Sidebar

08
Cz, Maj

Świat nam odjeżdża

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

W wydaniu Gazety Wyborczej z 23.04.2012 ukazał się artykuł autorstwa Andrzeja Klesyka prezesa PZU poświęcony problemowi bezrobocia młodzieży. Mogłabym się pod nim podpisać obydwiema rękami! Sama wiele razy podawałam podobne argumenty, ale jak długo nasze szkoły funkcjonują tak, jak funkcjonują, warto się powtarzać. Znów będzie więc o testach.photo: sxc.hu

Osoby ich broniące często w dyskusji używają następującego argumentu: „Jeśli termometr pokazuje podwyższoną temperaturę, to najlepiej go zbić.” Ma to znaczyć, że testy jedynie pokazują problemy edukacji i osoby je krytykujące zachowują się jak robotnicy niszczący maszyny w początkach ery industrialnej. Rzecz ma się jednak inaczej. Testy aktywnie wpływają na kształt polskiej szkoły i zamiast mierzyć, do czego zostały stworzone, sterują całym procesem edukacyjnym. Wielu nauczycieli nie zna wprawdzie nowej podstawy programowej, ale dobrze zna wytyczne egzaminacyjne CKE i na swoich lekcjach realizują to, co może pojawić się na testach. Tu problem testów dotyka zagadnień poruszonych w artykułe Andrzeja Klesyka.

Najpierw garść cytatów.

Zdaniem autora młodzi Polacy „mają dostęp do informacji, ale nie potrafią ich analizować, odrzucać śmieci, ani wynajdować najbardziej wartościowych danych. (…) Szukamy zdolnych do nieschematycznego myślenia, którzy potrafią selekcjonowac wiedzę, pracować w zespole. Uczciwych i odważnych. Takich nasze szkoły nie wypuszczają, twierdzi Klesyk (…).”

Polscy pracodawcy twierdzą, że przyjmując do pracy absolwentów polskich szkół wszystkiego muszą ich uczyć od początku. „Nawet kucharzy i recepcjonistów musimy uczyć wszystkiego od nowa, mówi Henryk Orfinger. (…) Menedżerów średniego szczebla dopiero podczas pracy przygotowujemy do samodzielnego rozwiązywania problemów i podejmowania decyzji. Mają dużo wiedzy, ale niemal żadnych umiejętności praktycznych.”

Biznes szuka ludzi z tzw. miękkimi kompetencjami, ale szkoły ich nie rozwijają.

„Dzisiaj każdy może zdobyć niemal każdą informację. To żadna sztuka. Perłami, talentami czy diamentami, których szukamy są ci, którzy mają owe miękknie, niewidzialne dobra, talenty czy nawyki polegające na umiejętności weryfikacji informacji, analizie ich wzajemnych korelacji, umiejętności poskładania rozsypanych danych i wyławiania z nich kluczowych sensów czy prawdopodobieństw. Szukamy tych, którzy myślą samodzielnie, a nie tych, którzy potrafią zapamiętać klucze i schematy testów.

Ostatnie zdanie jest najsilniejszym argumentem przeciw obecnie stosowanym – opartym na zero-jedynkowym kluczu – testom. Rozwiązując je na okrągło uczniowie uczą się, że jest jedna dobra odpowiedź i jeden poprawny schemat. Cechy i umiejętności, które ceni biznes, nie są owocem szkolnej edukacji. Ci, którzy je posiadają, mają je nie dzięki, ale pomimo szkolnej edukacji! To ci, którzy potrafili zachować zdolność kreatywnego i twórczego myślenia MIMO chodzenia do szkoły.

Jak powszechnie wiadomo, wszystkie małe dzieci są twórcze i kreatywne. Niestety potem idą do szkoły. Jak mógłby wyglądać nasz kraj, ile innowacji zgłaszaliby Polacy, ile wynalazków i odkryć byłoby udziałem naszych rodaków, jak zorganizowane mogłoby być nasz społeczeństwo, gdyby polskie szkoły stawiały na rozwój samodzielności, kreatywności, kompetencji interpersonalnych i moralnych?

Wiele wskazuje na to, że polscy pracodawcy dużo łatwiej mogliby wtedy znaleźć pożądanych pracowników. Andrzej Klesyk tak kreśli portret osób, które chętnie ztrudniłby w swojej firmie. „Kogoś, kto np. jest zdolny do myślenia holistycznego i nieschematycznego, umie się uczyć i selekcjonować wiedzę, potrafi pracować w zespole lub w sieci, wie, jak zaplanować i wykonać na czas swoją pracę. Ma zdolność rozumienia INNYCH i współczucia im, jest uczciwy i odważny, zdolny do stawiania sobie ambitnych celów i osiągania ich bez naruszania godności innych osób.”

Warto się zastanowić, jak zareagowaliby dyrektorzy szkół i rodzice uczniów, jeśli nauczyciel zdecydowałby się na rozwijanie u swoich uczniów wymienionych cech i umiejętności. Czy wtedy nie pojawiłoby się pytanie o przygotowanie do testów, na których NA PEWNO nikt nie będzie sprawdzał stopnia rozwinięcia empatii, nieschematycznego myślenia czy umiejętności pracy w zespole.

W tym własnie tkwi największy problem z testami. Przygotowanie do nich nie pozwala na rozwijanie kompetencji potrzebnych w realnym życiu i wręcz blokuje te, od których zależy gospodarczy rozwój naszej ojczyzny. Pracodawcy nie potrzebują osób, które świetnie reprodukują podaną wiedzę i wiernie trzymają się podanych wcześniej schematów. Oni szukają pracowników, którzy od tych schematów potrafią odchodzić. Jeśli chcemy mieć dobre pensje i emerytury, to musimy zaangażować się w walkę z obecnie stosowanymi testami i systemem testocentrycznym.

Polska tylko wtedy będzie bogatym krajem, jeśli nasza gospodarka będzie innowacyjna. A będzie taka, jeśli młodzi Polacy będą umieli odchodzić od poznanych schematów, szukać nowych rozwiązań i współpracować z innymi. Dziś w szkołach rozwija się u uczniów umiejętności i nagradza ich za to, czego wprawdzie nikt nie potrzebuje, ale co łatwo sprawdzić za pomocą testu wielokrotnego wyboru. Ucząc się do testów młodym ludziom trudno również doświadczyć, że współpraca przynosi lepsze efekty niż rywalizacja. Gdy kończą szkoły, ich mózgi są już ukształtowane i trudno oczekiwać, że nagle się zmienią, gdy podejmą pracę, w której cenione są inne niż w szkole kompetencje. Jeden projekt przeprowadzony w gimnazjum niczego tu nie zmieni.

Dzięki testom możemy porównywać wyniki osiągane przez uczniów. Warto zadać sobie pytanie, czy zyski równoważą straty, jakie ponosi całe społeczeństwo. Pytanie jest tym bardziej zasadne, że tego, co mierzą obecne testy, nikt nie potrzebuje.

Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych". W przygotowaniu jest jej nowa książka "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.

Komentarze (7)
This comment was minimized by the moderator on the site
Akurat przeczytałam pod innym artykułem (o edukacji domowej):
[I]"Sama jestem mamą sześciolatka w szkole - nowoczesnej, cudownie dostosowanej do potrzeb sześciolatka. Niestety tylko technicznie. Brak ocen? ABCD. Sprawdziany na punkty. przykłady...
Akurat przeczytałam pod innym artykułem (o edukacji domowej):
[I]"Sama jestem mamą sześciolatka w szkole - nowoczesnej, cudownie dostosowanej do potrzeb sześciolatka. Niestety tylko technicznie. Brak ocen? ABCD. Sprawdziany na punkty. przykłady niedostosowania do tego, jakie teraz są dzieci, można by mnożyć w nieskończoność. "
[/I]
Może to jednak nie narzędzie, tylko obsługujący je ludzie (tak, tak - my nauczyciele) są przyczyną, że testy rządzą także tam, gdzie nikt nie przewidział, że rządzić będą?
More
MK
This comment was minimized by the moderator on the site
Pisze Pani: [I]Testy aktywnie wpływają na kształt polskiej szkoły i zamiast mierzyć, do czego zostały stworzone, sterują całym procesem edukacyjnym.[/B] Wielu nauczycieli nie zna wprawdzie nowej podstawy programowej, ale dobrze zna wytyczne...
Pisze Pani: [I]Testy aktywnie wpływają na kształt polskiej szkoły i zamiast mierzyć, do czego zostały stworzone, sterują całym procesem edukacyjnym.[/B] Wielu nauczycieli nie zna wprawdzie nowej podstawy programowej, ale dobrze zna wytyczne egzaminacyjne CKE i na swoich lekcjach realizują to, co może pojawić się na testach.[/I]
Wszystkie egzaminy sterują procesem uczenia się (pisał o tym dawno temu np. J.J. Guilbert).
Wymagania egzaminacyjne to operacyjny kształt podstawy programowej. Itd., itp. Czy to nie jest kanon profesjonalnej wiedzy pedagogicznej?
A może wystarczyłoby, żeby kształcenie nauczycieli (i w znanych Pani kolegiach, i w wyższych uczelniach) przygotowało dobrze nauczycieli [I]in spe[/I] do trudnego zawodu? Tylko nauczyciele mogą tak naprawdę zmienić edukację. 600 tysięcy zawodowców miałoby nie mieć żadnego wpływu na rzeczywistość?!
"Wiedza jest najlepszą tarczą ochronną przed głupotą innych."
Nie szukajmy usprawiedliwień ("ucieczka od wolności"?). Zamiast narzekać - róbmy to! My, nauczyciele uzbrojeni w wiedzę profesjonalną (także o ocenianiu wszelakim) zmieniajmy - przez dobrą codzienną praktykę - oblicze polskiej edukacji. Nikt za nas tego nie zrobi.

Konkret? Wracając do poprzedniego wpisu: zgodnie z obowiązującym prawem stosujmy w nauczaniu wczesnoszkolnym ocenę opisową z prawdziwego zdarzenia, a nie bzdurne ABCD zamiast 5432...
More
MK
This comment was minimized by the moderator on the site
W moim przekonaniu pierwszym winowajcą obecnych problemów jest system. Problem opisałam w artykule "Zapetlona szkoła". Jeśli jako nauczyciel zacznę zachęcać dzieci do szukania własnych, kreatywnych rozwiązań, jęśli będę ich zachęcać do...
W moim przekonaniu pierwszym winowajcą obecnych problemów jest system. Problem opisałam w artykule "Zapetlona szkoła". Jeśli jako nauczyciel zacznę zachęcać dzieci do szukania własnych, kreatywnych rozwiązań, jęśli będę ich zachęcać do samodzielnego myślenia, jeśli będę je uczyć współpracy, rozwijać empatię, poszanowanie dla innego człowieka i dla środowiska, jeśli będziemy dyskutować o dylematach etycznych, jeśli na moich lekcjach będą samodzielnie wyszukiwać potrzebne informacje w internecie, uczyć się ich selekcji i przetwarzania, to....... będą świetnie przygotowani do życia, ale jak wypadna na teście?
Dlatego piszę o dylemacie dziesiejszego nauczyciela. Czy ma przygotowywać swoich uczniów do życia, czy do zdawania testów opartych na zero-jedynkowym kluczu? Oba te cele się dziś wykluczają. System jest kontraproduktywny, a zrzucanie winy na nauczycieli pokazuje tylko, że wiele osób nie widzi, jaka przepaść dzieli życie od szkoły przygotowujacej do zdawania testów opartych na schematach.
Potrzeba nam przecież ludzi, którzy będa od tych schematów odchodzić. Nauczyciel, który nauczy tego swoich uczniów szybko popadnie w kłopoty. Potrzebujemy proinnowacyjnego systemu!
More
Marzena
This comment was minimized by the moderator on the site
[I]Czy ma przygotowywać swoich uczniów do życia, czy do zdawania testów opartych na zero-jedynkowym kluczu? Oba te cele się dziś wykluczają.[/I]

Nie wykluczają się. Dowodem jest masa nauczycieli, którzy dają sobie radę. I nie myśle o...
[I]Czy ma przygotowywać swoich uczniów do życia, czy do zdawania testów opartych na zero-jedynkowym kluczu? Oba te cele się dziś wykluczają.[/I]

Nie wykluczają się. Dowodem jest masa nauczycieli, którzy dają sobie radę. I nie myśle o wielkomiejskich szkołach "renomowanych". Proszę zajrzeć na przykład na stronę Federacji Inicjatyw Oświatowych i przyjrzeć się projektowi "Z Małej Szkoły w wielki świat" (innym projektom zresztą też). Takich przykładów jest bardzo dużo. I Pani też zna takich nauczycieli, jestem pewna.

Chętnie podyskutowałabym o roli systemu w tym całym zamieszaniu, gdyby nie to, że nie mam jasności, czy tak samo rozumiemy samo pojęcie systemu, no i o który "system" Pani chodzi w naszej dyskusji: ustrój państwowy? system edukacji? oświaty? system oceniania? itd.itp.

Serdecznie proszę też Panią o podjęcie decyzji, gdzie prowadzimy dyskusję - tutaj, czy na blogu Oś świata. Dzielenie naszych nikłych w końcu głosów "wołających na pustyni" na dwa fronty to własnoręczne osłabianie siły walki I RAŻENIA... :)

Z ukłonami
MK
More
MK
This comment was minimized by the moderator on the site
Od trzech miesięcy jestem bezrobotnym magistrem anglistyki, przy czym nigdy nie miałem szansy pracować w państwowej szkole, a chciałbym – wbrew powszechnym opiniom – bo wiem, że takie jest moje powołanie: wierzę, że mógłbym zmieniać świat na...
Od trzech miesięcy jestem bezrobotnym magistrem anglistyki, przy czym nigdy nie miałem szansy pracować w państwowej szkole, a chciałbym – wbrew powszechnym opiniom – bo wiem, że takie jest moje powołanie: wierzę, że mógłbym zmieniać świat na lepsze, dawać dzieciom szansę na lepszą przyszłość, wspierać ich w rozwoju, pomagać, prowadzić, ułatwiać start w dorosłość.
Czytając ten artykuł, dochodzę do wniosku, że ja takiego biznesu, jak opisany powyżej, nie widziałem. Odkąd cztery lata temu skończyłem studia, regularnie odwiedzam prawie wszystkie szkoły w okolicy, zostawiam CV i pytam, czy jest miejsce dla anglisty. Najczęściej dyrekcja nie chce ze mną rozmawiać, czasami nikt nie chce nawet przyjąć mojego podania. Tymczasem co jakiś czas dowiaduję się, że w którejś szkole przyjęta została nowa anglistka. Na jakiej podstawie dyrekcja odrzuciła moją kandydaturę, skoro nawet nie dała mi szansy opowiedzieć o sobie i tym, co mógłbym danej szkole zaoferować? Czy na podstawie mojego CV dyrekcja wywnioskowała, że nie jestem ambitny, twórczy, odważny...?
Szukając pracy w innych branżach, również chciałbym udowodnić, że jestem kreatywny, samodzielny, zdolny. Tylko jak mam to zrobić, skoro 19 na 20 firm nie wysyła nawet informacji zwrotnej, że moje zgłoszenie zostało przyjęte?
Kiedy więc czytam, że pracodawcy upominają się o ludzi z miękkimi kompetencjami, czuję gniew i rozpacz. Może tacy pracodawcy istnieją, ale chyba w wielkich korporacjach w Warszawie czy Krakowie, bo na pewno nie tutaj – pomiędzy jedną a drugą metropolią.
More
Łukasz Mendak
This comment was minimized by the moderator on the site
Nie ma co czekać na uniwersalny system, nie zrzucajmy tez winy na istniejący zły. Wiele placówek edukacyjnych w Polsce nie zważa na problemy, lecz poszukuje i wybiera z tych metod, systemów, pomysłów, to co najlepiej czują nauczyciele i mogą...
Nie ma co czekać na uniwersalny system, nie zrzucajmy tez winy na istniejący zły. Wiele placówek edukacyjnych w Polsce nie zważa na problemy, lecz poszukuje i wybiera z tych metod, systemów, pomysłów, to co najlepiej czują nauczyciele i mogą zastosować w pracy z dzieckiem.

Nie można tez jednoznacznie powiedzieć, że można to jedynie robić w prywatnych szkołach czy przedszkolach. Jeśli jeszcze uda się przekonać rodziców, że wysoko zdany test czy egzamin to niekoniecznie najważniejsze osiągnięcie ucznia to już w ogóle świetnie.

Bo co często robi wysoko zdany test? Trafiasz do "najlepszego" np liceum, które da Ci zdać z wysokimi punktacjami maturę i dostaniesz się na wymarzone studia. Po których stajesz się " wykształconym" bezrobotnym. To może lepiej być wykwalifikowanym pracownikiem bez tytułu magistra?

Ostatnio w dyskusji radiowej spotkałem się z takim argumentem ze strony dziennikarza: Ale przecież nasi wykształceni w Polsce informatycy znajdują dobrze płatna pracę w całej Europie, to czy studiowanie w Polsce jest studiowaniem w chorym systemie? Pan profesor - przepraszam, że zapomniałem nazwiska - odpowiedział że student z wysokim potencjałem intelektualnym nie zostanie zepsuty przez zły system nauczania. A studia powinny dać jak najwięcej umiejętności przeciętnym studentom, nie tylko tym najlepszym.

Aby zmienić system, trzeba zmieniać siebie. A jak?
Zacznijmy od tego aby nie odrabiać z dziećmi pracy domowej, dajmy im autonomię i odpowiedzialność za własną edukację. Proste?
A ilu z rodziców ma takie zaufanie do swoich pociech?

Powodzenia w zmienianiu siebie/świata :-)
More
Robert
This comment was minimized by the moderator on the site
Serdecznie dziękuję. Niezwykle trafnie Pan to napisał.
Też - powodzenia wszystkim!
MK
Nie ma tu jeszcze żadnych komentarzy
Skomentuj
Piszesz jako gość
×
Suggested Locations
Wpisz tekst z poniższego obrazka. Nie jest wyraźny?

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Kajtek napisał/a komentarz do Po co jest szkoła?
Szkoły niczego nas nie uczą oprócz polskiego oraz matematyki nic więcej nie jest nam potrzebne a nau...
Ludzie nie umieją słuchać bo są skupieni na sobie, na swoim ja. Do tego dochodzą narcystyczne wzorce...
Rafał Kapica napisał/a komentarz do Szkolna klasa - dobre miejsce do współpracy
tak tablice są bardzo dobrym rozwiązaniem - polecam
Jan Soliwoda napisał/a komentarz do Jeszcze większa automatyzacja pracy twórczej
Świetnie, nareszcie! Acz poprzez 'reductio ad absurdum' niestety (starożytnym wystarczyło że wyobraz...
Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie