Czy można zagrać w matematykę?

fot. gra DimensionM

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Wykorzystanie elementów gier na zajęciach szkolnych przynosi wiele pozytywnych rezultatów. O tym, jak zamienić zwyczajną lekcję w emocjonującą grę, rozmawiamy z Anitą Dzik, nauczycielką matematyki i informatyki w Zespole Szkół Integracyjnych nr 1 w Katowicach.

Aleksandra Wieczorek: Wprowadza Pani na lekcjach matematyki elementy znane z gier. Czy może Pani opisać, jak wyglądają takie lekcje?

Anita Dzik: Na początku każdy dostaje kartę postaci, zasady i zaproszenie do Gildii Matematyków. Uczestnicy podpisują deklarację, że do niej wstępują. Przełożenie ocen na punkty jest bardzo proste – czwórka to cztery punkty, trójka trzy itd. Za pierwsze 20 punktów dostaje się eliksir. Listę eliksirów ustaliliśmy razem. Ja miałam kilka propozycji, uczniowie dołożyli swoje, np. „zwolnienie z kartkówki”, „zwolnienie z zadania domowego”. Najbardziej popularne są chyba „nie chcę tej oceny” i „kalkulator na sprawdzianie lub kartkówce”. To działa o tyle fajnie, że „zwolnienie z kartkówki” oznacza, że w ogóle jej nie piszą, natomiast „nie chcę tej oceny” polega na tym, że próbują zdać, ja to sprawdzam i jeśli ocena ich nie satysfakcjonuje, nie wpisuję jej do dziennika. Z czasem zdobywają tzw. skille, których można używać do końca roku. Umiejętności na ten moment są trzy: „nie piszę niezapowiedzianych kartkówek”, „nie odrabiam zadań domowych w piątki” i „dostaję kartę trudniejszych zadań dodatkowych do domu”. Dzięki ostatniemu przywilejowi mogą łatwiej zdobyć szóstkę na koniec roku.

Skąd pomysł na taką formę grywalizacji zajęć szkolnych?

A.D.: Dwa lata temu byłam na warsztatach prowadzonych przez Katarzynę Pikułę w Hufcu ZHP Katowice. Jestem tam instruktorem. Właśnie na tych warsztatach dowiedziałam się, że w Skandynawii wprowadza się takie metody na różnych lekcjach i że to przynosi efekty. Stwierdziłam, że spróbuję wystartować z czymś podobnym na swoich zajęciach. Teraz pomysł się rozrasta – w zeszłym roku były tylko eliksiry, w tym pojawiły się skille. Stworzyłam ten program, żeby uczniowie zaczęli chodzić na zajęcia dodatkowe. Wcześniej miałam duży problem z zachęceniem ich do tego. Nie angażowali się, jeśli nie musieli. Teraz bardziej im się to opłaca, zdobywają przywileje i nadrabiają braki w wiedzy.

Udało się? Uczniowie zaangażowali się w naukę matematyki? Gamifikacja działa?

A.D.: Samo przyznawanie punktów było strzałem w dziesiątkę. Takiej motywacji nie daje zwykły system oceniania, bo jeśli ktoś dostał jedynkę ze sprawdzianu, to może ją poprawić, ale jeśli dostanie 3 ze sprawdzianu, droga się zamyka. Są uczniowie, których to nie satysfakcjonuje, a jednocześnie tracą motywację do dalszej pracy. Ważne, żeby tak się nie działo, bo matematyka jest takim przedmiotem, w którym wiedza się nawarstwia – jeśli ktoś się nie nauczył pierwszego działu, nie będzie wiedział co zrobić dalej.

Nie bała się Pani nigdy, że ten system doprowadzi do zazdrości? Że uczniowie zaczną, zabierać sobie punkty? Daje je Pani w postaci wydrukowanych karteczek, a nie są zapisywane do dziennika.

A.D.: Nie, nie przewidywałam takiej możliwości. W pewnym momencie zastanawiałam się czy nie zaczną się wymieniać punktami, ale to ich sprawa. Nie toleruję zabierania sobie punktów, bo to jest zwykła kradzież. Jeśli jednak ktoś chce oddać komuś innemu swoje punkty lub eliksiry, to jest sprawa pomiędzy tą dwójką osób.

Gdzie odbywają się Pani zajęcia? Czy potrzebna jest sala komputerowa?

A.D.: Staram się tak przygotowywać, żeby na potrzeby lekcji wystarczał mi jeden komputer. Są gry do pracy w grupach i w parach np. rybki (w akwarium jest 8 rybek, każdą można nakarmić wprowadzając hasło otrzymane po rozwiązaniu zadania). Jeśli jest tablica to super, jeśli jej nie ma, wszyscy podchodzą do jednego komputera. Zajęcia dodatkowe faktycznie są w sali komputerowej.

Czy są rezultaty? Z jakich jest Pani najbardziej zadowolona?

A.D.: Na każdych zajęciach mam w tym momencie minimum 15 – 17 osób. Faktycznie uczniowie przychodzą, ćwiczą, rozwiązują zadania, poprawiają oceny. Umówiłam się z nimi w ten sposób, że jeśli pójdą do kogoś innego na zajęcia, to ja im też daję za to punkty. Mogą grać. Tym sposobem moja inicjatywa zatacza coraz szersze kręgi.

Wydaje się, że jest Pani wielką zwolenniczką niekonwencjonalnych metod nauczania…

A.D.: Jestem. Uważam, że musimy cały czas szukać nowych rozwiązań, bo metody, którymi my byliśmy nauczani, nie sprawdzają się w dzisiejszej szkole. Naukowcy zwracają coraz większą uwagę na to, że teraz inaczej przyswajamy wiedzę. Nauczyciele muszą za tym nadążać – nie da się włożyć dzisiejszej młodzieży w ramy metod, które funkcjonowały 10 lat temu, bo to się po prostu już nie sprawdza. Myślę, że tradycyjne, konserwatywne metody nauczania zabijają kreatywność i umiejętność logicznego myślenia. Wprowadzenie rozwiązań, które zmuszą dzieciaki do zaangażowania, może pomóc w odzyskiwaniu tych kompetencji.

Czy uważa Pani, że każdego można czegoś nauczyć?

A.D.: Myślę, że tak. Jest bardzo niewielka ilość ludzi nazywanych starym pedagogicznym określeniem „niewyuczalni”.

Oczywiście każdy ma swoje możliwości i swoje ograniczenia. Czasem trzeba redukować omawiane treści, a czasami trzeba mieć właściwe metody. Natomiast w jakimś zakresie każdy z nas jest w stanie wiele rzeczy przyswoić.

Czy dyrekcja zwróciła uwagę na wprowadzony przez Panią alternatywny system oceniania?

A.D.: To nie jest inna forma oceniania, jest jej uzupełnieniem. To po prostu dodatkowy sposób motywowania. Nie wpływa bezpośrednio na stopnie, za to wpływa na końcową ocenę. Wymyśliłam, że wszystkie osoby, które ukończą do końca roku siódmy level (poziom), będą mogły wystartować w specjalnym queście (zadaniu) finalnym. To wyprawa po skarb Pitagorasa. Właśnie się szykujemy, żeby na tę wyprawę wyruszyć. Powstanie gra komputerowa. Składać się będzie z zadań ze wszystkich działów matematyki, które w danej klasie przerabiam. Jeśli ktoś te zadania rozwiąże, zdobywa skarb. Jest nim przysłowiowa paczka cukierków i jednocześnie ocena celująca z aktywności, globalna za cały rok.

Czy widzi Pani zastosowanie elementów gier w edukacji poza szkołą, na przykład w wolontariacie?

A.D.: Tak, jestem jednym z ekspertów tworzących grę „Polichrom” dla wolontariuszy z województwa śląskiego. Grę organizuje Regionalne Centrum Wolontariatu w Katowicach. Myślę, że to jest fajny pomysł. Gry mają za zadanie wprowadzić element zabawy tam, gdzie jej nie ma. Np. na lekcje matematyki czy jakiegokolwiek innego przedmiotu. Również w wolontariacie zastrzyk dobrej zabawy wydaje się dobrym pomysłem. To dodatkowa, świetna motywacja dla wolontariuszy. Jeśli w czasie pracy dobrze się bawimy, od razu chce nam się poświęcać jej jeszcze więcej czasu i energii.

Dziękuję za rozmowę.

***

Anita Dzik była jedną z prelegentek na konferencji „Wolontariat? Gram w to! Grywalizacja w edukacji i trzecim sektorze”, która odbyła się 24 października 2014 w Katowicach. Konferencja została zorganizowana przez Regionalne Centrum Wolontariatu w Katowicach. Prezentacje Anity Dzik oraz pozostałych prelegentów można pobrać na stronie konferencji.