.
Znaki czasu i dlaczego tak jest, jak jest?
Już od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania na blogu o zjawiskach, które w sposób szczególny odzwierciedlają zmiany, jakie zaszły w społeczeństwie na przestrzeni ostatnich lat; ważnych z punktu widzenia refleksji pedagogicznej. Muszę zresztą przyznać się do pewnej fascynacji tymi swoistymi „znakami czasów”, jeszcze niedawno trudnymi do wyobrażenia, a teraz spokojnie mieszczącymi się w spektrum normalności. Przedziwna to fascynacja, często pełna niedowierzania, czasem też zadumy nad społeczeństwem najwyraźniej pozbawionym drogowskazów, które kiedyś wydawały się ponadczasowe.
Edukacja – dlaczego, jak i co?
Każda organizacja musi odpowiedzieć sobie na pytania o zasadnicze cele swego działania. Uzasadnione jest zatem pytanie, jaki jest zasadniczy cel edukacji, którą współtworzymy? A mówiąc wprost – kim (jacy) mają być w przyszłości młodzi ludzie, których kształcimy? W moim przekonaniu sensem szkoły powinno być wykształcenie ludzi, którzy dzięki swej edukacji będą mogli być w życiu szczęśliwi – będą potrafili wykorzystywać w pracy swoje zdolności i realizować zainteresowania, umieć tworzyć pozytywne relacje z innymi i w nich funkcjonować.
Rodzice rodzą się z kapusty
W naszych szkołach mamy wieczny problem z rodzicami. Są oni roszczeniowi, „bezstresowo” wychowują swoje dzieci, dzieci wchodzą im na głowy, rozpuszczają, fatalnie komunikują się ze szkołą, mają w głębokim poważaniu uwagi nauczycieli. Rodzice często gęsto czepiają się wszelkich aktywności, które wykonuje nauczyciel. Ich wątpliwości bywają uzasadnione, ale w większości przypadków całkowicie odstają od realiów szkolnych…