Wątpliwości w związku z nauczaniem w dobie koronawirusa

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Zadziwiający to czas, gdy przychodzą do nas wątpliwości i pytania, których wcześniej sobie nie zadawaliśmy, a może powinniśmy. Mam cztery pytania, może ktoś mi odpowie?

  • Czy uczeń może się uczyć z wykładu lub z książki?
  • Co to znaczy zdalnie, a co online?
  • Czy ocenianie uczniów ma w zdalnym nauczaniu jakikolwiek sens?
  • Czy nauczanie zdalne dobrze idzie?

Pierwsze pytanie: Czy uczeń może się uczyć z wykładu lub z książki?

Na pewno może w ten sposób uczyć się dorosły człowiek, np. student, ale czy dziecko? Myślę, że niektórzy dorośli maja też kłopoty z uczeniem się bez osobistego kontaktu z nauczycielem. Ja podczas studiów chodziłam na wszystkie wykłady, bo z książki bardzo trudno było mi się czegoś nauczyć, a wolałam ćwiczenia niż wykłady, bo na nich mogłam o coś zapytać i uczyłam się wykonując zadania praktyczne (o ile tak można powiedzieć w matematyce abstrakcyjnej).

Teraz uważamy, że można zadać uczniom do przeczytania rozdział z podręcznika lub polecić im obejrzenie „lekcję” w TVP i oni się nauczą. Porównajmy to uczenie się z lekcją w klasie szkolnej, tam czytanie tekstu jest stosowane rzadko i w małych porcjach. Wykład też jest ograniczony do minimum, bo uczniowie nie wytrzymują siedzenia i długiego słuchania z uwagą.

Skąd taki pogląd, że teraz raptem to się zmieniło?

Bardzo jestem ciekawa efektów tej nauki. Może ktoś zrobi badania?

Drugie pytanie: Co to znaczy zdalnie, a co online?

Używamy tych pojęć wymiennie. Sama tak robię, a jest znakomita różnica. Można prowadzić lekcje w Internecie, z interakcją z uczniami, a można przesyłać uczniom materiały, filmy i zadania i nie kontaktować się z nimi. Można też stosować mieszane sposoby, czyli np. wygłaszać do uczniów wykład, ale nie polecać im w czasie „lekcji” wykonania zadań.

Nie mam zdania na temat tego, co jest lepsze. Patrząc na ułomności technologii i na stratę czasu związaną z naprawami trudności technicznych, to nie wiem, czy lekcja z interakcją jest lepsza, niż odsłuchanie wykładu.

Z kolei zadawanie uczniom pracy do samodzielnego wykonania też nie wydaje mi się efektywne.

Jedno jest pewne, każdy z tych sposobów jest zupełnie inny i nie można wrzucać ich do jednego worka pt. zdalne nauczanie.

Pytanie trzecie: Czy ocenianie uczniów ma w zdalnym nauczaniu jakikolwiek sens?

Przenosimy tradycyjne metody oceniania do nauczania w dobie koronawirusa. A wielu się po prostu NIE DA zastosować.

Ocenianie jest uczniowi potrzebne w jego procesie uczenia się, powinien wiedzieć, co zrobił dobrze, a co i jak powinien poprawić. Wygląda na to, że zdalne ocenianie powinno przejść tylko na ocenianie kształtujące.

Nie mamy żadnej kontroli nad samodzielnością wykonania zadnia przez ucznia. Jeśli uczniowi grozić będą stopnie, to mimo nawet wysokiego morale, zacznie szukać pomocy u innych. Znam przypadki serwowania uczniom testów na czas, aby nie mogli konsultować się z innymi w czasie ich wykonywania, ale przecież za ucznia, może test wykonywać inna osoba.

Chyba powinniśmy odejść od oceniania stopniami, bo to tylko rodzi nieetyczne zachowania.

Inna sprawa, to formułowanie przez nauczyciela informacji zwrotnej dla każdego ucznia i do wszystkich wykonanych przez niego zadań. To nie jest wykonalne!

Pytanie czwarte: Czy nauczanie zdalne dobrze idzie?

Niestety spotykamy się z zakotwiczonym w oświacie „malowaniem trawy”.

Wszędzie słyszę, jak dobrze sobie radzimy z technologiami, jak mamy wiele możliwości, jak uczniowie dobrze się uczą, że nawet może nie warto wracać do szkoły. Za to jak pytam nauczycieli, to płacz i zgrzytanie zębów: psująca i często wadliwa technologia, miganie się uczniów (granie w gry podczas lekcji zdalnej), pozorność kontaktów osobistych, zaburzenia w relacjach, braki w dostępie uczniów do technologii i wiele, wiele innych problemów.

Pozornie idzie świetnie, a naprawdę słabo. Dlaczego nie mówimy prawdy?

Nawet własne doświadczenie porażek np. przy słuchaniu webinariów, nie zmienia naszej opinii. A często mamy trudności, na przykład z podłączeniem się do webinarium, ze słyszalnością prezentera, z brakiem odpowiedzi na nurtujące pytania, strata czasu na różne techniczne trudności itp. Nawet się denerwujemy na marnotę narzędzi, ale zupełnie co innego, gdy sprawa dotyczy naszych lekcji, tam wszystko idzie wyśmienicie. Zupełnie jak w pokoju nauczycielskim: „Ja nie mam z tym żadnych kłopotów”.

Zdalne nauczanie jest bardzo trudne i wcale nie wiemy czy efektywne, nie pozorujmy zatem sukcesu. Nauczyciele są bohaterami - stanęli na wysokości zadania, starają się pokonać trudności nie do pokonania.

 

Notka o autorce: Danuta Sterna – była nauczycielka matematyki i dyrektorka szkoły, ekspertka merytoryczna w programie Szkoła Ucząca Się (SUS) (prowadzonym przez CEO i PAFW), autorka książek i publikacji dla nauczycieli, propaguje ocenianie kształtujące w polskich szkołach. Niniejszy wpis pochodzi z jej bloga w partnerskiej platformie Edunews.pl – www.osswiata.pl

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

>> Zobaczmy się... online

>> Nauczanie zdalne

>> Zdalnie - jak? czy gdzie?