Sidebar

20
Pt, Cze

Czy mało liczne klasy są lepsze?

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Odpowiedź twierdząca wydaje się oczywista. Przekonani są o tym nauczyciele i rodzice. Nauczyciele wolą uczyć mniejsze klasy, bo mają więcej czasu dla indywidualnych uczniów, rodzice wybierają dla dzieci szkoły prywatne, bo z reguły maja mniejsze klasy. Przyjęło się sądzić, że najlepsza liczba uczniów w klasie to około 16, tak jak mała grupa warsztatowa.

Jednak badania nie potwierdzają naszego przekonania. Profesor John Hattie uważa, że samo zmniejszenie liczebności klasy ma bardzo mały wpływ na wyniki uczniów – 0,21. W „skali” Hattiego interwencje, które się opłacają mają co najmniej 0,4 i tak np. przekazywanie uczniowi przez nauczyciela informacji zwrotnej – 0,73; doskonalenie nauczycieli – 0,62. Odsyłam do książki Johna Hattiego – Widoczne uczenie się uczniów dla nauczycieli.

O co tu chodzi?

W tym artykule przytoczę jeszcze inne badania wykonane ostatnio w USA. Ale zanim to zrobię postaram się pospekulować samodzielnie. Dlaczego mylimy się w naszej opinii?

Moim zdaniem wynika to z tego, że nauczycielowi jest znacznie wygodniej uczyć małe klasy, ma więcej czasu dla poszczególnych uczniów, mniej sprawdzianów do sprawdzenia, mniej problemów. Ma szansę śledzić na bieżąco postępy uczniów i do nich dostosowywać swoje nauczanie. Ma też więcej czasu podczas lekcji, choćby dlatego, że zajmuje się mniejszą liczbą uczniów. To wszystko jest logiczne i tym też kierują się rodzice posyłając dzieci do szkoły. Moje doświadczenia nauczycielskie też to potwierdzają. Choć, gdy uczyłam bardzo małe klasy, to widziałam też negatywny wpływ na moich uczniów, polegał on na tym, że był mały wybór z kim można było razem wykonywać prace i uczniowie mieli mało możliwości uczenia się od siebie nawzajem. Ale nie zajmujmy się skrajnościami, zatrzymajmy się na liczebności klas od 15 uczniów wzwyż. Gdy zaczynałam pracę uczyłam klasy, które liczyły ponad 40 uczniów. Była to bardzo ciężka praca i wymagała innej „techniki”, której musiałam się sama uczyć. W tak licznych klasach trzeba organizować prace w mniejszych grupach, stawiać na uczenie się uczniów od siebie wzajemnie. Tak zwana indywidualizacja jest wtedy ograniczona albo dzieje się w malej grupie uczniowskiej. Bardzo ważna jest współpraca nauczyciela z uczniami, uczniowska samoocena i komunikacja z nauczycielem. Uczeń w większej klasie musi być bardziej samodzielny, w mniejszej ma szansę na prowadzenie indywidualne przez nauczyciela.

O tym, że można z powodzeniem uczyć klasy większe wiem z pedagogiki waldorfskiej, gdzie w szkołach prowadzonych tą metoda bywa dużo uczniów. Ale tam są też metody, które podpowiadają, jak uczyć takie klasy. Tam uczy się inaczej. Ale to jest zmiana całej koncepcji nauczania i nie daje jej się wprowadzić w zwyklej publicznej szkole, która ma wiele sztywnych ograniczeń.

Mój wniosek jest taki: jeśli mamy większe klasy, to musimy inaczej uczyć i musimy się tego nauczyć, jak to robić. Również system musi być w tym przypadku bardziej elastyczny, aby nauczyciel mógł efektywnie pracować. Niestety nie uczymy tego przyszłych nauczycieli na studiach i często nauczyciel stosując to, czego się nauczył podczas studiów, jest bezradny w dużej klasie. Duża klasa musi działać jak drużyna, a właściwie jak szczep harcerski, gdzie każdy zna swoje obwiązki i ma możliwość działania w mniejszej drużynie.

A teraz na poparcie tezy, że mniejsze klasy nie załatwiają sprawy, przytoczę fragmenty artykułu Jill Barshay (The Hechinger).

W wielu krajach, a szczególnie w USA w ciągu ostatnich 50 lat zainwestowano w mniejsze klasy. Średnio w roku 1970 było w klasach 22,3 dzieci; w 1985 -17,9 ; w 2008 – 15,3 roku. Potem w wyniku pogorszenia się sytuacji gospodarczej zwiększono liczbę dzieci w klasach w roku 2014 średnio do – 16,1.

Badania przeprowadzone w październiku 2018 r pokazały jednak, że korzyści z obniżenie liczebności klas np. w dziedzinie czytania są bardzo małe, a w umiejętnościach matematycznych nie ma ich w ogóle.

Zmniejszenie liczby uczniów w klasach jest za to bardzo kosztowne. Dodatkowo zauważono, że małe klasy mogą przynieść w stosunku do niektórych uczniów efekty wprost odwrotne niż byśmy chcieli.

Campbell Collaboration przeprowadziło 127 badań w 41 krajach obejmujących klasy od przedszkola do matury. Badania uwzględniały porównywanie wyników testów uczniów w mniejszych klasach i w klasach liczebnie większych.

Odrzucono badania, które mogłyby być zaburzone przez stronniczość lub przez inne czynniki „mylące”. Na przykład, nie brano pod uwagę szkół i klas, gdzie rodzice mogli mieć wpływ na wybór klasy, do której uczęszcza dziecko lub klasy, gdzie właśnie realizowano jakiś eksperyment. Starano się również, aby uczniowie z badanych klas pochodzili z podobnych środowisk i aby wyniki początkowe uczniów były zbliżone.

Ostatecznie zakwalifikowano do analizy tylko 10 badań, ze szkół Stanów Zjednoczonych, Holandii i Francji.

Stwierdzono, że losując wynik ucznia w czytaniu, mamy tylko 53 procent szansy, że losowo wybrany wynik ucznia z małej klasy będzie lepszy niż losowo wybrany wynik testu ucznia z większej klasy. „To bardzo mały efekt” – napisali naukowcy. W gruncie rzeczy jest to niewiele więcej niż wynik rzucania monetą.

W matematyce ogólne wyniki testów były nieco niższe w małych klasach, ale nie było statystycznie istotne.

Autorzy badań uważają, że taka konkluzja wynikająca z badań, może być wynikiem tego, że przy redukcji liczebności klas szkoła potrzebuje zatrudnić więcej nauczycieli, nowi nauczyciele mogą być mniej doświadczeni i mniej skuteczni niż ci, co prowadzili zajęcia wcześniej. Inny badacz uważa, że przyczyna może leżeć gdzie indziej – w większych klasach szkoła może organizować więcej zajęć dodatkowych dla uczniów, którzy mają trudności.

Andreas Schleicher, dyrektor Wydziału ds. Edukacji i Umiejętności w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju twierdzi, że w USA przeceniają wartość małych klas, a nie doceniają dostatecznie doskonalenia dobrego nauczania. W swojej książce World Class (2018) Schleicher obala „mit”, że „mniejsze klasy zawsze oznaczają lepsze wyniki”. Jego zdaniem dobre edukacje np. w Japonii, Korei Południowej i Chinach mają większe klasy, ale wydają więcej na doskonalenie pracy nauczyciela, szczególnie w umiejętności planowanie dobrych lekcji i poświęcania więcej efektywnej uwagi uczniom poza zajęciami. Zasadnicze pytanie jest, gdzie rozlokujemy środki na edukację. Jeśli mamy je ograniczone, to pytaniem jest: czy lepiej jest zmniejszyć klasy, zwiększyć pensje nauczycieli, przeznaczyć środki na dodatkowe zajęcia dla uczniów, czy wydłużyć godziny pracy nauczycieli? Okazuje się, że lesze wyniki od zmniejszenia liczby uczniów w klasach może dać każda z pozostałych inwestycji.

 

Notka o autorce: Danuta Sterna – była nauczycielka matematyki i dyrektorka szkoły, ekspertka merytoryczna w programie Szkoła Ucząca Się (SUS) (prowadzonym przez CEO i PAFW), autorka książek i publikacji dla nauczycieli, propaguje ocenianie kształtujące w polskich szkołach. Niniejszy wpis pochodzi z jej bloga w partnerskiej platformie Edunews.pl – www.osswiata.pl.

 

Komentarze (10)
This comment was minimized by the moderator on the site
No cóż, żaden czynnik, w żadnym procesie nie działa w izolacji i tak samo jest z mniej lub bardziej licznymi klasami. Według mnie, niemożliwe jest ocenienie tego elementu w separacji (nie znam metodologii cytowanych badań) - jestem przekonany, że...
No cóż, żaden czynnik, w żadnym procesie nie działa w izolacji i tak samo jest z mniej lub bardziej licznymi klasami. Według mnie, niemożliwe jest ocenienie tego elementu w separacji (nie znam metodologii cytowanych badań) - jestem przekonany, że przy zachowaniu standardów w postaci dobrych nauczycieli, rzetelnego przygotowania działań i optymalnego wykorzystania czasu, małe grupy są czynnikiem zdecydowanie pozytywnym - powrót do klas liczniejszych (np 40-osobowych) uważam za zawracanie kijem Wisły i fałszywą oszczędność. Lepiej nie podpowiadać takich rozwiązań naszym "zarządcom upadłości", bo oni potrafią doprowadzić do absurdu rzeczy dobrze działające; te niepewne, wymagające przemyślenia i realnych zmian ich przerastają...
More
Robert Raczyński
This comment was minimized by the moderator on the site
Socjalizm bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym normalnym ustroju.

Prawidłowym rozwiązaniem problemu ilości uczniów w klasach jest LIKWIDACJA KLAS. Klasy, podział na 45-minutowe "kwanty nauki" oraz na roczniki jest ARCHAICZNY. Ten system...
Socjalizm bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym normalnym ustroju.

Prawidłowym rozwiązaniem problemu ilości uczniów w klasach jest LIKWIDACJA KLAS. Klasy, podział na 45-minutowe "kwanty nauki" oraz na roczniki jest ARCHAICZNY. Ten system MUSI ZOSTAĆ CAŁKOWICIE ZLIKWIDOWANY. Już w XIX wieku wieszcz pisał: "bo kto nie wyjdzie z domu swego, by system klasowo-lekcyjny znaleźć i z powierzchni ziemi zgładzić, do tego ten system sam przyjdzie i stanie przed obliczem jego" ...

System bezklasowy polega na tym, że uczniowie uczą się sami od siebie i wspólnie w MAŁYCH GRUPACH PROJEKTOWYCH. Nauczyciel podchodzi do nich wyłącznie wtedy, gdy widzi taką potrzebę lub gdy go o to poproszą uczniowie. Dzięki temu jeden nauczyciel w jednostce czasu jest w stanie mieć pod opieką znacznie większą grupę uczniów, niż obecnie ! System bezklasowy oparty o projekty potrzebuje MNIEJ nauczycieli, a daje LEPSZE efekty !

Dlatego cała ta dyskusja jest BEZ SENSU. Należy stary system ZLIKWIDOWAĆ, a nie go "poprawiać".
More
Piotr
This comment was minimized by the moderator on the site
Opowieści nauczycieli o tym, jak "bohatersko" muszą sobie radzić z nauczaniem w licznych klasach będą kiedyś miały takie samo znaczenie jak dzisiaj opowieści sprzedawczyni ze sklepu w czasach komunizmu o tym, jak "bohatersko" walczyła o to, aby...
Opowieści nauczycieli o tym, jak "bohatersko" muszą sobie radzić z nauczaniem w licznych klasach będą kiedyś miały takie samo znaczenie jak dzisiaj opowieści sprzedawczyni ze sklepu w czasach komunizmu o tym, jak "bohatersko" walczyła o to, aby jakoś obsłużyć klientów nie mając nic w sklepie poza octem.
More
Piotr
This comment was minimized by the moderator on the site
O ile w pełni zgadzam się ze zdaniem pierwszym i ostatnim, cały środek jest pustosłowiem, lub też powtarzaniem niusów zasłyszanych w głuchym telefonie.
Chciałbym usłyszeć choć cień odpowiedzi na pytanie, czego to właściwie uczą się "uczniowie sami...
O ile w pełni zgadzam się ze zdaniem pierwszym i ostatnim, cały środek jest pustosłowiem, lub też powtarzaniem niusów zasłyszanych w głuchym telefonie.
Chciałbym usłyszeć choć cień odpowiedzi na pytanie, czego to właściwie uczą się "uczniowie sami od siebie", oraz kto i kiedy zaobserwował te "lepsze efekty"?
Czyżby źródeł legend o samokształceniu wzajemnym, dramie i innych cudach "nowoczesnej pedagogiki" były lekcje pokazowe, z których żadna nie ma ciągu dalszego i których treść nie wymaga ani przetworzenia, ani analizy?
More
Robert Raczyński
This comment was minimized by the moderator on the site
Uczenie się od samych siebie to standard każdej epoki. Gdy się czegoś nie wiedziało, to się prosiło kolegę i on wyjaśniał. Często też rodzice lub starsze rodzeństwo tłumaczą młodszym jakieś zagadnienia. Jak widać nie zawsze nauczyciel jest...
Uczenie się od samych siebie to standard każdej epoki. Gdy się czegoś nie wiedziało, to się prosiło kolegę i on wyjaśniał. Często też rodzice lub starsze rodzeństwo tłumaczą młodszym jakieś zagadnienia. Jak widać nie zawsze nauczyciel jest potrzebny.

Takim spektakularnym sukcesem "uczenia się od siebie" jest oczywiście Khan Academy - ogromny, światowy sukces, który wywrócił do góry nogami całą ideę szkoły. Ala jak widać niektórzy to się nawet mogą potknąć o bryłkę złota i jej nie zauważą ...

Przykłady są więc zarówno te oficjalne, jak i z naszego prywatnego doświadczenia. Cała idea pracy projektowej na tym się opiera. Metoda ta została zastosowana przez pana Toyodę do zarządzania jakością w swojej małej, nikomu nie znanej firemce, dlatego pewnie Pan o jej małym sukcesiku nie słyszał ...
More
Piotr
This comment was minimized by the moderator on the site
Czyli jednak głuchy telefon... Proszę mi łaskawie powiedzieć, jak zgromadzić odpowiedni skład "małych grup", który zapewniłby realizację dowolnie skonstruowanego programu i spójnego celu edukacyjnego? Jak to praktycznie zorganizować w szkole,...
Czyli jednak głuchy telefon... Proszę mi łaskawie powiedzieć, jak zgromadzić odpowiedni skład "małych grup", który zapewniłby realizację dowolnie skonstruowanego programu i spójnego celu edukacyjnego? Jak to praktycznie zorganizować w szkole, która nie będzie miała tysiąca uczniów i nieskończonego czasu do dyspozycji? Jak uczyć zagadnień złożonych, wynikających jedno z drugiego i jednocześnie zachować ciągłość i spójność przekazu? Projekt to wspaniała metoda dla ludzi świadomych celu i zmotywowanych - jak to zapewnić mając do dyspozycji ograniczony czas i zasoby ludzkie? Anegdoty można opowiadać bez końca - wprowadzić je w życie w szkole publicznej (nawet wymyślonej od nowa) już jakby trudniej. Jest różnica między przekazywaniem doświadczeń międzypokoleniowych o charakterze niezobowiązującym, a koniecznością zdobycia ściśle określonego zasobu wiedzy. Jeśli chce mnie pan przekonywać, że edukacja indywidualna, domowa, w małej grupie chętnych i bystrych umysłów jest lepsza, to niech się pan nie wysila - już jestem przekonany. Problem w tym, że całe stado specjalistów od chciejstwa usiłuje mnie przekonać, że taki system daje się łatwo przeszczepić na grunt oświaty tak, czy inaczej zorganizowanej.
More
Robert Raczyński
This comment was minimized by the moderator on the site
Właśnie piszę konspekt wprowadzania takiej metodyki pracy w grupach. Wbrew pozorom jest to banalnie proste. Sprawa polega na tym, że dzielimy nauczycieli nie tylko na podstawie przedmiotów (lub grup przedmiotów), ale także jako nauczycieli...
Właśnie piszę konspekt wprowadzania takiej metodyki pracy w grupach. Wbrew pozorom jest to banalnie proste. Sprawa polega na tym, że dzielimy nauczycieli nie tylko na podstawie przedmiotów (lub grup przedmiotów), ale także jako nauczycieli głównych, pomocniczych i asystentów. Każda grupa nauczycieli ma inne zadania, pracuje w innych schemacie godzinowym itp. Kluczową sprawą jest gospodarowanie czasem nauczycieli podstawowych. To są prawdziwi GENIUSZE PEDAGOGIKI. Skarby. Dyjamenty. Tytanowe szkielety systemu edukacji. To oni są wizjonerami procesu dydaktycznego, motywatorami dla pozostałej kadry, charyzmatyczni niczym bez mała polscy politycy. Ponieważ ich czas jest cenny, więc są w szkole od 9-10 do 13-14. Wcześniej i później jest kadra opieki, a w ciągu dnia oprócz nauczycieli głównych są asystenci ułatwiający proces pracy w grupach. Taka optymalizacja powoduje, że zapewnia się uczniom dostęp INDYWIDUALNY do nauczyciela-mentora/tutora BEZ ZWIĘKSZANIA liczby nauczycieli, a NAWET przy zmniejszeniu tej liczby. Taka jest POTĘGA OPTYMALIZACJI ZASOBÓW.

Jeżeli chodzi o podział na grupy, to jest on płynny. Dla każdego projektu uczniowie dobierają się w grupy w miarę możliwości dowolnie, ale oczywiście w odpowiedniej sytuacji nauczyciel ma ostatnie słowo. Chodzi o to, aby nie powstawały towarzystwa wzajemnej adoracji i żeby nie dochodziło do różnego rodzaju ostracyzmu (wiemy, jakie dzieci potrafią być bezlitosne). Te grupy albo same opracowują swój plan pracy, albo pewne jego elementy zostają narzucone. Wszystko zależy od zakresu i złożoności projektu. Projekty na ogół są multidyscyplinarne. Zaczyna się od projektów prostych, aby uczniowie weszli w temat. Potem poziom zaawansowania rośnie. I nie ma obawy - poradzą sobie. Wystarczy zobaczyć, jak ci sami "leniwi" i "tępi" uczniowie zachowują się na wakacjach, na obozach, w trakcie zajęć pozalekcyjnych na "swoim" terenie. Przykładowo cichy, wstydliwy i spokojny uczeń może po szkole być mistrzem karate i gwiazdą swojej sekcji, startując na turniejach i wygrywając. Inny może być pasjonatem bushcraftu i wiedzieć wszystko o przetrwaniu w lesie niczym John Rambo. Jakaś niepozorna dziewczynka może prowadzić bloga o modzie, który jest oglądany przez 100 milionów innych dziewczynek na całym świecie. Itp. Itd. Takich "małych mistrzów" jest naprawdę dużo. I dając im możliwość nauki projektowej zaprzęgamy ich motywację do nauki szkolnej. To nie jest trudne. To jest proste. I o tym właśnie piszę. I jak napiszę, to tutaj opublikuję. Mam nadzieję, że mój tekst rozkręci debatę na temat nowej metody nauczania, która właściwie jest już NIEUNIKNIONA.
More
Piotr
This comment was minimized by the moderator on the site
Panie Piotrze, pan mnie nadal nie rozumie. ZROBIĆ MOŻNA WSZYSTKO. Jednorazowo i na pokaz. W izolowanych, ręcznie sterowanych warunkach. Co z SYSTEMEM? Będziemy udawać, że nie istnieje? Albo, że można go zmienić, ot tak, siłą dobrej woli? Tak jak...
Panie Piotrze, pan mnie nadal nie rozumie. ZROBIĆ MOŻNA WSZYSTKO. Jednorazowo i na pokaz. W izolowanych, ręcznie sterowanych warunkach. Co z SYSTEMEM? Będziemy udawać, że nie istnieje? Albo, że można go zmienić, ot tak, siłą dobrej woli? Tak jak wszystkie te "obudzone" szkoły, które mimo wszelkich deklaracji muszą tak, czy siak pasować do tabelki? Z pewnością przeczytał pan już najnowszy wpis na tym forum - "Początek końca szkoły". Czy spróbował pan spójnie i sensownie odpowiedzieć na postawione tam pytania podstawowe? Nie "jakby fajnie było, gdyby...", ale na te, na które każdy mesjasz polskiej edukacji odpowiedzi unika, zasłaniając się chciejstwem, Finlandią, metodyką założeń optymalnych i "nowymi, wspaniałymi czasami", których podobno nikt nie rozumie?
More
Robert Raczyński
This comment was minimized by the moderator on the site
Sprawa jest banalnie prosta: nie trzeba NIC zmieniać. Niech MEN jedynie wyda moratorium dla szkół na metodykę i sposób organizacji procesu edukacji, a pozostawi sobie Podstawę Programową. Na drugi dzień po takiej decyzji NIC SIĘ POZORNIE NIE...
Sprawa jest banalnie prosta: nie trzeba NIC zmieniać. Niech MEN jedynie wyda moratorium dla szkół na metodykę i sposób organizacji procesu edukacji, a pozostawi sobie Podstawę Programową. Na drugi dzień po takiej decyzji NIC SIĘ POZORNIE NIE ZMIENI. Słońce znowu wzejdzie w swoim odwiecznym obiegu dookoła Ziemi, grawitacja nadal będzie działać, politycy będą gadać itd.

ale po krótkim czasie powstaną lokalne inicjatywy dla konkretnych pojedynczych szkół. I te szkoły, na bazie konsensusu kadry pedagogicznej, samorządowców i rodziców będą się zmieniały w nowoczesne centra rozwoju osobowego (opiszę dokładniej, na czym CRO polega). Na początku będą to pojedyncze szkoły, do których będą się zjeżdżały tabuny dziennikarzy, aby opisać "nowinkę pedagogiczną. Jednakże na drugi lub trzeci rok okaże się, że dziennikarze będą jeździli do już tylko nielicznych szkół nadal uczących po staremu, aby przedstawić widzom skanseny XIX-wiecznej zaginionej kultury. I będzie im trudno taką szkołę znaleźć !
More
Piotr
This comment was minimized by the moderator on the site
Niech... Niech... Niech...
Robert Raczyński
Nie ma tu jeszcze żadnych komentarzy
Skomentuj
Piszesz jako gość
×
Suggested Locations
Wpisz tekst z poniższego obrazka. Nie jest wyraźny?

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Nauka języka obcego w polskich szkołach
Czyli nic się nie zmieniło, odkąd przestałem chodzić do szkoły - ta nadal uczy gramatyki i słówek, o...
Ppp napisał/a komentarz do Odciążenie uczniów od myślenia?
Wystarczy nie oduczać myślenia i zadawania pytań - to jednak zadanie dla podstawówek. Jeśli uczeń zg...
Stanisław Zbigniew Czachorowski napisał/a komentarz do Dawanie uczniom sensownych wyborów
Poczucie sprawstwa jest ważne. Gdy daję studentom możliwość wyboru czasem są zaskoczeni. Pozytywnie....
Stanisław Zbigniew Czachorowski napisał/a komentarz do Pomysły na efektywne i wartościowe kończenie nauki w roku szkolnym
Przydatne pomysły, niektóre stosuję, inne dopiero wypróbuję. Na studentach. Mam na myśli wszystkie t...
Ppp napisał/a komentarz do Dawanie uczniom sensownych wyborów
Dobre chęci, jak widzę, są - problem w tym, że o wszystkim WAŻNYM decyduje MEN, o mniej ważnych dyre...
Jan Soliwoda napisał/a komentarz do Po wyborach. Co dalej z polską edukacją?
2,5 milionowa Warszawa (podobnie Kraków i inne duże metropolie) miała ponad 80-procentową frekwencję...
Sorry, ale wszystko to można sobie w... teczkę włożyć jeśli w grę wchodzi "poprawianie" ocen, a one ...
Ppp napisał/a komentarz do Napiszcie mi to pięknie!
Pisanie na klawiaturze mniej męczy ręce, oraz ułatwia pisanie dłuższych tekstów. Umożliwia tez lep...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie