Co z tą edukacją? Wieści ze świata: Szwecja (3)

fot. domena publiczna - Pixabay.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Szwecja cieszy się na świecie doskonałą reputacją nie tylko w kategorii edukacji, ale także swojej zrównoważonej gospodarki oraz wdrażania i wykonywania z pewnymi sukcesami obowiązków państwa opiekuńczego. W edukacyjnych badaniach porównawczych PISA 2022 wypada całkiem dobrze (przeważnie wyniki powyżej średniej dla krajów OECD). Przed jakimi wyzwaniami edukacyjnymi stoi Szwecja? Otóż problemów jest kilka (na pewno nie wyczerpiemy całej listy).

Odpływ z zawodu

Okazuje się, że sytuacja wygląda dość znajomo… po prostu brakuje w szkołach nauczycieli merytorycznie w pełni przygotowanych do zawodu i sytuacja wcale nie jest opanowana. Problem w Szwecji jest znany od dawna, ale jak dotąd nie znaleziono rozwiązania. Kilka reform programów nauczania i reform kształcenia nauczycieli przeprowadzonych w ostatnich dziesięcioleciach zmieniło warunki funkcjonowania w szkole na tyle, że ze szwedzkich szkół zaczęli odpływać nauczyciele. Część z nich pozostała w sektorze edukacji, ale pracując na własny rachunek lub w różnych organizacjach i podmiotach zajmujących się edukacją. W opiniach szwedzkich nauczycieli głównym powodem tych odejść były pogarszające się warunki pracy i pogorszenie statusu zawodu. Z badania TALIS 2018 wynika, że mniej niż 11% szwedzkich nauczycieli uważa, że zawód nauczyciela ma wysoki status w ich społeczeństwie (pogląd ten jest także podzielany przez dyrektorów szkół – uważa tak mniej niż 10% z nich). Zmniejszyło się także zainteresowanie studentów kierunków pedagogicznych aplikowaniem w przyszłości na stanowiska nauczyciela w szkołach (59% absolwentów szkół kształcących przyszłych nauczycieli wskazuje to jako pierwszy wybór)[1].

Oficjalne statystyki rządowe szacują, że do 2033 zabraknie w szkołach około 45 tys. nauczycieli, z czego największe niedobory będą dotyczyć nauczycieli przedmiotów w szkołach ponadpodstawowych. „Zabraknie” to oznacza w ocenie władz, „że nie będzie wystarczającej liczby nowo wykształconych i w pełni przeszkolonych (przygotowanych do zawodu) nauczycieli, aby zaspokoić szacunkowe zapotrzebowanie, a nie, że ogólnie brakuje nauczycieli do prowadzenia nauczania”. Inne źródła podają większą skalę problemu - do 2035 zabraknie szacunkowo prawie 65tys.nauczycieli (badania Jaara Åstrand z 2019)[2], z kolei szacunki Komisji Europejskiej[3] są nieco łagodniejsze – luka wyniesie ok. 12 tys.

Chociaż Szwecja słynie z polityk równościowych, paradoksalnie największy niedobór nauczycieli występuje w szkołach kształcenia specjalnego. Inaczej mówiąc, odchodzą ze szkół wysokokwalifikowani nauczyciele, których zastępują w szkołach osoby nie do końca przygotowane merytorycznie i pedagogicznie do wykonywania tego zawodu.

Ale nie tylko aktywni nauczyciele odchodzą z zawodu. Problemem jest także duża liczba studentów porzucających kształcenie nauczycielskie. W 2019 r. z dalszej nauki zrezygnowała 1/3 studentów przygotowywanych na nauczycieli przedmiotowych. Aby sprostać potrzebom systemu edukacji, konieczne jest coroczne zwiększanie liczby absolwentów kierunków pedagogicznych o 25% w ciągu najbliższych 12 lat[4].

Dlaczego nauczyciele odchodzą?

Warto chwilę zatrzymać się nad powodami odejść nauczycieli ze szkół. Ich problemy też wyglądają znajomo (jeśli porównać je do Polski). Według TALIS nauczyciele w Szwecji pracują prawie 5h tygodniowo więcej niż ich nauczyciele w innych krajach EU. Co więcej, mimo to spędzają mniej czasu na nauczaniu, bowiem mają więcej pracy administracyjnej (3,2h w porównaniu ze średnią w EU wynoszącą 1,9h)[5]. Zdaje się, że zrzucanie biurokratycznych obowiązków w szkole na nauczycieli, to nie tylko przypadłość polska…

Do tego dochodzi wreszcie kwestia płac. Od 1994 w Szwecji wynagrodzenia nauczycieli ustalane są na podstawie indywidualnych i lokalnych warunków w samorządach, bez gwarancji podwyżek. Wynagrodzenia te są niższe niż w przypadku innych pracowników z wyższym wykształceniem, zatrudnionych w pełnym wymiarze czasu pracy (skala różnicy to 0,69 w przypadku wczesnej edukacji i opieki nad dzieckiem do 0,83 wśród nauczycieli kształcenia na poziomie ponadgimnazjalnym). Z przyrostem lat pracy wynagrodzenia wzrastają tylko nieznacznie. Z danych Komisji Europejskiej (2022) wynika, że np. wynagrodzenia szwedzkich nauczycieli szkół gimnazjalnych wzrosły pod koniec ich kariery zawodowej zaledwie o 32,5%, co stanowi jeden z najniższych przyrostów w UE.

Podsumowując, Szwecja zatem to kolejny kraj, który ma poważne problemy ze swoją kadrą szkolną i ich problemy wcale nie są inne od tych, które spotykamy w szkołach polskich, amerykańskich, francuskich itp. Być może coś w edukacji w świecie zachodnim psuje się na poważnie. Może to jest jakiś globalny trend (a przynajmniej w świecie demokratycznym, w którym nie można nikogo zmusić, aby uczył w szkole)?

Inflacja „stopniowa”

Jak donosi Eurydice, monitorujące sytuację w systemach kształcenia UE, jednym z najnowszych wyzwań dla szwedzkich władz oświatowych jest problem nierówności w ocenianiu w szkołach[6]. Nieco inny, niż moglibyśmy przypuszczać – nie chodzi o to, że w danej klasie jeden uczeń jest oceniany odmiennie od pozostałych. Zdaniem rządu to całkiem spora grupa szkół w skali kraju ocenia swoich uczniów dużo łagodniej niż inne i przez to mają oni znacznie lepsze oceny końcowe, a co za tym idzie, pozycję konkurencyjną przy dalszej ścieżce kształcenia. Pojawiło się nawet określenie tych praktyk - "glädjebetyg", co można tłumaczyć jako „szczęśliwe oceny”. Pierwsze śledztwo ministerstwa ujawniło, że przynajmniej 30 dyrektorów szkół średnich, przygotowujących uczniów do kształcenia na poziomie uniwersyteckim, uczestniczyło w takim procederze. Doszło do tego, że rektorzy niektórych uczelni wyższych zagrozili, że wprowadzą obowiązkowe egzaminy wstępne na swoje uczelnie, gdyż nie mogą ufać ocenom uczniów[7]. No proszę, Szwedzi w szkołach też kombinują?! Ciekawe, znów wychodzi na to, że to pewne zjawisko uniwersalne, a nie tylko „nasze” polskie.

Problem jest dość świeży (2023), ale już wywołał niezłą burzę w środowisku edukacyjnym. Ministerstwo Edukacji Szwecji postanowiło zatem przeprowadzić analizę dotychczasowych praktyk w szkołach i chce zaproponować zmiany w systemie oceniania i systemie oceny merytorycznej. Swoją drogą, ciekawe co zaproponuje ministerstwo jako rozwiązanie tego problemu. Dobrze śledzić, bo może też i u nas się zjawisko takie rozwinąć…

Szkolny biznes edukacyjny?

Szwecja wdrożyła z powodzeniem pewien system finansowania szkolnictwa, który podobny jest do holenderskiego. O ile szkoła spełnia wymagania formalne publicznego systemu szkolnego, nie ma znaczenia dla finansowania jej działalności, czy jest placówką publiczną czy prywatną. Pieniądze publiczne „idą” za uczniem. System funkcjonował dobrze przez lata, szwedzkie friskolor (Wolne Szkoły) – prywatne szkoły finansowane z publicznych pieniędzy – zyskały międzynarodowe uznanie (pomysł ten podchwyciła nawet Wielka Brytania wprowadzając do systemu setki nowych, bezpłatnych szkół prywatnych w rządzie Davida Camerona)[8]. Aż tu nagle po sygałach rod rodzicow i śledztwie szwedzkiego związku nauczycieli, Ministerstwo Edukacji Szwecji ogłosiło w 2023 „awarię systemu” tego modelu finansowania szkół. Nietrudno zgadnąć, co było powodem. Dobry pomysł, ale ludzie wszystko potrafią zniekształcić, zatem duże pieniądze publiczne zaczęły kusić ludzi biznesu do zakładania szkół (w formie prawnej spółek prawa handlowego) i prowadzenia w ten sposób nie do końca etycznej działalności zarobkowej. Nie dało się tego nie zauważyć rodzicom i ich uczniom, więc zaczęli głośno domagać się poprawy jakości kształcenia i okazało się, że problem jest ogólnokrajowy.

Skala problemu nie jest mała. W Szwecji istnieją tysiące friskolor - uczęszcza do nich około 15% wszystkich uczniów szkół podstawowych i gimnazjalnych (w wieku od 6 do 16 lat) i 30% wszystkich uczniów szkół ponadgimnazjalnych (16-19 lat)[9]. Nowa minister edukacji Lotta Edholm zauważyła, że nie zgodzi się na dalszą „zyskowną działalność kosztem dobrej edukacji”, zatem pierwszym rozwiązaniem, które przewiduje jest ukrócenie możliwości wypłacania spółkom prowadzącym szkoły zysków i wprowadzenie systemu kar dla szkół, które będą naruszały równowagę pomiędzy działalnością edukacyjną i zarobkową. Dodatkowo część z tych szkół uczestniczyła w procederze "glädjebetyg" opisanym wyżej. Ciekawostką jest, że obecna minister pracowała w swojej karierze przez jakiś czas w spółce prowadzącej wolne szkoły. Prawdopodobnie jej wiedza o problemie jest całkiem głęboka.

Warto dodać, że nie ma na razie pomysłów, aby odejść od tego modelu, w którym uczniowie w szkołach publicznych i prywatnych na równych prawach korzystają z finansowania publicznego. Szwecja ma blisko 30 lat doświadczeń pracy w tym modelu i dotychczas się sprawdzał. Różnego typu zjawiska kryzysowe, których doświadczamy mogą jednak wpływać na funkcjonowanie tego systemu, ale prawdopodobnie to naturalne. Moim zdaniem podobne rozwiązanie powinniśmy także przyjąć w Polsce. Uregulowania prawne powinny jednak przeciwdziałać traktowaniu takiego modelu jako szansy na szybki zysk dla podmiotów gospodarczych prowadzących takie szkoły.

Przypisy:

[1] [2] [4] Boström, L. What is the problem and how can we solve it? School authorities’ perceptions of the shortage of teachers in Sweden. Educ Res Policy Prac 22, 479–497 (2023). https://doi.org/10.1007/s10671-023-09350-7. Dostęp: 9.03.2024.
[3] [5] Education and Training Monitor 2023, Country reports: Sweden.
[6] Eurydice, National Education Systems, Ongoing reforms and policy developments, dostęp: 9.03.2024.
[7] Stockholm School of Economics, 12.05.2023, dostęp: 9.03.2024.
[8] [9] The Guardian, 10.11.2023, dostęp: 9.03.2024.

Zobacz także w tym cyklu:

 

Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym portalu o nowoczesnej edukacji Edunews.pl (2008-) i organizatorem cyklu konferencji dla nauczycieli INSPIR@CJE (2013-). Zajmuje się zawodowo edukacją od 2002, angażując się w debatę na temat modernizacji i reformy szkolnictwa (zob. np. Dobre zmiany w edukacjiJak będzie zmieniać się edukacja?). Należy do społeczności Superbelfrzy RP.