Pewnego razu (rzecz się dzieje w Polsce), pewna szkoła (ponadgimnazjalna) dostaje tajemniczą przesyłkę zawierającą: a) umowę darowizny b) załącznik do umowy w postaci płyty DVD z oprogramowaniem. Wartość oprogramowania na płycie DVD wynosi 19 946 złotych (dziewiętnaście tysięcy dziewięćset czterdzieści sześć złotych), które to wspaniałomyślnie zasponsorowała Unia Europejska z Europejskiego Funduszu Społecznego.Doprecyzowanie: płyta zawiera pięć kursów językowych: Angielski, Niemiecki, Francuski, Hiszpański, Rosyjski. Dodatkowo na płycie: instrukcja obsługi, przewodnik metodyczny, panel nauczyciela.
Zadanie dla czytelników bloga – dyrektor szkoły powinien:
a) podskoczyć do góry z radości, bo dostał płytę CD wartą 20 tysięcy złotych z pięcioma kursami językowymi, a to rozwiąże mu problem z nauczaniem pięciu (lub mniej) języków obcych;
b) zwrócić płytę do nadawcy z wyjaśnieniem, że woli dostać te 19 946 złotych przelewem na konto szkoły, bo wówczas będzie w stanie spełnić bardziej pilne potrzeby związane z brakiem dobrego oprogramowania edukacyjnego w pracowni;
c) nic nie zrobić, bo i tak niewiele może zrobić – w końcu jak będzie się rzucał, to go odwołają.
a) podskoczyć do góry z radości, bo dostał płytę CD wartą 20 tysięcy złotych z pięcioma kursami językowymi, a to rozwiąże mu problem z nauczaniem pięciu (lub mniej) języków obcych;
b) zwrócić płytę do nadawcy z wyjaśnieniem, że woli dostać te 19 946 złotych przelewem na konto szkoły, bo wówczas będzie w stanie spełnić bardziej pilne potrzeby związane z brakiem dobrego oprogramowania edukacyjnego w pracowni;
c) nic nie zrobić, bo i tak niewiele może zrobić – w końcu jak będzie się rzucał, to go odwołają.
Żarty żartami, ale sprawa jest autentyczna (napisał o niej ktoś niepokorny).
Ministerstwo Edukacji Narodowej rozstrzygnęło we wrześniu przetarg ogłoszony na początku lutego br. na dostawę oprogramowania edukacyjnego dla szkół (zadanie A: podstawowych, B: gimnazjalnych, C: ponadgimnazjalnychwyposażonych w pracownie komputerowe w ramach projektu „Pracownie komputerowe dla szkół”. Łupem (lepiej: Wielkim Łupem) podzieliły się trzy konsorcja firm działających na rynku edukacyjnym, które w poszczególnych częściach wyprzedzały się dosłownie o włos (ułamki punktów). W ten sposób wydaliśmy ze środków UE sto kilkadziesiąt milionów złotych, dzięki czemu pozostaną one w Polsce i ta zła Unia już ich nam nie zabierze.
Komentarz
Ile osób skorzysta z dostarczonych do szkół pakietów edukacyjnych? Jaki jest wskaźnik efektywności wydania blisko 150 milionów złotych na zakup oprogramowania do nauki języków obcych?
Dostrzegam pewną nierówność w traktowaniu beneficjentów Ministerstwa Edukacji Narodowej. Jeśli chodzi o firmy – to jak możemy zauważyć na przykładzie powyższym sprawa jest czysta i prosta – kupujemy oprogramowanie nie zważając na to, czy jest ono potrzebne szkołom (vide: niepokorny) i czy będzie ono w ogóle wykorzystywane. Ale jeśli chodzi na przykład o organizacje pozarządowe, które ubiegają się o dofinansowanie z tych samych środków Europejskiego Funduszu Społecznego w MEN, to stawia się im często absurdalne wymagania, żeby dokumentowały każde działanie każdego uczestnika projektów finansowanych przez MEN, co powoduje, że nie są w stanie one spełnić wymagań MEN i odpadają lub rezygnują z konkursów. Dodam, że rzadko kiedy projekty pozarządowe mają budżety przekraczające 5 milionów złotych. Wartość tych projektów – z jednej strony płyty DVD z kursami, z drugiej projektów angażujących dziesiątki tysięcy uczniów jest trudna do porównania, ale logika działania MEN w obu przypadkach powinna być taka sama. A chyba nie jest.