Technologie dla edukacji – obserwacje z BETT (4)

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Przysłuchując się dyskursowi na temat nowych technologii w szkołach można dojść do błędnego wniosku, że ważne cele, które chcemy przez TIK osiągać mają charakter czarno-biały, zerojedynkowy. Albo są osiągnięte w 100%, albo wcale. Albo mamy te szkoły zinformatyzowane, albo nie. Albo nauczyciel się posługuje TIK na lekcjach, albo nie. I tak dalej. Nic bardziej mylnego.CC-BY Kamil Sijko

Na targach BETT znalazło się kilku producentów, którzy sprowadzali „na ziemię” bujających w obłokach zwolenników nowych technologii, przypominając im, że TIK to nie tylko elektronika, to po prostu komunikacja. W końcu TIK to akronim od technologii informacyjnych i komunikacyjnych. I tak wśród wielu stoisk wypełnionych po brzegi ekranami, technologią 3D, plazmą, bitami i bajtami stał nic sobie z otoczenia nie robiąc… producent farby ściennej… Nie była to byle jaka farba, tylko ideapaint - farba, która zamienia pomalowaną powierzchnię w białą tablicę ścieralną. Dzięki temu otrzymujemy pokój, który staje się „platformą” do komunikacji – zdjęcia przedszkoli pomalowanych w taki sposób (tzn. raz pomalowanych farbą, a następnie przez dzieci) robiły niesamowicie pozytywne wrażenie. A w dodatku takie TIK wymaga jedynie kompetencji do czytania i pisania, zatem dajmy odbiorcom – dzieciom nauczycielom – narzędzie, na które są przygotowani.

Technologie prezentowane na BETT były szyte na miarę zróżnicowanych możliwości odbiorców – nie wszyscy producenci zakładali, że nauczyciele są hakerami. Świetnym przykładem są tutaj urządzenia SRS (student response systems, clickers), czyli w najprostszej postaci zestawy go głosowania znane z teleturnieju np. „Milionerzy”, gdzie każda osoba z publiczności ma okazję we właściwym momencie wypowiedzieć się na jakiś temat. Korzyści są dość oczywiste - można w zajęcia włączyć wszystkich uczniów, nie tylko tych najaktywniejszych (udział w głosowaniu jest łatwiejszy niż zgłoszenie się do odpowiedzi), nauczyciel ma szansę na bieżąco dowiadywać się, czy jego klasa „nadąża” za nim, czy nie, jakie są najpopularniejsze błędy, może również tworzyć (i sprawdzać!) quizy, których wyniki można oglądać natychmiast po ich przeprowadzeniu. To oferują modele najprostsze (zestaw takiego prostego sprzętu dla całej klasy to koszt ok. 3 000 zł), natomiast w ofercie są również urządzenia dużo bogatsze w możliwości. Przykładem jest urządzenie WordPad firmy WordWall, gabarytów piórnika, z pełną klawiaturą QWERTY i kolorowym wyświetlaczem pośrodku. Sekretem funkcjonalności tego urządzenia jest dołączane do niego komputerowe oprogramowanie. Za jego pomocą można jeszcze bardziej zaangażować uczniów. Krótka demonstracyjna lekcja z udziałem publiczności miała taki mniej-więcej schemat:

  1. Postawienie pytania przez nauczyciela (dlaczego Mieszko I poślubił Dobrawę). Dzięki temu, że na urządzeniu jest ekran i klawiatura każdy może coś wpisać.
  2. Po chwili propozycje odpowiedzi pojawiają się na ekranie, który widzą wszyscy.
  3. Propozycje są modyfikowane i przekształcane w opcje do głosowania na skali szacunkowej (jak duży wpływ dany czynnik miał na decyzję Mieszka I), każdy przy pomocy swojego urządzenia głosuje nad każdym czynnikiem,
  4. Wyniki są natychmiast widoczne na tablicy.

Łatwo można taki prosty scenariusz zaadaptować do lekcji WOS, czy języka polskiego.

W przypadku zestawów SRS najwyraźniej widać jak łatwo można dopasować stopień zaawansowania rozwiązania technologicznego, do stopnia zaawansowania nauczyciela – najprostszy zestaw wymaga od nauczyciela wyłącznie sformułowania pytania – reszta dzieje się automatycznie. Zestaw zaawansowany wymaga nieco kompetencji komputerowych, choć również niezbyt wiele, a za to odwdzięcza się bardzo rozbudowaną funkcjonalnością.

Brak kompetencji koniecznych do wdrożenia technologii nie musi dotyczyć koniecznie nauczycieli, problem może dotyczyć również i uczniów. W takim wypadku ciekawe rozwiązanie to długopis Livesrcribe. Jest to komputer zamaskowany pod postacią długopisu. Jego zadaniem jest nagrywanie podczas robienia notatek i łączenie tego co dzieje się wokół notującego z tekstem. Dlatego później, odczytując notatki możemy szybko powrócić do tego, co działo się na zajęciach (dosłownie wskazuje się długopisem fragment zdania, słowo, a ten odtwarza dosłownie to, co było wówczas mówione). W ten sposób nic z zajęć nie ma szansy umknąć uczniowi. Koszt urządzenia to od 300 do 1000 zł, do tego należy doliczyć koszt specjalnych notesów (ok. 25 zł za sztukę).

W związku z problemami kompetencyjnymi – potencjalnie możliwymi zarówno po stronie nauczycieli jak i uczniów – szukać należy technologii, które będą dopasowane na miarę możliwości ich odbiorców – w danej, konkretnej szkole. Technologie dobrze dopasowane stają się wówczas „przezroczyste” dla ich użytkowników – służą tylko do wykonania jakiejś czynności, nie ogniskują na sobie uwagi. Większość osób ma na przykład wystarczające kompetencje do obsługi zegarka, przez co jest to dla nich technologia „przezroczysta” – osoby takie nawet na poziomie języka nie mówią zatem, że „korzystają z zegarka”, a po prostu „sprawdzają godzinę”, „mierzą czas” itd. Na tym poziomie językowym ważne jest, abyśmy unikali „korzystania z TIK na zajęciach”, a po prostu „pokazywali żabę”, „symulowali rozbudowę miasta” itd.

Kolejną przykładową technologią, która nawet w przypadku niskich kompetencji komputerowych może być po prostu wykorzystywana, może być „przezroczystą” jest całą gama urządzeń nazywanych wizualizerami. Wizualizer to urządzenie, którego podstawowym zadaniem jest powiększanie małych przedmiotów do większej skali, najczęściej jest to kamera na specjalnym statywie z wbudowanym systemem oświetlenia. Podstawowe wersje tych urządzeń wymagają od użytkownika tylko tyle, aby je włączyć i umieścić przedmiot w odpowiednim miejscu maszyny. Dzięki temu każdy uczeń może lepiej przyjrzeć się pomocom naukowym na historii, geografii, czy obejrzeć dokładniej eksperyment. Nieco bardziej zaawansowane modele pozwalają na nagrywanie pokazywanych przedmiotów (choćby wspomnianego eksperymentu chemicznego) i łatwą publikację nagrań np. w serwisie YouTube. Przy pomocy dodatkowych akcesoriów można na nagraniu robić notatki (np. zaznaczyć poziom cieczy przed podgrzaniem). A wszystko to po zaledwie kilkunastominutowym szkoleniu.

CC-BY Kamil SijkoKolejnym przykładem zasługującym na uwagę były niewielkie urządzenia zasilane bateriami, których zadaniem było zbieranie danych o otoczeniu. Wariantów tych urządzeń było bardzo dużo, mogły one mierzyć temperaturę, czystość powietrza, nasłonecznienie, natężenie dźwięku, wilgotność – i tak dalej, i tym podobne – pomysłów było naprawdę dużo. Urządzenia takie były niezwykle proste w obsłudze – wystarczyło je włączyć, aby uzyskać wynik. Bardziej zaawansowane modele posiadały własną pamięć, moduł GPS i możliwość komunikacji z komputerem (niekoniecznie PC, również systemami mobilnymi). Dzięki temu aż prosiły się o wykorzystanie w ramach projektów edukacyjnych. Mapa zanieczyszczenia miasta Zambrowa – nic prostszego: po prostu wręczyć urządzenie uczniowi, włączyć i następnie jeździć rowerem po okolicy. Na koniec przesłać wyniki do komputera i opisać. Klimat miasta? Nasłonecznienie? Warunki do uprawy roślin? Przykładów jest naprawdę bardzo dużo. Wydaje się, że nauczyciele przedmiotów przyrodniczych mogą być takim urządzeniem bardzo zainteresowani. Szczególnie, że od roku szkolnego 2011/2012 projekt edukacyjny jest obowiązkowy już we wszystkich klasach gimnazjalnych.

Stoisko firmy Learningvalley mogło dostarczyć kolejnych inspiracji: firma oferuje pakiet oprogramowania presentations2go, razem ze specjalnym, mobilnym komputerem. Rozwiązanie to służy do nagrywania lekcji, czy też np. konferencji. Oferuje zautomatyzowaną produkcję wysokiej jakości i bardzo wygodnych webcastów – filmów wideo odtwarzanych przez internet. Użytkownik końcowy (uczeń), który nie mógł uczestniczyć w lekcji, albo który uczestniczył, ale chciałby sobie niektóre fragmenty powtórzyć ma do dyspozycji bardzo wygodny panel, który pozwala jednocześnie widzieć prezentera oraz tablicę (nieważne, czy jest to tablice interaktywna, czy zwykła tablica „na kredę”), dowolnie manipulować tymi elementami, oznaczać najważniejsze fragmenty (dodawać je do „ulubionych”) oraz wiele innych. Naprawdę warto zapoznać się z nagranym za pomocą tego rozwiązania wykładem demonstracyjnym, aby „poczuć” jak wygodne jest to rozwiązanie. Trudno przecenić wartość takiego systemu w szkole. Można przy jego pomocy tworzyć bibliotekę własnych, szkolnych zasobów, które zostają w szkole na zawsze – nawet po przejściu na emeryturę świetnego nauczyciela, jego wykłady pozostają dla kolejnych pokoleń uczniów już na zawsze. Można powiedzieć, że szkoła tworzy w ten sposób swoją małą „Akademię Khana”.

Wszystkie opisane w tej części produkty i rozwiązania łączy to, że nie wymagają one od użytkownika wysokich kompetencji komputerowych, a oferują jednak sensowne włączanie TIK w proces nauczania, wymierne korzyści. Oczywiście nie oznacza to, że na takich technologiach można zaprzestać procesu modernizacji polskich szkół – docelowo chcielibyśmy, aby kompetencje komputerowe i informatyczne nauczycieli rosły – tylko w taki sposób można oczekiwać wzrostu analogicznych kompetencji po stronie uczniów – bo w końcu o to przecież chodzi. Jednak zanim to się stanie, można zainteresować się tymi „technologiami przejścia” ze świata zupełnie analogowego, do świata cyfrowego, świata TIK. Łagodnego przejścia.

c.d.n.

Notka o autorze: Kamil Sijko jest pracownikiem Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie. Z wykształcenia psycholog. Naukowo zainteresowany szerokim spektrum tematów, ale przede wszystkim edukacją, nowymi technologiami (w tym grami komputerowymi), zagadnieniami rynku pracy. Praktyk badań społecznych, koordynator międzynarodowego badania kompetencji komputerowych i informacyjnych (ICILS) w Polsce, członek grupy eksperckiej Komisji Europejskiej nt. wskaźników wykorzystania ICT w edukacji.

(CC-BY Kamil Sijko)