Dlaczego moje dzieci grają?

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Kwestia ta budzi duże kontrowersje. Formułowane są różne odpowiedzi, które często są pochodną niezrozumienia fenomenu sieci, specyfiki komunikacji online, intrygującej mocy gier. Wynikają ze stereotypów i uprzedzeń.

Dlaczego zatem grają? Odpowiedź jest prosta - w ten sposób realizują rozmaite swoje potrzeby:

  • bezpieczeństwa,
  • rozrywki,
  • prestiżu, uznania, bycia zauważonym,
  • samorealizacji, samodoskonalenia, samorozwoju,
  • wyrażenia siebie,
  • wspólnoty i przynależności,
  • zrozumienia i bliskości.

Możemy przyjąć te strategie obśmiać i zlekceważyć. A możemy też spróbować je zrozumieć. W przeciwnym razie nigdy nie pojmiemy siły przyciągania dobrze zaprojektowanej gry.

Też byłem graczem. Wiem jak to działa. Budowałem wielkie imperium wraz z dziesiątkami członków mojego sojuszu (byli tam profesorowie uniwersytetu, mechanicy samochodowi, właściciele dużych firm, pełen przekrój). Czułem się za nich odpowiedzialny. Koordynowałem ich działania, planowałem strategie rozwoju, negocjowałem z przedstawicielami innych grup.

Grałem w polskim sojuszu, ale w społeczności międzynarodowej. Dzięki temu praktycznie ćwiczyłem język obcy. Doskonaliłem słownictwo. Uczyłem się działania i współpracy w zróżnicowanym kulturowo środowisku etc.

Nie wystarczy (gdy dostrzegamy symptomy uzależnienia: utrata kontroli, zaniedbanie innych sfer życia, symptomy odstawienne) odciągnąć młodego człowieka siłą od komputera, smartfona, sieci. Przerzuci się wtedy na inne stymulatory. Musi mieć alternatywę.

Musi mieć przestrzeń do realizacji swych potrzeb w tym, co nazywamy realnym życiem.
Musi czuć się rozumiany, akceptowany, zauważony.
Musi mieć poczucie bezpieczeństwa.
Musi mieć szansę na autoekspresję i samorealizację.

Musi mieć poczucie sensu wynikającego z zaangażowania w coś ważnego.

Zauważam, że najwięcej do powiedzenia w sprawie zakazu smartfonów mają ci, którzy nie mają zielonego pojęcia o problemie. Różni tacy w stylu: JSWBZIŻ (Ja się wychowałem bez smartfonów i żyję...). Nie rozumieją, o co chodzi. Nie wiedzą, jaka moc tkwi w tym małym przenośnym kompie, bo sami używają go tylko jako zegarka i telefonu.

Łatwo im także zmieszać z błotem gry... bo nigdy w nie nie grali. Obce są im sieciówki. Nie budowali zespołu online. Nie prowadzili złożonych analiz działań innych zespołów. Nie koordynowali projektów. Nie negocjowali. Nie ogarniali skomplikowanych akcji, gdzie trzeba było pieczołowicie dopracować szczegóły. Nie mają pojęcia jakie kompetencje są do tego potrzebne.

Ich recepty są proste: zabronić, odebrać, zmusić. Ale co w zamian? Jaką mają alternatywę?

I te teksty: "świat realny jest ciekawszy". Dla nastolatka, który chodzi do schematycznej szkoły, gdzie ma się uczyć rzeczy, których sensu nie łapie, wykonywać dziwne polecenia, w otoczeniu ludzi, którzy go nie rozumieją? Serio? A co w tym ciekawego?

A może sieć to jest właśnie ta przestrzeń, gdzie nastolatkowie mogą poprzebywać bez ciągłej kontroli dorosłych, gdzie mogą być trochę bardziej sobą...?

Jeśli działanie ma być skuteczne musi opierać się na rozpoznaniu sytuacji. Nie na prostych sloganach, wyjętych ze świata własnych wyobrażeń...

 

Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.