Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Czy to stare przysłowie jest nadal aktualne? Zapewne tak, ale czego przede wszystkim Jaś ma się nauczyć w szkole? To pytanie jest szczególnie aktualne w dobie Internetu i telefonów komórkowych, gdzie informacje odnośnie tego jak zbudowany jest pantofelek, czy kiedy było Powstanie Styczniowe są na wyciągnięcie ręki.
Podstawowy dylemat sprowadza się do tego, czy dzieci w szkole będą uczyć się przede wszystkim rozwiązywania testów, czy też będą nabywać umiejętności rozwiązywania problemów i zdobywania potrzebnych informacji.
Patrząc w przyszłość, szkoła może rozwijać się co najmniej w dwóch kierunkach. Ten pierwszy zakłada kontynuację. Edukacja w dalszym ciągu będzie bazować na ustalonych centralnie programach oraz egzaminach i testach weryfikujących wiedzę uczniów. Taki system pozwoli – według niektórych pozornie – zdobyć każdemu uczniowi porównywalne wykształcenie, na pewnym ustalonym odgórnie poziomie. Jest to scenariusz formatowania – czyli przekazywania uczniom konkretnej wiedzy i umiejętności, które mają pozwolić im odnaleźć się w szerszej wspólnocie, a także na rynku pracy. Zaletą tego systemu może być jego powszechność i użyteczność, pod warunkiem, że programy kształcenia nie są zbyt przeładowane i rzeczywiście są dostosowane do potrzeb na rynku pracy.
Inny kierunek rozwoju edukacji i szkoły to ich ukierunkowanie na proces formowania się uczniów. W tym modelu szkoła staje się przede wszystkim przestrzenią dla nieskrępowanego eksperymentowania. Uczeń stykając się z różnymi sytuacjami problemowymi stawianymi przez nauczyciela lub otoczenie i napędzany wrodzoną ciekawością dociera do rozwiązań i samodzielnie przyswaja sobie potrzebą wiedzę i umiejętności. W systemie edukacji następuje rewolucja! Uczeń w oparciu o współpracę z nauczycielem może samodzielnie decydować o swojej ścieżce uczenia się, bez specjalnego oglądania się na ustalenia centralnych programów i komisji egzaminacyjnych. Także szkoły zdobywają większą i realną autonomię. Dużą uwagę zwraca się na indywidualny potencjał każdego ucznia, a nauczanie skupia się na wspieraniu i rozwijaniu ich naturalnych talentów. W tym scenariuszu uczeń przyjmuje rolę badacza, który odkrywa świat, a zadaniem nauczyciela jest jedynie wesprzeć go w tym spontanicznym procesie. W rezultacie wykształcenie każdego z uczniów – pomimo posiadanych dyplomów i zaświadczeń – będzie zupełnie nieporównywalne.
Wizja ta brzmi może trochę utopijnie, ale wydaje się możliwa, zwłaszcza z uwagi na rozwój nowych technologii pozyskiwania informacji i komunikowania się. Indywidualny tryb nauczania od pewnego momentu mógłby realizować się w przestrzeni wirtualnej, gdzie w jednej klasie, czy też nad danym projektem pracowaliby uczniowie z różnych szkół i z różnych miejscowości. Scenariusz ten niesie jednak także pewne ryzyka związane z nierównym punktem startu poszczególnych uczniów – o ich sukcesie lub porażce edukacyjnej w większym stopniu może bowiem decydować kapitał intelektualny i kulturowy wyniesiony z domu. Problem ten jest jednak także obecny w scenariuszu zakładającym odgórne zarządzanie programami edukacyjnymi.
Wydaje się, że obecnie idziemy raczej w kierunku systemu bazującego na centralnych programach i testach, licząc, że tak zorganizowana publiczna edukacja zapewni sukces jednostkom i całej społeczności. Pojawia się jednak pytanie, czy rzeczywiście jest to system skuteczny, skoro takie poruszenie wywołują popularne ostatnio w kanale You Tube odcinki z cyklu „Matura to bzdura”. Wynika z nich jasno, że statystyczny młody Polak ma problemy z umiejscowieniem na mapie Europy Hiszpanii, nie wie kto napisał Pana Tadeusza, a podstawowe zagadnienia matematyczne i fizyczne są dla niego „czarną dziurą”. Jednocześnie poważne, porównawcze badania międzynarodowe PISA pokazują, że polscy uczniowie są mistrzami jedynie w rozwiązywaniu problemów typowych, natomiast kiedy mają się zabrać za coś, z czym się jeszcze nie spotkali na lekcjach, bezradnie rozkładają ręce.
To który scenariusz przyszłości edukacji się ostatecznie zrealizuje zależy w dużej mierze od nas i naszej mentalności. Przełożenie na polityków i realizowane przez nich programy jest może odległe, ale z pewnością jako rodzice mamy wpływ na ścieżkę edukacyjną naszych dzieci i oczekiwania formułowane w stosunku do szkoły. Pójście na wywiadówkę może być więc tak samo istotnym obowiązkiem obywatelskim jak udział w wyborach.
Autorzy są pracownikami Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Artykuł powstał na bazie prac panelu „Edukacja i wiedza” w projekcie foresight’u regionalnego „Pomorze 2030” realizowanego przez Instytut i współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej. Więcej informacji i pełne scenariusze na stronie www.Pomorze2030.pl. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do dyskusji!
Patrząc w przyszłość, szkoła może rozwijać się co najmniej w dwóch kierunkach. Ten pierwszy zakłada kontynuację. Edukacja w dalszym ciągu będzie bazować na ustalonych centralnie programach oraz egzaminach i testach weryfikujących wiedzę uczniów. Taki system pozwoli – według niektórych pozornie – zdobyć każdemu uczniowi porównywalne wykształcenie, na pewnym ustalonym odgórnie poziomie. Jest to scenariusz formatowania – czyli przekazywania uczniom konkretnej wiedzy i umiejętności, które mają pozwolić im odnaleźć się w szerszej wspólnocie, a także na rynku pracy. Zaletą tego systemu może być jego powszechność i użyteczność, pod warunkiem, że programy kształcenia nie są zbyt przeładowane i rzeczywiście są dostosowane do potrzeb na rynku pracy.
Inny kierunek rozwoju edukacji i szkoły to ich ukierunkowanie na proces formowania się uczniów. W tym modelu szkoła staje się przede wszystkim przestrzenią dla nieskrępowanego eksperymentowania. Uczeń stykając się z różnymi sytuacjami problemowymi stawianymi przez nauczyciela lub otoczenie i napędzany wrodzoną ciekawością dociera do rozwiązań i samodzielnie przyswaja sobie potrzebą wiedzę i umiejętności. W systemie edukacji następuje rewolucja! Uczeń w oparciu o współpracę z nauczycielem może samodzielnie decydować o swojej ścieżce uczenia się, bez specjalnego oglądania się na ustalenia centralnych programów i komisji egzaminacyjnych. Także szkoły zdobywają większą i realną autonomię. Dużą uwagę zwraca się na indywidualny potencjał każdego ucznia, a nauczanie skupia się na wspieraniu i rozwijaniu ich naturalnych talentów. W tym scenariuszu uczeń przyjmuje rolę badacza, który odkrywa świat, a zadaniem nauczyciela jest jedynie wesprzeć go w tym spontanicznym procesie. W rezultacie wykształcenie każdego z uczniów – pomimo posiadanych dyplomów i zaświadczeń – będzie zupełnie nieporównywalne.
Wizja ta brzmi może trochę utopijnie, ale wydaje się możliwa, zwłaszcza z uwagi na rozwój nowych technologii pozyskiwania informacji i komunikowania się. Indywidualny tryb nauczania od pewnego momentu mógłby realizować się w przestrzeni wirtualnej, gdzie w jednej klasie, czy też nad danym projektem pracowaliby uczniowie z różnych szkół i z różnych miejscowości. Scenariusz ten niesie jednak także pewne ryzyka związane z nierównym punktem startu poszczególnych uczniów – o ich sukcesie lub porażce edukacyjnej w większym stopniu może bowiem decydować kapitał intelektualny i kulturowy wyniesiony z domu. Problem ten jest jednak także obecny w scenariuszu zakładającym odgórne zarządzanie programami edukacyjnymi.
Wydaje się, że obecnie idziemy raczej w kierunku systemu bazującego na centralnych programach i testach, licząc, że tak zorganizowana publiczna edukacja zapewni sukces jednostkom i całej społeczności. Pojawia się jednak pytanie, czy rzeczywiście jest to system skuteczny, skoro takie poruszenie wywołują popularne ostatnio w kanale You Tube odcinki z cyklu „Matura to bzdura”. Wynika z nich jasno, że statystyczny młody Polak ma problemy z umiejscowieniem na mapie Europy Hiszpanii, nie wie kto napisał Pana Tadeusza, a podstawowe zagadnienia matematyczne i fizyczne są dla niego „czarną dziurą”. Jednocześnie poważne, porównawcze badania międzynarodowe PISA pokazują, że polscy uczniowie są mistrzami jedynie w rozwiązywaniu problemów typowych, natomiast kiedy mają się zabrać za coś, z czym się jeszcze nie spotkali na lekcjach, bezradnie rozkładają ręce.
To który scenariusz przyszłości edukacji się ostatecznie zrealizuje zależy w dużej mierze od nas i naszej mentalności. Przełożenie na polityków i realizowane przez nich programy jest może odległe, ale z pewnością jako rodzice mamy wpływ na ścieżkę edukacyjną naszych dzieci i oczekiwania formułowane w stosunku do szkoły. Pójście na wywiadówkę może być więc tak samo istotnym obowiązkiem obywatelskim jak udział w wyborach.
Autorzy są pracownikami Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Artykuł powstał na bazie prac panelu „Edukacja i wiedza” w projekcie foresight’u regionalnego „Pomorze 2030” realizowanego przez Instytut i współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej. Więcej informacji i pełne scenariusze na stronie www.Pomorze2030.pl. Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do dyskusji!
Projekt „Pomorze 2030 – scenariusze rozwoju i kluczowe technologie”
realizowany przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową jest
współfinansowany przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka
2007-2013. Patronat nad projektem objął Urząd Marszałkowski Województwa
Pomorskiego.
Ostatnie komentarze