Próbujmy zmienić sposób patrzenia na edukację szkolną. Zazwyczaj myślimy o szkole w perspektywie kariery dzieci – pokonują one kolejne etapy kształcenia, osiągając pewne odgórnie ustalone standardy , idą dalej do kolejnej szkoły, kończą edukację szkolną i… wtedy może właśnie pojawić się rozczarowanie – że ten wyidealizowany świat, który obiecywała nam szkoła nie istnieje. I trzeba sobie w nim radzić i uczyć się wszystkiego od nowa. I wówczas te nasze „dorosłe dzieci” już zupełnie inaczej patrzą na szkołę.
O szacunku do nauczyciela
W debatach o edukacji bardzo często pojawia się wątek dotyczący upadku autorytetu nauczycieli, osłabienia ich pozycji w oczach uczniów. Za przejaw kryzysu uznawany jest rzekomy brak okazywania starszym szacunku. Niepokoje znajdują odbicie w propozycjach ustawowego wzmocnienia pozycji kadry pedagogicznej. Autorzy programu edukacyjnego Prawa i Sprawiedliwości wskazują: "Trzeba będzie przywrócić prestiż i autorytet nauczycieli. Dzisiaj niestety wielu uczniów nie ma do nich szacunku, nie traktują ich poważnie".
Złudna wiara w sprawczość słowa
Przykład aktualny i znamienny, więc wykorzystam go do opowiedzenia o rzeczy znacznie ogólniejszej i ponadczasowej. Nowa władza mówi o wielkich planach i wielkich rzeczach, a to że nakręcony zostanie wielki, patriotyczny film w stylu hollywoodzkim (w domyśle, że będzie arcydziełem i miliony ludzi obejrzy), a to że napisana będzie nowa konstytucja na miarę XXI wieku, że wreszcie będziemy mieć dobrą edukację szkolną itd. Zamiary słuszne i szlachetne, ale trawa nie rośnie dlatego, że ją się ciągnie z entuzjazmem za źdźbła do góry.
Liderzy edukacyjnej zmiany
Od wielu miesięcy w polskim dyskursie pedagogicznym trwa intensywna debata dotycząca wizji szkoły na miarę XXI wieku. Zaryzykuję tezę, że mimo sporów odnośnie konkretnych rozwiązań dydaktycznych czy wychowawczych, w zasadniczych kwestiach zarysowuje się zgodność. Wiemy mniej więcej, czego potrzebujemy dla naszych dzieci.
Dokąd zmierza polska szkoła, czyli rzecz o braku wizji
W przestrzeni publicznej nie ma poważnej debaty na temat edukacji. W dyskusji o szkole brakuje argumentów merytorycznych. Za to pełno jest emocji. To dziś już nie wystarczy. Najważniejszym teraz pytaniem nie jest, czy wygaszać gimnazja, ale jakiej edukacji potrzebujemy? Model masowej edukacji rodem z XIX wieku już się wyczerpał. W to miejsce poszukujemy nowej organizacji uczenia się, jako wynik rozwoju naszej świadomości.
Sześciolatki na zakręcie
O tym, czy dziecko powinno pójść do szkoły w wieku sześciu czy siedmiu lat, możemy dyskutować bez końca i zawsze pozostaną nieprzekonani. Szukajmy – to apel do polityków – rozwiązań elastycznych, które na pierwszym miejscu stawiają rzeczywiste (a nie urojone) dobro dziecka. Mózg sześciolatka potrzebuje maksymalnie dużo różnorodnych bodźców i doświadczeń edukacyjnych – i zapewnienie ich powinno być absolutnym priorytetem.
Co zmieniać...
Analizując deklaracje polityków, składane przez nich obietnice reform, prezentowane wizje naprawy systemu oświaty można dojść do wniosku, że głównym problemem polskiej edukacji są: 1) gimnazja; 2) zbyt wczesna inicjacja szkolna. Słuchając wypowiedzi decydentów można odnieść wrażenie, że kiedy zlikwidujemy te pierwsze oraz podniesiemy wiek obowiązku szkolnego do 7 lat trudności znikną. Polska szkoła automatycznie zostanie wyleczona...