O (głupim) pomyśle na rozrost biurokracji w oświacie

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Czas pracy nauczyciela od dawna budzi zazdrość. Na forach aż kipi od złośliwych uwag pod kątem „tych nierobów“, co to mają „aż tyle czasu wolnego“. Co jakiś czas pojawiają się propozycje zmian, które mają „urealnić“ czas godziny pracy nauczycieli. Pewnie dlatego Ministerstwo Edukacji Narodowej chce, aby nauczyciele rozliczali się bardziej drobiazgowo z własnego czasu. Ale... czy aby na pewno zajmując się czasem pracy nauczycieli przyczynimy się do rozwiązania istniejących problemów polskiej edukacji?(C) Ella - fotolia.com

Minister edukacji Krystyna Szumilas chce wprowadzić obowiązkową rejestrację czasu pracy nauczycieli - tego poza lekcjami. Jej zdaniem należy tu wpisywać rady pedagogiczne, spotkania z rodzicami, doskonalenie zawodowe i inne dodatkowe zadania wykonywane w ramach obowiązków nauczyciela w szkole. Aleksandra Pezda z Gazety Wyborczej postanowiła sprawdzić, co trafiałoby do Nauczycielskich Dzienniczków, gdyby faktycznie wprowadzono w życie ewidencjonowanie czasu pracy (zob. Piszemy dzienniczek nauczyciela).

Pomysł na rejestrację czasu pracy jest niby zabawny, ale w ostatnich latach jesteśmy świadkami wielu decyzji i działań w oświacie, które szokują swoją... „logiką“ i wprowadzają wiele zamieszania w szkołach. Więc można przypuszczać, że i ten pomysł znajdzie wielu popleczników działających w imię hmmm... sprawiedliwości społecznej? (jeśli inni nie mają tak dobrze, to i nauczyciele nie mogą aż tak dobrze mieć...). Nie jestem nauczycielem, nikt w rodzinie już nie jest, więc mogę sobie pofantazjować. No to spróbuję...

No dobrze, załóżmy, że samorządy zbiorą już te dane od swoich nauczycieli. W każdej gminie będzie to materiał pochodzący pewnie od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy osób w zależności od ilości szkół na terenie. Ktoś to będzie musiał przetwarzać. A zatem będą nowe etaty! Cieszą się wójt i burmistrz, bo będzie można zatrudnić nowe osoby z grona znajomych królika... Da się im pracę – niech dzwonią do szkół, wyciągają te dane, wpisują w komputer, enter, mielą, tworzą wykresy, słupki, relacje, wykazują, że Iksińskiemu trzeba koniecznie uciąć dodatek motywacyjny bo o godzinę za mało pracował. Będzie pysznie, napcha sobie bambuch urzędnicza biurokracja...

Potem te dane z gminy będą musiały być wysłane do Centrali. Bo Centrala przecież musi wiedzieć, ile pracują nauczyciele, bo jak za mało, to się kawałek subwencji oświatowej obetnie i będą oszczędności. Wtedy Minister Finansów przyklaśnie i będą premie dla ekipy ministerstwa! A i urzędnicy i związkowcy będą zadowoleni, bo przecież liczba etatów w Centrali się zwiększy. Nie mówiąc o przybudówkach – bo przecież MEN samo nie zajmuje się Tak Ważnymi Danymi, więc pewnie po pobieżnym oglądzie przez nowo stworzony ministerialny Zespół do Spraw Czasu Pracy Nauczycieli, zostaną one przekazane do Instytutu Badań Edukacyjnych – najbardziej merytorycznie przecież odpowiedzialnej komórce Systemu, która po dwóch latach prac (oczywiście odpowiedni do Zadania wzrost etatów) wypluje z siebie Księgę Czasu Pracy Polskiego Nauczyciela za trzy lata wstecz. Potem oczywiście zorganizowany zostanie Kongres Polskiej Edukacji, aby pochwalić się Rezultatami. Żadne inne głosy na forum Kongresu niż te zgodne z aktualnie obowiązującą linią polityczną nie będą dopuszczone, bo przecież jest WIELKI SUKCES. Zbadaliśmy czas pracy polskiego nauczyciela! Wiemy kiedy robił ku... był w toalecie... i można mu odjąć to od czasu pracy. Wszyscy urzędnicy są szczęśliwi i biją pokłony za nowe miejsca pracy. Brakuje tylko kolejnego wydania Polskiej Kroniki Filmowej, aby od razu na wielkim ekranie pochwalić się sukcesem!

Gratuluję Pani Minister rozwiązywania problemów polskiej oświaty! Sprawy idą w dobrym kierunku. Najważniejsze, że Urzędnik Oświatowy (na każdym szczeblu) najedzony, a przecież to dzięki niemu cały Ten System jeszcze się trzyma, przepraszam za to słowo, „kupy“.

Hola, hola, nie tak prędko - wiem, jest jeszcze opcja druga!

Muszę uciąć od razu krytykę powyższego, bo przecież praktycznie nie uwzględniałem istnienia Technologii (a ona pozwala ograniczyć biurokrację do minimum...). Fakt, można też inaczej. Ministerstwo Edukacji Narodowej, kierując się Dobrem Narodu ogłasza Przetarg. Ale ponieważ MEN nie może się bezpośrednio zajmować Tak Ważnymi Sprawami (żeby Pani Minister nie miała potem kłopotów politycznych lub co gorsze, tfu..., z NIK-iem) powierza jego realizację Ośrodkowi Rozwoju Edukacji, który jak wiadomo jest stworzony do zajmowania się Wielkimi Wyzwaniami Polskiej Edukacji. W pierwszej kolejności ORE ogłasza nabór na Partnerów Merytorycznych Zadania oraz Partnera Technologicznego. Bo przecież Tak Ważny Przetarg wymaga olbrzymiego zespołu i wielkiej odpowiedzialności. Więc ORE buduje Zespół. Po kilku miesiącach wielokrotnego „dobierania“ Partnerów rodzi się ten wspaniały związek Związek, którego owocem będzie wyprodukowany w ciągu trzech lat urzędniczo-technologiczny System Do Spraw Badania Czasu Pracy Polskiego Nauczyciela (SdsBCPPN). Wspaniałe dzieło wielomodułowe i wieloplatformowe. Działa na wszystkie urządzenia mobilne i niemobilne. A każdy nauczyciel ma obowiązek połączyć się z Systemem codziennie koniecznie po 22.00 (bo dla Systemu to niższe koszty połączeń) i przelać mu zapis minutowy swojego czasu pracy z danego dnia. Brak połączenia i przelewu karany jest minusami. Trzy minusy i jest pała. I już po dodatku. Gwarantowana skuteczność. Po dwóch miesiącach użytkowania nauczyciele nie mają już żadnych dodatków. Komornik zaczyna wchodzić na pensje. A w budżecie państwa powstają Wielkie Oszczędności, które można przecież z najwyższym błogosławieństwem przeznaczyć na ZUS (niech starsza część Narodu wie, że ma emeryturę bo wreszcie zrobiono porządek z tymi nauczycielami, co to samo społeczeństwo tyle lat oszukiwali...).

To nie wszystko. Dalej. Wszystkie dane wlane do Systemu będą pozwalały na ich dowolne przetwarzanie. Zespół ORE będzie na bieżąco analizował trendy w rozwoju (lub zwoju) polskiego nauczyciela, komentował, a następnie przekazywał dane do IBE w celu realizacji Badań Pogłębionych. Dalszy scenariusz jak w opcji pierwszej – Księga, Kongres, jednym słowem Wielki Sukces i Oklaski. Pani Minister wychodzi na mównicę. „Pomożecie towarzysze?“. „Pomożemy“ – odpowiada jednogłośnie chór...

Czy to napewno wszystko bzdura i fikcja? Nie da się? Boję się, że może się dać i obym się mylił. Bo nawet pieniądze się znajdą na to w Unii. Przypomnę, że na działania systemowe MEN miało około miliarda złotych z Funduszy Europejskich (na lata 2007-2013). To MEN również będzie projektowało fundusze na przyszły okres finansowania (2014-2020) – czy naprawdę ktoś wierzy w to, że „zapomni“ o urzędniczych bambuchach? Kolejny miliardzik się znajdzie, nie licząc pieniędzy budżetowych. Jestem tego pewien. Przecież nikt nie jest w stanie stwierdzić, czy te pieniądze są wydane efektywnie czy nie. Ważne, że wydane...

Szanowna Pani Minister,

Teraz poważnie – proszę się zająć poważnymi problemami polskiej edukacji, których nie brakuje. Jeśli nie wie Pani, jakie to są problemy – chętnie pomożemy w ich identyfikacji. O wielu toczy się debata już nawet kilkanaście lat. I co? I nic. Pani Ministerstwo się tym nie zajmuje. Głuchy telefon. Lista spraw TO DO jest bardzo długa - przygotowujemy aktualnie publikację elektroniczną pt. „Jakich pilnych zmian potrzebuje polska szkoła“, która może okazać się pożytecznym poradnikiem przy wyborze kierunków działania ministerstwa. Niestety nie będzie wersji drukowanej, bo nie mamy takich budżetów jak podległe Pani instytucje i liczymy każdą złotówkę. Ale może przeczyta Pani na swoim iPadzie, bo przecież posłowie otrzymali taki sprzęt.

Bardzo proszę ograniczać oświatową biurokrację (najlepiej przez cięcia etatów, zaczynając od swego resortu), a nie karmić tego potwora. Pani osobiście pewnie ona mało szkodzi, ale polskim nauczycielom z całą pewnością.

Z wyrazami szacunku

Marcin Polak

PS.

Przepraszam, że nie wysyłam tej prośby listem do Ministerstwa, ale skąd inąd dowiedziałem się, że takie listy pozostają bez odpowiedzi MEN, o czym ostatnio informował Społeczny Monitor Edukacji. A w sieci nie zaginie, prawda?

(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym)