Szkoła nowej generacji (1)

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
system oświatyŻywię przekonanie, że szkoła nie może być jedynie przedmiotem reform i doraźnych zmian (dokonywanych w obrębie zastanego czy dopiero tworzonego prawa). Są momenty, w których powinna przygotowywać się także na "skok cywilizacyjny", na "rewolucję", na przejście od szkoły jednego "typu" do szkoły "nowego typu" (Dryden, Vos, "Rewolucja w uczeniu").
 
Esej ten zrodził się nie tylko z potrzeby krytycznego spojrzenia na szkołę – szkołę jako instytucję, jako środowisko, jako najbliższe otoczenie. Zrodził się także z przekonania, że o lepszej czy innej szkole – jak zresztą o wszystkim – można i należy marzyć. Należy zatem mieć jej wizję.

A zatem, jak w wielu innych dziedzinach życia, także szkoła musi posiadać zdolności do generowania z samej siebie – zupełnie nowych jakości. W przeciwnym razie skazana będzie na zatracanie się w nowoczesnym świecie, a nawet na anachronizm. Tak jak mamy do czynienia z cywilizacją nowych mediów, z kolejnymi już generacjami nowych technologii, ale też generacjami zupełnie nowych społeczności (nie tylko zresztą internetowych), tak też szkoła – zachowując oczywiście proporcje i istotę takich analogii – musi myśleć o sobie w podobnych kategoriach.

Musimy myśleć o szkole nowej generacji – i tym samym o nauczycielach czy wychowawcach nowej generacji. I nie chodzi bynajmniej o uprawianie jakiejś futurologii, chodzi o zwykłą zdolność nadążania za zmieniającym się światem. I zwykłą – wydolność w tym zakresie. Powtórzę więc: nie chodzi mi o jakiekolwiek kasandryczne wieszczenia (że oto szkole grozi nieodwracalny anachronizm, chociaż jest to jakieś zagrożenie, nawet całkiem realne!), nie chodzi także o tanie krytykanctwo (bo łatwo dziś pisać o szkole w tonie ironicznym czy kpiarskim), nie chodzi wreszcie o kreślenie jakichś utopijnych wizji (bo na utopiach mieliśmy już zbudowane całe systemy społeczne i polityczne), chcę natomiast spojrzeć na szkołę jako instytucję i jako środowisko, które największe wyzwania mają dopiero przed sobą. Dopiero przed sobą, albowiem nadal nie podejmują ich ani w wystarczającym stopniu, ani w należyty sposób.

Nie ma edukacji bez komunikacji
Spośród wielu zjawisk i tendencji, które w ostatnich dziesięcioleciach w największym stopniu zmieniały nasze życie (zarówno to społeczne, kulturalne, jak i gospodarcze), a które powinny były w znacznym stopniu zaważyć także na przemianach w szkolnictwie (a nie zaważyły!), otóż spośród tych zjawisk i obszarów ludzkiej działalności wybieram tylko te, które z natury rzeczy uobecniają cele i idee edukacji, są niejako ich nosicielami, powinny przeto w obrębie szkolnictwa odgrywać zasadniczą rolę. A czy odgrywają?

Najpierw chodzi mi o komunikację. Jej związki z edukacją są chyba najbardziej oczywiste. Gdyby nie porażająca trywialność sądu (za którą to trywialność bardzo przepraszam), można by to wyrazić za pomocą takiego oto sloganu: nie ma edukacji bez komunikacji. Ale to trivium pozwala zwrócić uwagę na bardzo ważną rzecz. Jeśli bowiem zależność pomiędzy edukacją i komunikacją jest nie tylko bezdyskusyjna, ale wynika z samej natury rzeczy, to pociąga ona za sobą spore konsekwencje. Jeśli komunikacja w oczywisty sposób określa działania edukacyjne, to tym samym zmiany w jej obrębie powinny pociągać za sobą zmiany w szkole i w sposobach kształcenia (a więc bezpośrednio w działaniach nauczycieli czy wychowawców). Mówiąc inaczej: szkoła, poza wszystkim innym, powinna zmieniać się tak, jak zmienia się choćby komunikacja. Powinna zmieniać się niejako w ślad za nią. Ale szkoła nie zmienia się ani w takim tempie, w jakim zmieniają się reguły czy mechanizmy komunikacyjne (bo w oczywisty sposób nie jest w stanie za tym nadążyć – i to można zrozumieć), ale co gorsza, nie zmienia się nawet w takim duchu, ani w takim kierunku, w jakim to postępuje.

Wystarczy przyjrzeć się jednemu tylko wycinkowi tego zjawiska – za to najbardziej wymownemu. Wystarczy mianowicie przyjrzeć się dzieciom, czy dorastającej młodzieży, i temu, jak poruszają się w świecie nowoczesnych mediów, jak przyswajają sobie i jak korzystają z możliwości nowych technologii, nowych narzędzi i systemów komunikacyjnych. Co jednak w tym wszystkim jest najbardziej interesujące i intrygujące zarazem? Bynajmniej nie to, że coraz młodsi potrafią dziś obsługiwać aparaty najnowszych generacji, że potrafią ściągać, odbierać i przetwarzać rozmaite wytwory na rozmaitych nośnikach, że w cyberprzestrzeni potrafią nie tylko się komunikować i urządzać przeróżne spotkania, ale robić w niej także zakupy i składać codzienne zamówienia. A zatem, że potrafią w tej przestrzeni nie tylko jakoś funkcjonować, ale nawet – żyć. Otóż – powtórzę – z naszego punktu widzenia bynajmniej nie to jest najbardziej intrygujące. Zaś to, że zjawiska i dokonania, o których mówimy, dzieją się nie tylko poza szkołą, ale i poza udziałem szkolnej edukacji.

I to jest rzecz o niebanalnym znaczeniu: doświadczenie obecności w dzisiejszym świecie najnowszych wynalazków, doświadczenie znaczenia i roli natychmiastowej komunikacji, doświadczenie cyfrowej jakości obrazu i dźwięku, rozumienie świata w jego innych wymiarach, a nawet doświadczanie przynależności do innych społeczeństw (realne stawanie się członkami tychże społeczeństw) – to nie są bynajmniej doświadczenia zdobywane w szkole i dzięki szkolnej edukacji. Niestety! Pytanie zatem brzmi (i – jako nauczyciele – nie wstydźmy się tego pytania): jak oni to robią? I jak to możliwe, że szkoła nie ma w tym praktycznie żadnego udziału (a w każdym razie – nie ma większego udziału)?

Z punktu widzenia edukacji, a zwłaszcza z punktu widzenia szkolnego dyskursu, czyli też komunikacji, są to pytania absolutnie kluczowe, pytania o fundamentalnym znaczeniu. A zatem: jak oni to robią? bez przygotowania pedagogicznego, bez znajomości jakiejkolwiek metodyki, bez praktyk i konspektów, ale też bez sprawdzianów, bez testów i bez ocen. No i bez nauczycieli i tradycyjnych lekcji. I co najważniejsze: osiągają znakomite wyniki! I każdy czegoś się nauczy! Każdy coś opanuje! Posiądzie nowe umiejętności!

Jak oni to robią? Praktycznie w żadnym stopniu nie korzystają z tego, co składa się na dyskurs szkolny (a więc na cały system komunikacji w szkolnym nauczaniu, na hierarchię i układ ról, na formy wypowiedzi czy style zachowań). Ten typ dyskursu jest im nie tylko niepotrzebny, w wielu przypadkach jest im całkowicie obcy (bo zjawiska te w jakimś stopniu dotyczą i tych dzieci, które jeszcze nie zdążyły zasiąść w ławkach szkolnych albo też nie do końca jeszcze rozumieją, na czym to nauczanie szkolne polega). Chcę być jednak dobrze zrozumiany: to nie jest próba wykpiwania szkoły, dezawuowania tego, co składa się na jej obecny stan (a tym bardziej nie jest to ironia czy szyderstwo) – to jest próba pokazania i postawienia bardzo ważnego problemu. Oczywiście, nie przypisuję sobie pierwszeństwa w jego dostrzeganiu czy opisywaniu, upominam się jedynie o dyskutowanie tych spraw i wyciąganie z nich wniosków.
 
Prof. Mariusz Zawodniak jest polonistą, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy i Kierownikiem Zakładu Literatury Dawnej i Edytorstwa.
 
Fragment I wypowiedzi, która ukazała się w numerze 09/10 (220/221) Edukacji i Dialogu, czasopisma liderów edukacji. 
 
 
 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

Ppp napisał/a komentarz do Jak książeczki uczą rozmawiać?
Mama opowiadała mi, że zacząłem mówić bardzo późno, ale jak już zacząłem - od razu pełnymi zdaniami,...
Przerażająca wizja. Z jednej strony trzeba gonić za technologią która rozwija świat, z drugiej stron...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykład w czasach postpiśmienności, czyli szukanie drogi we mgle
Tak, najważniejszy jest tok rozumowania, opowieść o wiedzy i dochodzeniu do wniosków, odkryć. To się...
Wykładam matematykę i staram się postępować na przekór pewnego określenia czym jest wykład: to trans...
Stanisław Czachorowski napisał/a komentarz do Wykłady w stylu programów popularnonaukowych?
Zawsze najważniejszym jest mieć coś do powiedzenia. Interesującego, ważnego, wartościowego. Dobrze j...
Jak widzę, odniósł się Pan do mojego komentarza, więc odpowiem.Programy B. Wołoszańskiego były różne...
Pani Anno, to co zamierzam napisać dotyczy zarówno psychologów szkolnych jak i pedagogów. I jedni i...
Drodzy Państwo, czy głupotę można nazywać po imieniu? Czy głupota ministra jest głupotą szkodliwą? C...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie