Dlaczego tak ważne są miękkie kompetencje?

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Znów będzie o neuronach lustrzanych! Od dawna nosiłam się z zamiarem napisania tekstu o tzw. miękkich kompetencjach, które dziś nie są w cenie i które obecny system edukacyjny konsekwentnie pomija. W systenie testocentrycznym liczy się tylko to, co można zmierzyć i porównać, a cechą miękkich kompetencji jest właśnie to, że nie poddają się prostemu testowaniu. Nie jest to zapewne jedyny powód ich ignorowania, bo jak rozwijać zdolność współpracy w szkole, która stawia na konkurencję i sprowadza naukę do wyścigu szczurów.photo: istockphoto.com

Dobra szkoła to dla wielu osób taka, która zajmuje wysokie miejsce w rankingach. Wielu rodziców pyta głównie o to. Dorota Klus-Stańska pisze, że obecnie w Polsce jest duże zapotrzebowanie na złą szkołę. Opowiadała mi niedawno mama pewnego pierwszaka, który trafił do klasy wyjątkowo surowej i wymagającej nauczycielki, że na zebraniu, na którym chciała poruszyć temat mało przyjaznej atmosfery panującej na lekcjach i będącego jest skutkiem stresu, nie odezwała się, gdy stwierdziła, że inni rodzice są bardzo zadowoleni z faktu, ze „pani dużo wymaga” i „nie jest pobłażliwa”. 

Czytelnik może zapytać, co ma surowa i oschła nauczycielka do Ryszarda Moryca, komornika, o którym zrobiło się głośno, gdy zajął pewnej emerytce konto i zabrał jej 28 tys. złotych, oszczędności całego jej życia. Problem w tym, że dłużnikiem był ktoś o tym samym imieniu i nazwisku. Ryszard Moryc szybko przyznał się do błędu, ale pieniędzy nie oddał. Ów absolwent prawa uznał, że emerytka, którą okradł, może mu wytoczyć proces. Kobieta próbowała szukać sprawiedliwości w sądzie, ale tam, inna absolwentka prawa stwierdziła, że Ryszars Moryc nie miał złych intencji, ot, popełnił błąd, więc nie można go zmuszać do zwrócenia zagarniętych bezprawnie pieniędzych. Nie po raz pierwszy otwieram ze zdziwienia oczy słysząc werdykty wydawane przez sędziów czy opinie wyrażane przez prawników. Żyję na tyle długo, że doszło już do mnie, że w sądach prawo i sprawiedliwość, to dwie różne pary kaloszy. A jednak trudno pogodzić mi się z faktem, że owe jawnie niesprawiedliwe wyroki ferują ludzie opłacani z pieniędzy podatników, którzy utrzymują sądy po to, by móc w nich dochodzić sprawiedliwości i z pomocą prawa bronić się przed Ryszardami Morycami.

Sławomir Sierakowski w Gazecie Wyborczej z 20-21 kwietnia tak mówi o Ryszardzie Morycu: „Przez cały czas słyszał o konkurencji, a nie o współpracy. O inicjatywie, a nie o pomocy. O własnym interesie, a nie o zaletach sprawiedliwości. Czy on skrzywdził kogoś, kto jest w jego oczach poważny albo istotny? Nie. On skrzywdził ‘koszt transformacji’ – jakąś bezradną emerytkę. (…) Nie do takich ludzi szacunku go uczono na studiach. Miał szanować bisnesmena w krawacie, maklera i znanego aktora.”

Szacunek do innych, empatia, umiejętność współpracy to właśnie owe pomijane przez dzisiejszy system edukacyjny miękkie kompetencje. Ryszard Moryc był z pewnością dobrym uczniem, skoro dostał się na prawo. Zapewne był również dobrym studentem, wyuczył się na pamięć, czego trzeba, zaznaczył w testach poprawne odpowiedzi. Żeby skończyć studia prawnicze nie trzeba być ani dobrym, ani porządnym człowiekiem. To samo dotyczy innych kierunków studiów. Kryzys ekonomiczny, z którego świat wciąż jeszcze nie umie wyjść, jest dziełem absolwentów najlepszych ekonomiczych uczelni, którzy świetnie wiedzą, jak w każdej sytuacji zarabiać pieniądze, ale których nie nauczono, co to jest dobro wspólne i że najważniejsze jest, żeby być porządnym człowiekiem. Gdy zwyczajnym ludziom zabiera i licytuje się domy i mieszkania, ekonomiści, którzy ów kryzys wywołali, dostają ogromne premie, które często pochodzą z państwowych dotacji przyznawanych im przez rządy, które uważają, że ich głównym zadaniem jest ochrona banków przed upadkiem. Politycy w takim postępowianiu nie widzą niczego zdrożnego. Ktoś przecież musi ponieść koszty kryzysu i oczywiste wydaje się im, że to mają być ci najbiedniejsi, a nie najbogatsi, których pazerność kryzys wywołała. Sierakowski w przytoczonym artykule mówi o wszechobecnym cynizmie. „Ludzie dziś uważają, że z bolączkami współczesności niewiele da się zrobić. Nawet nie próbują. Wolą wykorzystywać swoje talenty i wiedzę do konkurowania ze sobą zawsze i wszędzie, a nie zorganizowania się, aby choć trochę poprawić sytuację ogółu. Wierzą w sukces indywidualny, a nie wspólnotowy.”

Wiele razy pisałam o plastyczności naszych mózgów, czyli o tym, że ich struktura jest odbiciem podejmowanej aktywności i obserwowanych wzorców. Ogromną rolę odgrywają również neurony lustrzane, w których zapisane zostają możliwe programy działań. Dlatego trudno oczekiwać, by ze szkoły, która uczy rywalizacji, a nie współpracy, uczniowie wynosili przekonanie, że warto działać wspólnie. Wartości nie są dziś w modzie. Nawet instytucje, które z natury rzeczy powinny o nie dbać, zajmują się głównie pozyskiwaniem „doczesnych marności”. Dzieci wszędzie słyszą o pieniądzach, a świat dorosłych dostarcza im przykładów pokazujących, że aby być dobrym lekarzem, prawnikiem czy naukowcem, nie trzeba być dobrym człowiekiem.

A przecież tylko wtedy będą szanować innych, gdy w ich neuronach lustrzanych zapisanych zostanie odpowiednio wiele przykładów zachowań opartych na szacunku. Dzieci są bacznymi obserwatorami, a ich mózgi na podstawie tego, co widzą tworzą ogólne zasady. Dlatego tak ważne jest nie tylko to, co same robią, ale również to, co widzą wokół siebie. Dobro wspólne, uczciwość i szacunek nie pojawiają się na lekcjach, bo celem nauczycieli jest przygotowanie uczniów do zdawania testów. Szkoła ma przygotować do bycia dobrym prawnikiem, a nie dobrym i porządnym człowiekiem, który widzie więcej niż tylko własny interes. Ale czy można być dobrym prawnikiem, nie będąc dobrym człowiekiem?

Musimy wreszcie zacząć dostrzegać związek, między sposobem funkcjonowania szkoły, propagowanymi w niej wartościami i duchem rywalizacji, a społecznymi problemami, jakie można dziś zaobserwować na każdym kroku. Bezduszności, buty, egoizmu i sztywności myślenia też trzeba się gdzieś nauczyć. Jeśli chcemy, by młodzi ludzie podejmowali działania na rzecz dobra wspólnego, by rozumieli, że współpraca przynosi więcej pożytku niż rywalizacja, że ludzie sprawujący władzę stoją na straży sprawiedliwości społecznej, to musimy dostraczyć im zarówno w szkole, jak również poza nią, odpowiednich wzorców postępowania. Społeczeństwo bez zasad moralnych skazane jest na upadek. Z punktu widzenia dobra wspólnego niepożądanych wzorców dostarcza dziś nie tylko szkoła, ale również samo życie. Jakie ogólne zasady mogą powstać w młodych mózgach, gdy dzieci słyszą w telewizji, że komornik Ryszard Moryc pozbawił emerytkę środów do życia, bo nie chciało mu się sprawdzić, czy chodzi o właściwą osobę, a inny prawnik w sądzie orzekł, że pieniędzy nie trzeba oddawać, bo nie dopatrzył się dużej szkodliwości społecznej czynu?

Niektórzy ludzie nie widzą, że tzw. twarde kompetencje, czyli takie, który można zmierzyć za pomocą testów, nie przyniosą żadnego pożytku, jeśli nie będą towarzyszyć im te miękkie, których zmierzyć za pomocą testu nie sposób. Świetny prawnik, lekarz, ekonomista czy nauczyciel może spowodować ogromne straty, gdy jest złym, egoistycznym, pozbawionym empatii człowiekiem. Do tej listy można dopisać dowolną liczbę kolejnych zawodów. Wystarczy wyobrazić sobie, jakie piękne mogłoby być życie, gdyby np. urzędnicy wydający zgody na to i owo byli ludźmi kreatywnymi! Miękkie kompetencje potrzebne są wszędzie. Bez umiejętności szanowania innych ludzi, bez empatii i umiejętności współpracy nie można prowadzić choćby wydawnictwa. Można oczywiście organizować pracę w taki sposób, że każdy robi swoje i nikt z nikim nie ma bezpośredniego kontaktu, a wszystko przechodzi przez komputer szefa, ale taki sposób postępowania nie może przynieść takich korzyści, jakie daje zgodna, oparta na szacunku, współpraca autora z redaktorem, grafikiem i innymi osobami zaangażowanymi w proces powstawania książek. Bez miękkich kompetencji nie można stworzyć żadnego zespołu. Szef, który nie rozumie, że tzw. przemocowe działania hamują ludzki potencjał, nigdy nie dowie się, jakie możliwości tkwiły w jego współpracownikach.

Jestem przekonana, że szkoła pomijająca tzw. miękkie kompetencje nie może dobrze przygotować młodych ludzi do życia we wspólnocie. Dlatego mamy takich prawników jak Ryszard Moryc, butnych, zadufanych, pozbawionych emaptii szefów, urzędników, którzy nie rozumieją, że ich zadaniem jest pomaganie ludziom, ekonomistów, dla których jedynym kryterium oceny jakości pracy jest zysk. Jacy ludzie mogą opuścić mury szkół, które oceniane są jedynie na podstawie miejsca zajętego w rankingu? Jaki los gotujemy sobie na starość urządzając w szkołach wyścigi szczurów i ucząc, że w życiu liczą się jedynie twarde kometencje? Ani empatii, ani kreatywności czy umiejętności pracy w grupie nie da się zmierzyć. Czy to oznacza, że szkoła może je pomijać? W tym właśnie czasie uczniowskie mózgi najintensywniej się rozwijają i chłoną wzorce, jakie widzą wokół siebie. Czy naprawdę chcemy, by widziały głównie rywalizację i efektywność? Kreatywność czy sztywność myślenia i czarno-biała wizja świata? Na wyrabianie jednego lub drugiego mamy w szkołach 12 lat.

I powinnam tu napisać jeszcze o nowych inicjatywach tworzenia szkół demokratycznych. I w tym przypadku pytanie o to, co jest „normalne” jest bardzo zasadne. Taki pomysł wielu osobom wydaje się czystym szaleństwem! Ale czy można uznać za normalne, że niedemokratyczne szkoły mają dobrze przygotować młodych ludzi do funkcjonowania w demokratycznym społeczeństwie? Czy to jest normalne? Przepaść między życiem a szkołą jest większa niż skłonni jesteśmy przyznać.

Notka o autorce: Marzena Żylińska jest wykładowcą metodyki w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Toruniu i w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Zajmuje się też wykorzystaniem nowych technologii w nauczaniu. Prowadzi seminaria dla nauczycieli, współorganizuje europejski projekt "Zmieniająca się szkoła". Autorka książki "Postkomunikatywna dydaktyka języków obcych w dobie technologii informacyjnych" i "Neurodydaktyka, czyli nauczanie przyjazne mózgowi". Prowadzi swój blog w partnerskiej dla Edunews.pl platformie blogowej Oś Świata pod adresem http://osswiata.nq.pl/zylinska/. Artykuł jest przedrukiem wpisu zamieszczonego w Osi Świata.