Wszystko przez ten pośpiech

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Wypowiadając się z pozycji krytyka na temat założeń oraz zwrotnego tempa reformy edukacji, ryzykuję, że mimowolnie urażę osoby, które w najlepszej wierze zaangażowały się w to przedsięwzięcie. W szczególności mam tu na myśli specjalistów, których IBE wybrało do zespołów piszących podstawy programowe. Świadoma krytyka personalna z mojej strony nie wchodzi w grę, bo jest wśród nich spore grono zacnych ludzi, których znam, i co do których fachowości oraz dobrej woli nie mam najmniejszych wątpliwości; nie ma też żadnego powodu, by osoby mi nieznane były inne. Jestem pewien, że wszystkie zespoły dołożą starań, by jak najlepiej wykonać swoje zadanie.

Czy to znaczy, że jestem wolny od niepokoju o efekty ich pracy? No nie, tak pięknie nie jest. Obawiam się, że zderzenie różnych optyk przedmiotowych, przy równoczesnym nakazie odnoszenia wszystkich pomysłów do profilu absolwenta, może być źródłem nieporozumień i frustracji, jeśli nie podczas prac poszczególnych zespołów, to już na pewno na etapie konsultacji społecznych, kiedy krytyków będzie milion, a ich retoryka zgodna z brutalnymi standardami Internetu. Piszę o tym, bo pewne miny zagrażające specjalistom od podstaw programowych, będące następstwem pośpiechu i może też trochę braku wyobraźni decydentów, są już uzbrojone i wybuchną, raczej prędzej niż później. Podam tu dwa przykłady, na użytek ewentualnych saperów.

Zatwierdzono właśnie podstawę programową edukacji zdrowotnej. Stanowi ona kompilację treści oryginalnych oraz takich, które od zawsze stanowiły domenę innych przedmiotów, w tym przypadku szczególnie przyrody, biologii, wychowania fizycznego. Gdyby nowy przedmiot był obowiązkowy, sprawa wymagałaby tylko uzgodnienia jego wymagań z innymi przedmiotami, aby niektóre powtórzyć celem wzmocnienia, inne pozostawić tylko w jednej podstawie programowej, a w całości zadbać o sensowną kolejność wprowadzania i korelacje. Niełatwe, ale wykonalne. Niestety, edukacja zdrowotna będzie nieobowiązkowa, a to oznacza, że wszystkie ważne treści muszą znaleźć się w innych przedmiotach. Czyli, chętni na EZ będą się pewnych rzeczy uczyć dwukrotnie i to raczej bez zachowania korelacji. Może drobiazg, ale ciekawe jak specjaliści układający podstawy przyrody, biologii i wychowania fizycznego sobie z tym poradzą?! Ups…, przepraszam..., podstawa wychowania fizycznego ma być gotowa już na dniach. Ona ma szansę być skorelowana z edukacją zdrowotną, tylko… no właśnie, będzie ona nieobowiązkowa. A wszystko przez ten pośpiech!

Przykład drugi, który w fejsbukowym dialogu podsunął mi Bartosz Lisowski, na marginesie gorącej dyskusji o zapowiedzianym przywróceniu przedmiotu przyroda i równoczesnym okrojeniu liczby godzin fizyki i chemii w klasach 7-8. Wg kalkulacji godzin przyroda ma przejąć część ciężaru nauczania tych dyscyplin, a także biologii i geografii. Tymczasem wizja nowego/przywróconego po latach przedmiotu chwilowo rysuje się mgliście. Oczywiście, powołani do zespołu specjaliści na pewno coś zaproponują. Pytanie tylko, kiedy? O tyle istotne, że dla zespołów biologii, geografii, fizyki i chemii świadomość tego, co zaplanowano w przyrodzie, to w zasadzie punkt wyjścia. Wcześniej szkoda brać się do roboty. Podobnie zresztą matematycy powinni poznać najpierw propozycję podstawy programowej kształcenia zintegrowanego, no ale w tym przypadku mogą oprzeć się na dotychczasowych rozwiązaniach (choć w zasadzie oczekuje się, że będą nowe). Ale w przyrodzie takiej możliwości nie ma. Nie zastąpi jej też próba koordynacji pracy zespołów, bo… i na nią nie ma czasu. Nie pomoże nawet swoista unia personalna, gdy część członków zespołu przyrody należy także do zespołu jednej z dyscyplin akademickich. Mimo wszystko, koniecznej sekwencji czasowej ustaleń raczej nie da się ominąć. Jedyną sensowną metodą byłoby przygotowanie podstawy przyrody najpierw. To jednak przedłużyłoby pracę, a przecież niedotrzymanie terminu czerwcowego zawaliłoby całą misterną konstrukcję reformy. Współczuję więc specjalistom z zespołów przedmiotowych, bo ich zadanie jest bardziej złożone niż to się może wydawać. A wszystko przez ten pośpiech...

 

Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie