O innowacjach w szkole

fot. Fotolia.com

Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Czy dyrektorzy i nauczyciele lubią innowacje? Oczywiście. Innowacje są szalenie modne. Każda szkoła chce być innowacyjna. Jeśli jednak przyjrzymy się, co się za tym kryje, to się okaże, że pożądana innowacja zbyt często rozumiana jest raczej jako przemalowanie ścian na "oczojebne" kolory niż jako gruntowna przebudowa struktury lub praktyki.

Innowacje niejednokrotnie postrzegane są przez zawiadujących szkołami, jako działanie, które ma ułatwić im wykonywanie obowiązków. Chodzi o wykorzystanie "nowych" technik i narzędzi do łatwiejszego panowania nad klasą, do efektywniejszej realizacji programu, do zmobilizowania uczniów, by z mniejszymi oporami uczyli się tego, czego nie lubią. By szkoła mogła pochwalić się lepszymi wynikami, by sprawniej wytrenować olimpijczyków.

Czasem innowacje mają także pomóc zabłysnąć w jakimś konkursie, wypromowaniu się, zaistnieniu w prasie.

Kiedy jednak pojawia się sugestia do potraktowania innowacji jako impulsu do zmiany myślenia o szkole, o jej celach, zadaniach, roli społecznej - następuje konsternacja.

Kiedy podnoszona jest kwestia modyfikacji postaw, przekonań, wyobrażeń - reakcją jest opór.

Kiedy zaczyna się rozmowa o realnym wdrożeniu tak chętnie rzucanych haseł o wolności, zaufaniu, podmiotowości wzajemnym szacunku - zainteresowanie nagle gaśnie.

Nie wystarczy zmienić układu ławek w klasie, wprowadzić tablice multimedialne czy elementy oceniania kształtującego, by zaszła realna zmiana. Takich technik i narzędzi to ja się dość sporo naoglądałem. Rozmówcy mi mówili: "U nas to jest już wszystko. Jesteśmy na czasie". Innowacja prześcigała innowację. Tyle, że prawdziwa zmiana dotyczy ducha szkoły, relacji międzyludzkich, traktowania ucznia, a nie mechanicznego wdrażania nowinek, kserowania modnych rozwiązań, tylko dlatego, że inni to robią.

Czas zrozumieć, że istotą sensownych innowacji nie jest efektywniejsze sterowanie uczniem dla realizacji naszych interesów, lecz dostrzeżenie w nim człowieka, którego mamy wesprzeć w rozwoju.

 

Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.

 

Jesteśmy na facebooku

fb

Ostatnie komentarze

A potem oburzenie harnasiów i halyn jak ktoś stwierdza że Polacy to debile. Wiecie że za granicą nie...
Anna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Pani Sylwia ma marne pojęcie o pracy nauczycieli w świetlicy szkolnej...Miałam okazję, przez krótki ...
Sylwia napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Proszę wyjaśnić, w jaki sposób nauczyciel wspomagający przygotowuje się do zajęć. Przecie on po pros...
Taaa, a premier, z wielkim hałasem, przed kamerami otwiera "największą w Europie fabrykę amunicji". ...
Gdyby jeszcze Ministerstwo Edukacji chciało inwestować w takie rozwiązania, które z pewnością przyda...
Justyna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
... i co to za określenie "świetliczanka" :( To jest nauczyciel z takimi samymi kwalifikacjami jak P...
Justyna napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Całkowicie się z Panią nie zgadzam, że nauczyciel WSPÓŁORGANIZUJĄCY nie przygotowuje się do zajęć! Ł...
Eleonora napisał/a komentarz do Nauczyciele jako problem społeczny
Poniosły emocje tego dyrektora i nie ma prawa wygadywać takich bzdur: (cyt) "trwają w niekoniecznie ...

E-booki dla nauczycieli

Polecamy dwa e-booki dydaktyczne z serii Think!
Metoda Webquest - poradnik dla nauczycieli
Technologie są dla dzieci - e-poradnik dla nauczycieli wczesnoszkolnych z dziesiątkami podpowiedzi, jak używać technologii w klasie