„Nie zgadzamy się na wykorzystanie zmian w systemie oświaty do obniżenia wieku produkcyjnego polskich uczniów. Używanie takiego języka degraduje polski system edukacyjny do roli służebnej wobec gospodarki. Szkoła ma służyć wszechstronnemu rozwojowi ucznia, nie tylko rynkowi pracy.“ To fragment komunikatu z konferencji NSZZ Solidarność, która odbyła się wprawdzie ponad miesiąc temu, ale warto się nad nim chwilę zastanowić. Wszak komunikaty i apele żyją dłużej niż informacje.
Trudno zrozumieć, co autorzy chcieli wyrazić w tym przesłaniu. Czy
chodzi im tylko o sposób komunikowania skutków zmian w wyniku obniżenia
obowiązku szkolnego uczniów, czy też w ogóle jest to sprzeciw wobec
celu edukacji, jakim jest przygotowanie absolwenta szkoły czy uczelni
do życia zawodowego. Zakładam, że jednak to drugie.
W minionym roku ukazało się kilka ważnych analiz, które wskazują, że największym zaniedbaniem polskiego systemu edukacji jest nieprzygotowywanie uczniów i studentów do samodzielności na rynku pracy (patrz: Czego (nie) uczą polskie szkoły?, Nowa wizja systemu edukacji, Edukacja w Polsce nie dla pracy). Absolwenci po rozpoczęciu pracy nie mają praktycznych umiejętności, które pozwoliłyby im swobodnie funkcjonować w nowym i obcym im środowisku. Muszą wszystkiego uczyć się od początku, właśnie dlatego, że nie przygotowała ich do pracy szkoła. Ale to są i tak szczęśliwcy – ci, którym się powiodło i znaleźli pracę. A jest olbrzymia grupa uczniów i studentów, którzy nie potrafią znaleźć pracy i zasilają po ukończeniu nauki szeregi bezrobotnych. Bo szkoła nie nauczyła ich, w jaki sposób mają poszukiwać pracy w interesującym ich sektorze.
W minionym roku ukazało się kilka ważnych analiz, które wskazują, że największym zaniedbaniem polskiego systemu edukacji jest nieprzygotowywanie uczniów i studentów do samodzielności na rynku pracy (patrz: Czego (nie) uczą polskie szkoły?, Nowa wizja systemu edukacji, Edukacja w Polsce nie dla pracy). Absolwenci po rozpoczęciu pracy nie mają praktycznych umiejętności, które pozwoliłyby im swobodnie funkcjonować w nowym i obcym im środowisku. Muszą wszystkiego uczyć się od początku, właśnie dlatego, że nie przygotowała ich do pracy szkoła. Ale to są i tak szczęśliwcy – ci, którym się powiodło i znaleźli pracę. A jest olbrzymia grupa uczniów i studentów, którzy nie potrafią znaleźć pracy i zasilają po ukończeniu nauki szeregi bezrobotnych. Bo szkoła nie nauczyła ich, w jaki sposób mają poszukiwać pracy w interesującym ich sektorze.
Przytoczony fragment komunikatu jest absurdalny. Szkoła przede wszystkim powinna przygotować do pracy. Bo nie będzie problemu z „wszechstronnym rozwojem“ gdy pracujący uczeń będzie miał pracę i dochody; co mu zaś po takim „rozwoju“, gdy pracy i finansów brak. Kwestionowanie tego celu w zglobalizowanym i dynamicznym świecie oznacza sprowadzenie polskiego pracownika do roli taniej siły roboczej. A przecież mamy większe ambicje – konkurowania innowacjami i wiedzą, rozwijania gospodarki opartej na wiedzy. I do tego niezbędne jest jasne określenie głównego priorytetu edukacji: szkoła ma przygotowywać ucznia do wykonywania zawodów, które jeszcze nie istnieją, kształtować różnorodne umiejętności, które pozwolą mu dostosować się do warunków panujących na szybko zmieniającym się rynku pracy, dzięki czemu nie będzie żyć na koszt innych (państwa, czyli podatników). Inna sprawa, czy to polska szkoła w ogóle robi...
Ostatnie komentarze