Ostatnio w mediach pojawiły się dwie znaczące i szeroko komentowane wypowiedzi profesorów dotyczące polskiej edukacji. Jedna i druga krytyczna, by nie powiedzieć rozpaczliwie prawdziwa. Wyjawiona tajemnica poliszynela stała się faktem. Polska szkoła nie uczy niczego potrzebnego – wmawiając jednak wszystkim uczniom ich świetne wykształcenie. I to na wszystkich poziomach! „Pozamiatał“ prezes PZU, który tę biedę odczuwa bezpośrednio.
Same wystąpienia prof. Jana Stanka z UJ i prof. Ewy Nawrockiej z UG to ostateczna erupcja, którą od dłuższego czasu zapowiadały wstrząsy wstępne w różnych edukacyjnych przestrzeniach – od prasy drukowanej do Internetu. Wszyscy wiedzą, że coś jest na rzeczy, nawet poprawnie określają co, piszą, dyskutują, krytykują – ale z tej całej wiedzy NIC nie wynika. Co zauważyła przytomnie po x-dziestu latach pracy Pani profesor Nawrocka...
Po co więc nam wiedza, której nie można wykorzystać? Po co bicie piany, jeśli tort z niej nie powstaje?
Tu i ówdzie pokazują się przebłyski słowa „rewolucja“ – ale rewolucje są drogie i zmiatają przeważnie jedną z klas do tej pory – zdawałoby się – niezbędną, a tego oczywiście nikt nie chce. Przykład? Wszyscy nauczyciele chcą by wynagradzać lepszych a zwalniać najsłabszych – ale Karty Nauczyciela nikt w ostatecznym rozrachunku tknąć nie da. Trudno pozbyć sie tego „deputatu węglowego“ edukacji, co?
Więc ewolucja. Pozbywamy się zwykłego „re“ i już znajdujemy się w przyjaznej brei, w której od lat babrze się cały system. Wróg znany, wiadomo jak obejść i zneutralizować, więc hajda! Ewoluujmy!
W wiecznie trwającej ewolucji, nieustannie toczącej się debacie o stanie polskiej edukacji tracą oczywiście wszyscy jej beneficjenci: rodzice, uczniowie, nauczyciele. I wszyscy wiedzą, że tracą! Nawet wiedzą, że tracą coraz więcej, że świat ucieka, że nie przystajemy, że niewydolny system wymaga gruntownej zmiany. I co?
I NIC.
Rozumiem, że szkoła powszechna jest dla wszystkich. Rozumiem, że edukacja prowadzona przez Państwo jest naznaczona cechą uniwersalną – czyli nienajlepszą w żadnej z dziedzin. Rozumiem chęć dostosowania do nowych czasów i wyzwań.
Nie rozumiem jednak jak to możliwe, że kolejne „reformy“, jakieś „przewroty kopernikańskie“ przygotowywane jakoby przez mentorów polskiej nauki zawsze wywołują tylko obniżenie tych już uśrednionych standardów, powszechną frustrację i kolejne szarpnięcie hamulca w pociągu do wiedzy?
W zasadzie nie rozumiałem.
Otóż profesor fizyki mówi: okłamujemy Was droga młodzieży. Nie jesteście dobrze wykształceni! Profesor j.polskiego dodaje: naukowcy badają problemy, które nikogo nie obchodzą, wydają książki, których nikt nie czyta – a Wam się wmawia, że to cenna wiedza. A to właśnie oni przygotowują, recenzują i – boję się pisać – może nawet wymyślają te reformy! No więc jak to się może udać?! Przecież właśnie chodzi o zachowanie status quo...
Więc REWOLUCJI NIE BĘDZIE!
I NIC NIE BĘDZIE.
P.S. Ukłony dla pana Kononowicza – niedocenianego wizjonera.
Jacek Ścibor – trener IT, nauczyciel akademicki, nauczyciel informatyki w Zespole Szkół w Chrząstawie Wielkiej. 25 lat doświadczenia w nauczaniu technologii informacyjnej w szkołach podstawowych, gimnazjach, szkole przy zakładzie poprawczym, Uniwersytecie w Białymstoku, projektach „unijnych”. Z zamiłowania majsterkowicz – więc projektant i wykonawca sieci szkolnych, autor wdrożeń e-dzienników, platform edukacyjnych i tablic interaktywnych w szkołach woj. Podlaskiego i dolnośląskiego. Rodowity zakopiańczyk, wychowany białostocczanin, obecny wrocławianin.
Przeczytaj również w Edunews.pl:
- Świat nam odjeżdża - autorstwa Marzeny Żylinskiej
Ostatnie komentarze