Tempo, w jakim przyrastają zasoby cyfrowych filmów edukacyjnych jest imponujące. Prym – obok społeczności internetowych - wiodą tu duże media, np. Discovery Education, PBS, BBC czy Sky. Dysponują one największymi i najciekawszymi jak do tej pory produkcjami filmowymi i oczywiście chcą wykorzystać szansę, jaką stwarza im trend edukacji wizualnej.
Jednym z światowych liderów jest Discovery Education, które dostarcza do szkół filmy na zamówienie (video-on-demand) poprzez streaming na stronie internetowej (potrzebny jest zatem szybki Internet). Szacunki wskazują, że w tej formie edukacyjne wideo dociera już do ponad 1 miliona użytkowników w ponad połowie amerykańskich szkół. Ich zasoby tworzy około 4000 pełnometrażowych filmów wideo oraz prawie 40 000 wideo klipów, zdjęć, plików audio, scenariuszy lekcji, gier i zabaw, testów, planów ocen – słowem wszystko, czego potrzeba nauczycielowi, aby w krótkim czasie mógł on przygotować ciekawe zajęcia dla uczniów. W ramach opłaty rocznej od ok. 1500 do 3000 USD szkoły amerykańskie mogą uzyskać bezpośredni dostęp do wszystkich zasobów Discovery Education. Inną opcją jest dla nich wykupienie dostępu do 8000 najpopularniejszych edukacyjnych materiałów filmowych bez potrzeby korzystania z szerokopasmowego Internetu.
Streaming Discovery zawiera filmy i materiały filmowe w głównych obszarach tematycznych, takich jak matematyka, fizyka, studia społeczne, języki, itp. Poprzez rozbudowany system tagowania filmy zostały uporządkowane tematycznie, tak więc nauczyciele mają szybki i łatwy dostęp do interesujących ich materiałów, w tym również do opracowanych pod konkretne materiały scenariusze lekcji i inne pomoce dydaktyczne. W podobny sposób zorganizowało swoje zasoby PBS, znane m.in. z takich produkcji edukacyjnych jak Ulica Sezamkowa, czy ostatnio WordWorld.
Dokładne opisanie dostępnych w tych zasobach treści edukacyjnych „zwalnia” nauczyciela z „obowiązku” oglądania całego materiału filmowego. Może on po prostu „wyciąć” fragment filmu potrzebny mu do omówienia tematu lekcji, a w czasie jednej lekcji może w ten sposób prześledzić kilka lub kilkanaście wątków filmowych. Kiedyś, aby przygotować taką lekcję, spędziłby ładnych kilka godzin na przeglądaniu kaset video i zaznaczaniu interesujących go fragmentów. Dziś może to zrobić w kilkadziesiąt minut nie ruszając się sprzed swojego komputera.
Telewizje mają również poważnego konkurenta, jakim są społeczności internetowe. Nie reprezentują one jednego producenta, lecz dziesiątki tysięcy kreatywnych twórców, którzy przygotowują materiały filmowe we własnym zakresie, ale rzadko tylko na własny użytek. W ten sposób w Internecie rosną – znacznie szybciej niż produkcje telewizyjne – edukacyjne zasoby filmowe, które mogą być często wykorzystywane nieodpłatnie przez edukatorów, a ich zakres tematyczny jest znacznie szerszy – bo nieograniczony żadnymi celami strategicznymi czy planami wydawniczymi jak w przypadku komercyjnych telewizji.
Takim miejscem jest już YouTube, w którym można znaleźć coraz częściej ciekawe materiały edukacyjne (vide Filmowa gramatyka angielskiego), powoli takim źródłem filmów i prezentacji edukacyjnych staje się TeacherTube, którego wyłącznym celem jest właśnie promowanie i dzielenie się takimi zasobami przez społeczność internautów. W tym ostatnim w marcu 2008 roku znajdowało się już 20 000 materiałów filmowych, z tego 15 tysięcy ogólnodostępnych. Innym przykładem jest Teachers’ Domain, czyli – przygotowana przez telewizję publiczną WGBH z Bostonu – która jest przeznaczona dla instytucji edukacyjnych i jest dopasowaną do programu nauczania w amerykańskich szkołach platformą cyfrowych mediów – wideo, zdjęć, plików audio.
Coraz większe znaczenie ma również Google Video, które cieszy się coraz większą popularnością wśród internautów dodających tam swoje własne zasoby filmowe, z których duża część może być wykorzystywana w edukacji. Podobnych serwisów w Internecie będziemy odkrywać coraz więcej.
Należy mieć nadzieję, że również w Polsce powstanie koalicja instytucji i organizacji edukacyjnych, która doprowadzi do stworzenia takich zasobów edukacyjnych w języku polskim. Jest to o możliwe do realizacji, ponieważ rośnie grupa nauczycieli, którzy są świadomi znaczenia takich narzędzi dla procesu edukacji i potrafią je samemu tworzyć i używać na zajęciach. Do nich z pewnością można zaliczyć Wzorcowych Edukatorów Apple.
Nauczyciele polscy mogą też zdać się na zasoby anglojęzyczne, co też nie jest takie złe, zwłaszcza w kontekście propozycji MEN wprowadzenia obowiązkowej nauki języka angielskiego na kolejnych etapach kształcenia szkolnego. Umiejętność wykorzystywania anglojęzycznych zasobów edukacyjnych na różnych przedmiotach może tylko pogłębić wiedzę uczniów (i nauczycieli), a na pewno jej nie zaszkodzi. Oczywiście pod warunkiem, że nauczyciel i uczniowie znają jednak angielski. Dla takich nauczycieli przydatną okaże się z pewnością strona stworzona przez Apple w Wielkiej Brytanii, która zawiera kurs wideo tworzenia podcastów w trzech odcinkach (Wprowadzenie; Wypełnianie kryteriów nauczania za pomocą podcastów; Podcasty z punktu widzenia władz szkoły).
(Część 3/4 raportu EDUNEWS.PL przygotowanego we współpracy z SAD. PRZECZYTAJ TERAZ CZĘŚĆ 4/4 raportu)
Ostatnie komentarze