Socjalizm tak! Wypaczenia nie!

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Cóż można napisać o ostatnim dniu strajku nauczycielskiego, w obliczu inscenizacji debaty o edukacji, nazwanej szumnie „okrągłym stołem”, o której premier powiedział, że się „cieszyła wielkim zainteresowaniem”, a „wszyscy przyjechali z pomysłami”?

Nic odkrywczego. Pomysły osób reprezentujących stronę rządową wszyscy poznajemy w oświacie na własnej skórze już od blisko dwóch lat. Żywość wymiany myśli na Stadionie Narodowym przypominała jako żywo „debaty” prowadzone przez panią Zalewską w okresie poprzedzającym wprowadzenie reformy, stanowiąc w istocie transmisję partii do mas. Udana, zdaniem rządzących pacyfikacja nauczycielskich protestów pozwoli im spokojnie, przez kilka następnych miesięcy, poudawać wobec suwerena troskę o edukację, zgodnie ze znaną z najnowszej historii Polski maksymą „socjalizm tak, wypaczenia nie”. O tym, co jest wypaczeniem zdecydują wylosowani dyskutanci pod troskliwym okiem przedstawicieli wiodącej siły narodu.

Tak wygląda, mniej więcej, obraz sytuacji i plan działania, jaki najprawdopodobniej mają ludzie, którzy w dwa lata zaorali polską szkołę (z personelem włącznie), w swoim obłąkanym dążeniu do stworzenia nowego społeczeństwa. Na tym obrazie nauczyciel ma postać chłopa, odpracowującego pańszczyznę na polu dziedzica, a dyrektor placówki – karbowego, pilnującego go przy tej pracy. Uczniowie mogą być, według uznania, albo glebą, albo roślinami sadzonymi w równych szeregach i przycinanymi według uznania zarządcy folwarku. W owej metaforze w ogóle nie ma miejsca dla rodziców, bowiem niezależnie od deklaracji stworzenia dla nich w jakiejś przyszłości podstolika przy „okrągłym stole”, obecna władza zupełnie nie jest zainteresowana partycypacją społeczną, nie tylko zresztą w edukacji.

Z wielu przesłanek można sądzić, że rozwiązanie problemu nauczycielskich protestów rząd traktuje jako lokalną wersję wyniku głosowania 27:1, tym razem na swoją korzyść. O tym, czy z politycznego punktu widzenia ma słuszność, pokażą wyniki kolejnych wyborów. Natomiast z mojej perspektywy, pedagoga, który od kilku dziesięcioleci łączy pracę zawodową z realizacją misji społecznej nauczyciela (wiem, że to dzisiaj niemodne, ale uczciwie przyznaję się do tego), rząd w krótkim czasie, w imię politycznej skuteczności, dokonał pogrzebu kołaczących jeszcze tu i ówdzie ideałów obywatelskich. Pokazał społeczeństwu, że w imię doraźnego interesu można w dowolny sposób manipulować prawem. Zachowuje, co prawda, pozory demokracji, bowiem korzysta z decyzyjnej większości w parlamencie, gwałci jednak w imię pożądanego efektu wszelkie zawadzające procedury. Innymi słowy, twórczo implementuje inną klasyczną maksymę: „Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie”.

Tym razem manifestacja pogardy dla prawa, w imię politycznej skuteczności, odbyła się na oczach milionów uczniów. Nie żałuję im egzaminów, które doszły do skutku, ani dopuszczenia do matury. Współczuję jedynie lekcji anty-wychowania obywatelskiego, którą wszyscy przy tej okazji odbyli. Współczuję im, ale również sobie i wszystkim innym, którzy swoją kadencję na Ziemi planują na dłużej, niż kilka najbliższych lat. Efekty złamania naginaniem prawa zgodnego z prawem strajku nauczycielskiego, zaowocują w kolejnych dziesięcioleciach jeszcze mniejszym niż dzisiaj poszanowaniem dla reguł, jakimi musi rządzić się każde demokratyczne społeczeństwo. Obawiam się jednak, że nie jest to zmartwieniem współczesnych polityków.

 

Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora.