Z małej chmury wielki deszcz?

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

List minister Joanny Kluzik-Rostkowskiej przypominający o obowiązku zapewnienia przez szkoły opieki nad dziećmi w czasie przedświątecznym wywołał wielką burzę w środowisku nauczycielskim i w mediach społecznościowych. W wielu przypadkach górę w wypowiedziach wzięły emocje. Warto tak wywołaną dyskusję na temat zawodu nauczyciela w Polsce zamienić na poważną debatę i w końcu przyjrzeć się codziennej praktyce szkolnej i ewentualnym brakom lub niejasnościom w regulacjach prawnych.fot. Fotolia.com

Oczywiście w mediach branżowych ta dyskusja na temat zawodu nauczyciela jest cały czas obecna, bo choćby związki zawodowe nie pozwalają „zapomnieć“ o pewnych sprawach, jak na przykład wynagrodzenia nauczycieli. Ale niestety dyskusja ta od wielu lat obarczona jest być może poważnym błędem – rozmawiamy o tym chyba w różnych językach (obcych), nie znając dobrze języka, którym posługuje się druga strona (partnerzy w dyskusji). No i mamy, co mamy. Burze w szklance wody, niezrozumienia, nadinterpretacje, no i też całkiem zwyczajne, świadome, lekceważenie głosu drugiej strony (zwłaszcza, gdy nie jest on zgodny z interesem własnym lub politycznym).

Niezależnie od tego, w którą stronę potoczy się dyskusja o nauczycielach, dobrze byłoby, żeby jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej częściej starało się wsłuchiwać w głos nauczycieli, którzy (w większości przypadków) wykonują trudną pracę z naszymi dziećmi. Raczej należy podchodzić do tych głosów na zimno. Zawierają często wiele informacji, które zazwyczaj – nie wiadomo dlaczego – nie docierają do osób kierujących resortem. A lepiej byłoby, gdyby docierały, gdyż zwracają uwagę na ciągle niedoskonałą organizację naszego systemu oświaty.

Przykładem takiego głosu jest list Wojciecha Stawarczyka, nauczyciela z Sanoka, który znalazłem na Facebooku. Prawie w całości prezentujemy go poniżej:

„Szanowna Pani Minister

Bardzo się cieszę, że zainteresowała się Pani organizacją czasu pracy nauczycieli w okresie świąt. (...) Nie piszę z tego z kpiną, lecz z rzeczowym zrozumieniem Pani zaangażowania w pomoc rodzicom w opiece nad ich pociechami w gorącym okresie świątecznych zakupów i przygotowań. Mając 28 letnie doświadczenie w wykonywaniu pracy w charakterze nauczyciela oraz będąc rodzicem dwóch dorosłych synów doskonale rozumiem Pani troskę w tej sprawie.

Mi również leży na sercu troska o poprawę jakości pracy szkoły. W związku z powyższym pozwolę sobie - na bazie opisanych wyżej doświadczeń - podzielić się z Panią własnymi przemyśleniami związanymi z problemami jakości procesu nauczania i wychowania. Mam nadzieję, że podejmie się Pani w równie krótkim czasie działań w opisanych niżej sprawach mających na celu zmianę patologicznych - z mojego punktu widzenia - problemów nurtujących cała oświatę.

1. W sprawie Pani listu pragnę stwierdzić, że brak jest podstawy prawnej w Ustawie oświatowej, czy też rozporządzeniach, do tego, aby w okresie ferii świątecznych lub zimowych nauczyciele organizowali zajęcia dla młodzieży, gdyż przepisy określają, iż jest to czas wolny od zajęć dla uczniów. Nauczyciele w tym czasie mogą wykonywać zadania na terenie szkoły związane z przygotowaniem do zajęć lub własnym doskonaleniem. Ponieważ Polska od roku 2005 znajduje się w UE powinniśmy również odnieść się do organizacji roku szkolnego w pozostałych krajach. Unia Europejska stara się wszak w swoich ustawach ujednolicać działania we wszystkich krajach członkowskich. Zatem należy zauważyć, iż w tzw. krajach starej Unii, jeśli młodzież zostaje w szkołach po zwykłych zajęciach lekcyjnych - to rodzic zobowiązany jest do wniesienia opłaty za czas zapewnienia opieki nad dzieckiem do godziny 17:00. Zadaniem szkoły jest bowiem uczenie i wychowanie, a nie pełnienie funkcji opiekuńczej. Tym zajmują się opiekunki do dziecka, kluby sportowe, domy kultury oraz placówki opiekuńczo-wychowawcze. Liczę, że poważnie przeanalizuje Pani opisany problem i wprowadzi odpowiednie korekty w rozporządzeniach.

2. Kolejnym, moim zdaniem bardziej istotnym problem naszej oświaty jest brak rzetelnej realizacji podstawy programowej spowodowany niedostatkami wyposażenia pracowni przedmiotowych. Do tej pory - odkąd pracuję w szkole (tj. od 1987 roku) - tylko jeden minister podjął się dzieła uporządkowania sprawy niezbędnego wyposażenia pracowni w pomoce naukowe. Był to Pan Minister Książek, który wraz z Panią Radziwiłł przygotował w formie książkowej zestawy niezbędnych pomocy naukowych dopuszczonych do użytku w szkołach. Niestety, nawet wówczas nie uregulowano w formie rozporządzenia lub innej delegacji ustawowej tego problemu. Oczekuję, że Pani - wprawdzie to tej pory związana jedynie jako rodzic z oświatą - podejmie wreszcie działania zmierzające do ujednolicenia wyposażenia wymaganego do poprawnej realizacji podstawy programowej. A może Pani mnie zaskoczy i uwzględni również w swoich pracach konieczność zakupu sprzętu, który pozwoli realizować ciekawe projekty rozwijające talenty naszych wychowanków. Wszak powinniśmy pracować w szkołach, które rozwijają talenty, a nie unicestwiają je z powodu słabego wyposażenia, a nie braku chęci pracy nauczycieli. Oczywiście mam też nadzieję, że jeśli Pani podejmie się uregulowania tego problemu, to wskaże Pani również sposoby finansowania niezbędnych zakupów oraz termin wykonania tego zadania przez organy prowadzące szkoły lub ministerstwo.

3. Następnym, (wprawdzie z punktu widzenia przeciętnego Polaka trywialnym) problemem jest wyposażenie miejsca pracy nauczyciela w zwykłe przybory piśmiennicze. Wiem, zwykły długopis niebieski, zielony czy czerwony to przecież drobiazg finansowy - 80 groszy. Ucząc w każdym roku 400 uczniów muszę ich oceniać wszechstronnie. Poprawiam zarówno ja, jak i pozostali nauczyciele około 400 zeszytów w ciągu semestru (każdy po kilkadziesiąt stron), 400 zeszytów ćwiczeniowych, (też po kilkadziesiąt stron), prace klasowe - średnio 4 X 400 X 3 strony każda = 4800 stron, 10 sprawdzianów - średnio 400 X 10 = 4000 stron. Nie, nie chodzi mi o czas poprawy - to moja praca. Chodzi mi o koszt długopisów do tych popraw. W czasie swojej 28 -letniej pracy nie dostałem NIGDY ani jednego długopisu. Może zajmie się Pani ustawowym rozwiązaniem tego problemu. Bo przyznam się szczerze (proszę o wybaczenie pracownikom wymienionym dalej) nie sądzę, by murarz kupował sobie kielnię przychodząc do firmy, czy też górnik - kilofy czy szufle. Oczekuje się, że nauczyciel sam sobie zakupi taki drobiazg, jakim jest długopis. Proszę ten "drobiazg" pomnożyć przez 500 tys. nauczycieli i zobaczyć realne koszty ponoszone przez Pani podwładnych. Może to Pani rozwiąże szybkimi rozporządzeniami?

4. Ponownie wrócę do wyposażenia. Może zainteresuje Panią problem komputerów używanych przez nauczycieli w czasie lekcji? Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że ja i wielu mi podobnych pasjonatów tego zawodu nie wyobraża sobie współczesnej szkoły bez tego urządzenia. Może sprawdzi Pani w ramach licznych ankieteryzacji szkół jaki odsetek nauczycieli posługuje się w toku realizacji lekcji prywatnym sprzętem komputerowym i zapłaconym z prywatnych środków oprogramowaniem (...) Gdyby mieli sprzęt szkolny, nie korzystaliby z prywatnego, zakupionego z własnych pieniędzy.

5. Polecam Pani Minister również zajęcie się sprawą kserowania przygotowanych testów. Może zastanowi się Pani ile czasu zajmuje nauczycielom ta prosta czynność. Zakładam, że jeśli Pani potrzebuje coś wydrukować czy wykonać ksero to nie jest to wielki problem. Zleca to Pani podwładnym. Natomiast w szkołach, w których pracowałem, kserokopiarki często pamiętają czasy przysłowiowego "króla Ćwieczka". Nie dziwi mnie to zresztą, bo przy potrzebach przeciętnej szkoły opisanych w pkt. 3 łatwo sobie wyobrazić, że zwykła kserokopiarka wytrzymuje przeciętnie 2 lata. Oczywiście szkół - przy średnim dofinansowywaniu w paragrafie pomoce naukowe wynoszącym 3000 zł na rok - nie stać na kserokopiarki przemysłowe. Zatem wykonanie kserokopii sprawdzianów w liczbie 100 sztuk wymaga około godziny, co jest związane z notorycznym zacinaniem papieru - ponieważ kupowany jest najtańszy papier, gorszej jakości.

6. Ponownie wrócę do kserokopiarek, ale tym razem zasugeruję Pani Minister reakcję na problemy rodziców. Jakie? Otóż za każdy sprawdzian młodzież ma zapłacić - a przecież w Konstytucji RP zapisane jest, że nauka jest bezpłatna. (...) Proszę, aby Pani Minister wyjaśniła mi i moim koleżankom i kolegom: z jakiego przepisu wynika konieczność prowadzenia przez nauczycieli stałych zbiórek pieniędzy na testy? A może pochyli się Pani nad problemem, z którym borykają się wszyscy nauczyciele - co zrobić, jeśli dziecko nie zapłaci? Wyręczę Panią i odpowiem - koszty pokrywa nauczyciel. Ponieważ on najlepiej wie, że rodzina tego dziecka jest biedna. A może czas na wypracowanie przez ministerstwo rozwiązań systemowych w tej sprawie? Przypomnę również Pani Minister, że nauczyciel nie posiada sejfu w swojej pracowni w celu przechowywania zebranych pieniędzy, ani też nie ma wypłacanego dodatku kasowego za przeprowadzanie zbiórki finansowej. Nie znajduję również w delegacjach ustawowych rozwiązania tego problemu. Widzę zatem sporo miejsca do inicjatywy ustawodawczej leżącej w zakresie kompetencji Pani Minister. Oczekuję na szybkie działania w tej sprawie.

7. Pozwolę sobie również podrzucić Pani Minister kolejny problem związany z finansami, wymagający uregulowań na poziomie rozporządzeń. Jest nim odwieczny problem organizacji wycieczek szkolnych. Zwykle to również nauczyciele prowadzą zbiórki pieniędzy oraz odpowiadają za rozliczenie wycieczek. Tu pojawia się kilka problemów wymagających regulacji na poziomie rozporządzeń:

  • brak jest uregulowania ubezpieczenia nauczycieli na takiej wycieczce - kto za to płaci?
  • brak jest jasnego finansowania pobytu nauczyciela na wycieczce
  • brak jest regulacji dotyczących wynagrodzenia nauczyciela za czas pracy na wycieczce, który znacznie przekracza czas normalnych godzin pracy nauczyciela

8. Być może dostrzeże Pani również problem prowadzenia przez nauczycieli innych zbiórek pieniędzy? Jakich? Już służę pomocą. Zbieramy na ubezpieczenie uczniów, na komitet rodzicielski. Przecież zarówno ubezpieczenie jak i sprawa wpłat na komitet rodzicielski jest prywatną sprawą rodziców. Może Pani Minister ureguluje rozporządzeniem konieczność założenia przy obu wymienionych sprawach subkont bankowych i obowiązkowych wpłat bezpośrednio na takie subkonta. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego takimi sprawami ma się zajmować nauczyciel. Mam nadzieję, że równie szybko jak publikacja listów do rodziców przyjdzie Pani rozwiązanie tych spraw, którymi nie powinni się zajmować nauczyciele.

9. (...) Z jakiego powodu nauczyciele szkół podstawowych i gimnazjalnych mają obowiązek prowadzenia 2 godzin z zakresu artykułu 42 Karty nauczyciela, a pozostali nie? Czy były prowadzone jakieś badania z zakresu pracy nauczycieli zatrudnionych w tych szkołach? Czy to na ich podstawie opracowano taki przydział? Może Pani opublikuje wyniki tych badań. Bo nie pozwalam sobie nawet przypuszczać, że takie rozwiązania oparte zostały o wymysły ministerstwa.

10. Być może Pani Minister zajmie się również kwestią dojazdów nauczycieli do uczniów korzystających z nauczania indywidualnego. Mam tu na myśli precyzyjne określenie przy pomocy przepisów w jaki realny sposób refundować nauczycielom rzeczywiste koszty dojazdów nauczycieli do domów uczniów? Nauczycielom za dojazd do takiego ucznia się nie płaci mówiąc, że mają po drodze (...) Czy tym też zajmie się Pani tak szybko?

11. A może zajmie się Pani uregulowaniem wożenia dzieci na konkursy przedmiotowe? O co chodzi? Już wyjaśniam. Rodzice na etap rejonowy czy wojewódzki konkursu w sobotę dzieci nie zawiozą. Kto jedzie? Wiem, pytanie retoryczne - nauczyciel. Jaki za to dostaje ekwiwalent? Zwrot po kosztach biletu PKS. Jakie są realia? Jeśli mam jechać z dzieckiem 120 km, to jasne, że przy dzisiejszej sieci PKS nauczyciel nielegalnie wiezie dziecko własnym samochodem. Ze względu na oszczędność czasu wybiera szybszy transport, ponieważ za pracę w sobotę nikt mu nie zapłaci. Zostanie mu oddany dzień wolny. Niby to fajne. Jest tylko jeden problem - jeśli weźmie dzień wolny w dniu, w którym ma np. 6 lekcji, to nie dostanie wynagrodzenia za 2 godziny, a tylko za te średnie 3,6, mimo, że wielokrotnie całość tych działań zajmuje znacznie więcej czasu.

12. Może Pani Minister zajmie się zmianami w Karcie nauczyciela? Podsunę zatem kilka problemów. W wielu krajach istnieją nauczyciele "zastępcy". Ich zadaniem jest zastępowanie chorych na dłuższy czas nauczycieli. Oczywiście sprzyja to procesowi edukacji, ponieważ na miejsce specjalisty pojawia się inny profesjonalista. Czy w polskich warunkach da się to zrealizować? Podpowiem Pani Minister - da. Jak? wystarczy wykorzystać zwalnianych masowo nauczycieli - z powodu niżu demograficznego - pozostających w stanie nieczynnym, delegując ich do pracy w określonych szkołach. Oczywiście to luźny pomysł wymagający dopracowania. Może jednak Pani pochyli się nad tą propozycją.

13. Kolejna moja sugestia będzie dotyczyła analizy pracy polskich nauczycieli. Pominę znakomite wyniki polskich uczniów w ostatnich badaniach międzynarodowych, a skupię się na działaniach promujących uczniów zdolnych. Polecam Pani Minister analizę programu współpracy międzynarodowej szkół w ramach projektów eTwinning. Może po takiej analizie dostrzeże Pani, iż polska szkoła jest pożądanym partnerem międzynarodowym. Dlaczego? Ponieważ polscy nauczyciele są najliczniejszą grupą realizującą wraz z uczniami projekty. Ilość polskich nauczycieli uczestniczących w projektach przekłada się - inaczej niż w wielu krajach - w jakość działań. Projekty wykonywane przez polskich nauczycieli dotyczą wszystkich przedmiotów. Często szkoły europejskie (mimo lepszego wyposażenia) nie są w stanie zrealizować na podobnym, wysokim poziomie przewidzianych w projekcie zadań. Wynika to z wysokiej jakości działań nauczycieli pracujących w naszych szkołach. Projekty te zwykle nie bazują na zawartych w programie szablonach, lecz są autorskimi pomysłami. Efektem tego jest największa liczba wyróżnionych prac polskich uczniów i nauczycieli. Nie słyszałem, by nauczyciele doceniani na forum międzynarodowym automatycznie byli nagradzani przez ministerstwo tytułem Profesora Oświaty. Często ich sukcesy nie są doceniane przez kuratorów oświaty, a bywa, że i dyrektorów szkół. Sama idea tytułu Profesora Oświaty - tj. przyznawanie 10 wyróżnień rocznie, też powinna zostać głęboko przeanalizowana. Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości znajdzie Pani czas na przeanalizowanie osiągnięć polskich nauczycieli i (...) pomyśli Pani o napisaniu listu, w którym pochwali Pani osiągnięcia polskich nauczycieli.

14. Kolejnym problemem wymagającym poważnych przemyśleń jest system nagradzania nauczycieli za ich osiągnięcia w pracy na poziomie województwa i ministerstwa. (...) Myślę, że (...) może Pani usprawnić obecnie funkcjonujący system przyznawania nagród kuratora i ministra. Do tej pory nie różnicuje się sposobów oceniania pracy nauczyciela z podziałem na: przedszkola, szkoły podstawowe, gimnazjalne i ponadgimnazjalne. Ponieważ uczestniczyłem w pracach komisji przyznającej nagrody na poziomie kuratorium, pozwolę sobie podrzucić Pani Minister kilka pomysłów. Trudno porównać osiągnięcia nauczycieli na poszczególnych etapach edukacyjnych. Już samo to powinno skłonić Panią Minister do dokonania podziału środków przewidzianych na nagrody dla nauczycieli na poszczególnych poziomach edukacji. Podział powinien uwzględniać możliwości osiągnięcia sukcesów z poszczególnych przedmiotów. Trudno jest bowiem porównać możliwości sukcesów edukacyjnych nauczyciela w-f (który przygotowuje uczniów do startu w różnych dyscyplinach) z nauczycielem, który może przygotować uczniów do udziału w tylko jednym organizowanym konkursie. Jak porównać te osiągnięcia? (...).

15. Kolejna sprawa to słynna likwidacja Karty Nauczyciela. Gdyby Pani się wsłuchała w głos nauczycieli, to z pewnością usłyszałaby Pani, iż większość nauczycieli chce 40 godzin pracy, tak jak zwykły urzędnik. Wejście o 7:00 czy innej i wyjście po 8 godzinach pracy. Większość z nas uważa, że czas skończyć z oskarżeniami, iż nauczyciel to leń i nierób, ponieważ pracuje tylko 18 godzin. Mam nadzieję, że Pani Minister wykorzysta dane Instytutu Badań Edukacyjnych mówiące o czasie pracy nauczycieli, w celu publikacji równie płomiennych listów skierowanych do rodziców wyjaśniających, jaki jest rzeczywisty czas pracy nauczyciela. Może przy okazji pochyli się Pani nad problemem pobytu nauczycieli w szkole i raz na zawsze zamknie Pani usta malkontentom wyjaśniając, iż to, że nauczyciele nie spędzają w szkole 40 godzin nie wynika z ich lenistwa, a jest spowodowane (przepraszam za wyrażenie, ale ono najdokładniej odzwierciedla stan faktyczny) dziadowskim wyposażeniem szkół, gdyż większość materiałów niezbędnych do pracy wymaga korzystania z komputera, internetu, podręczników, do których dostęp jest lepszy w prywatnych mieszkaniach nauczycieli. A może przy tej okazji pochyli się Pani nad zapłaceniem w takiej sytuacji nauczycielom za używanie ich prywatnego sprzętu. Potem dopiero niech Pani przystępuje do większych zmian. (...)

Wojciech Stawarczyk, nauczyciel w Gimnazjum nr 4 w Sanoku“

Pewnie takich listów w sieci znajdziemy więcej, pewnie też sporo ich dociera do MEN poprzez oficjalne kanały komunikacyjne. I co z nimi się dzieje? Przedstawione w tym liście problemy nie wyczerpują oczywiście listy wyzwań, z którymi nauczyciele codziennie musza się mierzyć, tracąc czas przeznaczony na uczenie i kontakt z uczniami. Dlatego warto byłoby, aby w gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej znaleźć „wolne“ osoby, które mogłyby zająć się gromadzeniem informacji o niedoskonałościach systemy oświaty, udzielaniem wyjaśnień (być może niekiedy sprawy są proste do rozwiązania, a tylko nauczyciele nie wiedzą, w jaki sposób postąpić, lub do kogo należy rozwiązanie problemu), a także wewnętrzną dystrybucją tejże informacji do różnych komórek MEN odpowiedzialnych za poszczególne obszary systemu oświaty, a może nawet i opracowywaniem rozwiązań prawnych. Z mojej obserwacji wynika, że częstą przyczyną złej praktyki w szkole jest złe rozumienie przepisów ustaw i rozporządzeń, przez którą to najczęściej nauczyciele mają pod górę. Może warto byłoby stworzyć takie forum z oficjalnymi interpretacjami przepisów?

Z tej małej chmury, jakim był list Pani Minister spadł już całkiem spory deszcz, a każda kolejna taka mała chmura może powodować jeszcze większą ulewę. Może udałoby się jednak uniknąć powodzi?

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).