Jak wiadomo nie od dziś uczniowie skarżą się na nudne zajęcia i niepraktyczną wiedzę przekazywana im w szkole. Problem ten wbrew pozorom nie jest trudny do rozwiązania, choć wymaga zdecydowanego zaangażowania dyrekcji szkoły. Jak to się potocznie mówi, musi się komuś chcieć. Dobry przykład płynie z Małopolski, gdzie dyrektorzy niektórych szkół technicznych postanowili uatrakcyjnić i „urealnić” zajęcia sięgając po wykładowców do firm. Nauczyciele z wykształceniem technicznym odchodzą ze szkół w poszukiwaniu lepszej pracy na rynku, więc dyrekcja szkoły zmuszona jest poszukiwać na ich miejsce innych osób. Z drugiej strony w firmach jest wielu fachowców, którzy są chętni do prowadzenia zajęć w szkołach na zasadzie wolontariatu lub za symboliczne wynagrodzenie. Z reguły takie zaangażowanie pracownika jest też dobrze przyjmowane przez pracodawcę, który może wykazać, że jego przedsiębiorstwo angażuje się w rozwiązywanie problemów lokalnej społeczności. Pomysł prosty i godny naśladowania – możliwy do zastosowania w różnych szkołach i na różnych lekcjach (na przykład podstawy przedsiębiorczości).
Ostatnie komentarze