Internetowy dzienniczek ucznia

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
ict w edukacjiCoraz więcej firm informatycznych proponuje szkołom elektroniczne bazy danych. Stary i szacowny dziennik ocen doczekał się wsparcia ze strony nowych technologii. Za pomocą internetu rodzice mogą sprawdzać jak uczą się ich dzieci, odczytać uwagi nauczycieli, uzyskać informację o życiu klasy. To ułatwi kontakt ze szkołą – twierdzą zwolennicy projektu.
 
Zdecydowanie zaniknie zwyczaj wywiadówek i osobistych spotkań z nauczycielami – oponują przeciwnicy. Internetowy dzienniczek ucznia jest nowoczesną formą gromadzenia informacji o uczniach, do których mogą mieć dostęp rodzice, nauczyciele i osoby kierujące oświatą w gminie. Nie znaczy to jednak, że zupełnie zanikną tradycyjne sposoby przechowywania danych – „klasery” z ocenami i obecnością na lekcjach, mini-zeszyty z miejscem na uwagi czy też comiesięczne wywiadówki. Tego typu bazy danych mają być wsparciem dla dobrze znanych i nieco przestarzałych form komunikacji w szkole. System, ogólnie mówiąc, jest bazą danych, dostępną w internecie po uprzednim zalogowaniu. Korzystający z niej mają różne rodzaje uprawnień – rodzice mogą poznać dane tylko swojego dziecka, nauczyciele – całej klasy, dyrektorzy i pracownicy oświaty – zbiorcze zestawienia. Nad wszystkich czuwa administrator. Dobrze, jeśli w projekcie uczestniczy większość szkół danej gminy lub powiatu.
 
To świetne źródło informacji o stanie edukacji dla zarządzających oświatą! Ale przede wszystkim jest spore udogodnienie dla rodziców. Niestety, najbardziej zbuntowana grupą wydają się nauczyciele. Jedyne, co muszą robić to wypełniać papierowy raport ocen, nie częściej niż raz w miesiącu (czy to naprawdę takie czasochłonne?!). Wypełniony arkusz odbierze pracownik firmy informatycznej, która administruje systemem. Oceny są wpisywane do bazy przez innego pracownika – może być to np. bezrobotny z urzędu pracy albo osoba niepełnosprawna. Rozwiązano nawet problem ochrony danych osobowych ucznia. Pracownik wpisuje np. 4+, 3, 2, 1, ale nie ma pojęcia czy są to oceny Agnieszki Nowak czy też Jarka Kowalskiego. Ma dostęp jedynie do zakodowanych loginów w stylu jp34k czy hj78f.
 
Elektroniczne dzienniki ucznia są także wspaniałą formą komunikacji nauczyciela z rodzicem. Tradycyjna uwaga w rodzaju „biłem się z kolegą” dociera szybciej. Poza tym dzieci mają zwyczaj „gubić” dzienniczek – zwłaszcza, gdy są w nim niewygodne informacje o ich wiedzy i zachowaniu w szkole – ukrywać swoje niedociągnięcia przed rodzicami, a nawet fałszować podpisy. W tym przypadku takiej sposobności nie ma. Natychmiastowa możliwość kontroli ze strony rodziców daje sposobność do szybkiego reagowania na wszelkie niepokojące sygnały. Wpływa to również pozytywnie na samokontrolą uczniów – mają świadomość, że przed rodzicami niczego nie da się ukryć. Złośliwcy żartują w tym miejscu, że podniesie to zdolności informatyczne uczniów – wielu z nich stanie się hackerami łamiącymi tego typu systemy i fałszującymi dane.
 
Autorzy projektu szkolnej bazy danych (osobiście poznałem jedną firmę z Otwocka, która proponuje tego typu rozwiązania oświatowe) wymieniają jeszcze wiele zalet systemu. Proponują m.in. ujednolicenie stron internetowych we wszystkich szkołach poprzez zastosowanie uniwersalnego szablonu i dodatkowe narzędzia, które znacznie ułatwią publikowanie informacji, ogłoszeń, aktualności. Nawet niewprawiona informatycznie osoba nie będzie miała z tym problemu – przekonują autorzy. Uniwersalne szablony sprzyjają przejrzystości strony i poprawiają jakość komunikacji szkoła – rodzice. Podstawowym zadaniem projektu jest jednak zdalna kontrola wyników ucznia – ocen, frekwencji i zachowania.
 
Przechowywanie informacji o wynikach może służyć także jako podstawa do różnego typu analiz. Dużo łatwiej będzie można wyliczyć średnią. Do tej pory robił to nauczyciel na kalkulatorze. Teraz średnią ocen uczniów całej szkoły komputer wyliczy nam w kilka sekund. Inną zaletą systemu jest forum internetowe – platforma kontaktowo-dyskusyjna lub prościej: szkolny hyde park. Umożliwi to uczniów aktywny i swobodny udział w bieżącym życiu szkoły, pozwoli na zabieranie głosu i komentowanie aktualnych wydarzeń. Forum może być miejscem wolnej i nieskrępowanej wymiany myśli, swobody sądów, ale także odpowiedzialności za swoje wypowiedzi. Kontrola forum może być wykorzystana przez dyrekcje szkół do rozwiązywanie i szybkiego reagowania na zauważone problemy. Internetowa baza danych znacznie usprawni funkcjonowanie sekretariatu szkoły. Uniwersalne szablony ułatwią dostęp do informacji, ich wpisywanie, przetwarzanie, prezentowanie itp. Błyskawicznie i zdalnie. Poza tym tego typu system zastąpi tradycyjne archiwum. Można wymienić jeszcze jedną zaletę projektu. Jeśli w przedsięwzięciu biorą udział szkoły danej gminy lub powiatu, system daje możliwość miejskiej lub powiatowej platformy oświatowej. To znacznie ułatwi zdobywanie informacji zwierzchnikom odpowiedzialnym za edukację i poprawi jakość nie tylko kształcenia dzieci i pracy nauczyciela.
 
Do tej pory skupiliśmy się na zaletach systemu, trzeba przyznać dość oczywistych. Czy jednak dojrzeliśmy do tego typu rozwiązań, czy możemy sobie na nie pozwolić? Koszty funkcjonowania systemu – w przeliczeniu na jednego rodzica – autorzy szacują na kilka złotych w skali roku (5-8 zł, propozycja firmy z Otwocka), w zależności od ilości osób, które uczestniczą w projekcie. Im więcej szkół, tym lepiej. Poza tym autorzy liczą na dofinansowanie z budżetu gminy i powiatu, zyski z zamieszczanych na stronie www reklam. Być może rodzic nie wyda na platformę ani grosza, bo wszystko sfinansuje gmina. Drugim poważnych problemem jest brak dostępu do komputera i Internetu, nieznajomość podstaw informatyki. Zwolennicy systemu zaproponowali jednak przejściowe rozwiązanie: raz w miesiącu otwarta dla rodziców pracownia komputerowa, w której nie tylko zdobędą informację o swoich dzieciach, ale także podszkolą swoje informatyczne umiejętności. Przeciwnicy są jednak innego zdania: skoro tak wielu rodziców nie ma dostępu do komputera lub nie potrafi się nim posługiwać, celowość projektu wydaje się mocno zagrożona. Nauczyciele, najbardziej chyba niechętni projektowi, narzekają, że system podwoi im obowiązki – wpisywanie ocen do dziennika i do specjalnego arkusza. Poza tym wysuwają najpoważniejszy jak dotąd zarzut – nie będzie wywiadówek, rodzic będzie kontrolował swoje dziecko on-line, zanikną osobiste kontakty ze szkołą. Nic nie zastąpi osobistych spotkań kontaktu i w tym miejscy jesteśmy zgodni.
 

 
Nauczyciel może mieć słuszne obawy o jakość wychowywania on-line. Lepiej kiedy porozmawia z rodzicem w cztery oczy, pozna niekiedy złożone perypetie swoich uczniów, środowisko w jakim żyją na co dzień. Tego niestety nie da się zakomunikować przez Internet. Nie należy traktować systemu jako czegoś, co ma zastąpić tradycyjne formy kontaktu i wymiany informacji, ale jako nowoczesne wsparcie. Internet, który proponuje wirtualne kawiarenki i fora wymiany myśli, wcale nie musi zaraz zastępować dobrze nam znanych form dyskusji – pogawędki przy kawie czy też klasowej debaty. Owszem rodzą się pewne zagrożenia związane z zanikiem kontaktów fizycznych (np. negatywne zjawisko cyberseksu), które prowadzą do alienacji, braku własnej tożsamości (w Internecie mogę być kim chcę). Nie demonizujmy jednak. Coś dzieje się niedobrego z naszym dzieckiem, więc dostajemy sygnał przez Internet. Rozmawiamy z synem czy córką, rozmawiamy z nauczycielem. Rozwiązujemy problemu po ludzku, tradycyjnie. Nowa technologia ma nam tylko pomóc, a nie coś zastępować. To kwestia technologicznej dojrzałości – czy potrafimy korzystać z… i znowu trzeba przyznać: jak najbardziej zadanie dla szkolnej edukacji medialnej: wychowanie do cywilizacyjnych nowinek. Dyskusja wokół elektronicznych dzienników ucznia to swoiste zderzenie nowego ze starym. Pojawia się atrakcyjna propozycja usprawnienia oświaty. Zapewne pilotażowe próby wdrożenia systemu za kilka lat staną się normą w naszych szkołach. Nie bójmy się nowej technologii. I tak będzie wchodzić we wszystkie niemal dziedziny naszego życia. Ale to my jesteśmy jej podmiotami. Technologii z ludzką twarzą.
 
20 lipca 2009 minister edukacji podpisała nowelizację rozporządzenia w sprawie prowadzenia przez publiczne przedszkola i szkoły dokumentacji przebiegu nauczania. 14 dni od ogłoszenia nowelizacji dzienniki elektroniczne moga całkowicie zastapić tradycyjne dzienniki. Według Systemu Informacji Oświatowej ok 0,3 proc. szkół prowadzi obok dziennika tradycyjnego (w formie papierowej) również dziennik lekcyjny w formie elektronicznej. Szkoły te korzystają z dostępnych na rynku programów komputerowych, służących do rejestracji różnych informacji o uczniu i informacji o prowadzonych zajęciach. (eduinfo.pl)
 
Notka o autorze: Dr Piotr Drzewiecki, adiunkt w Instytucie Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Dziennikarz, specjalista ds. edukacji medialnej. Prowadzi internetowy serwis o wychowaniu do mediów Press Cafe.