Polska dwupółkulowa

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

"Przez ostatnie dwadzieścia pięć lat konkurowaliśmy – jako kraj i naród – przede wszystkim lewą półkulą, odgrywając rolę tanich i dobrych podwykonawców. Czas uruchomić również prawą półkulę, wcielając się w kreatorów i integratorów. Tylko w ten sposób możemy wyrwać się z peryferyjności i stać się naprawdę atrakcyjnymi zarówno dla siebie (w tym emigrantów), jak i dla świata" - uważa Jan Szomburg, prezes Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, przygotowujący właśnie IX Kongres Obywatelski.fot. Kongres Obywatelski

Mamy do tego naturalne predyspozycje. Aby je wykorzystać, musimy przewartościować myślenie o tym, co służy naszemu sukcesowi w życiu indywidualnym i zbiorowym. Przeprogramowania wymaga także system edukacji, podporządkowany dziś myśleniu lewopółkulowemu, a zabijający myślenie prawopółkulowe.

Jesteśmy „pomiędzy”

Kiedy zastanawiamy się, co robić w życiu, mądrzy ludzie podpowiadają: to, do czego jesteśmy najbardziej uzdolnieni, do czego mamy największe predyspozycje. To samo pytanie możemy sobie zadać jako naród i społeczeństwo. Co chcemy zaoferować światu? W czym chcemy się specjalizować? W czym możemy być dobrzy (potencjalnie lepsi od innych)? Jeszcze do niedawna modne było pytanie o to, co powinno być polską „Nokią” lub polską „doliną krzemową”. Ten naśladowczy typ myślenia został już zdezawuowany, ale samo pytanie o polską specjalizację, o polską rolę w układzie międzynarodowym staje się coraz ważniejsze.

Są narody „wyraziste” – świadome swej specyfiki i na niej budujące swe przewagi. W Skandynawii jest takie powiedzenie: „co Fin wymyśli, Szwed wyprodukuje, Duńczyk sprzeda, a Norweg kupi”. Wiadomo, że silną stroną Niemców jest przemysł, a Brytyjczyków usługi. Wiadomo również, że Chińczycy są mistrzami w naśladownictwie, wykonawstwie i naukach ścisłych, a Hindusi są bardziej twórczy i bardziej nastawieni „duchowo”.

Warto więc zastanowić się nad tym, co jest – lub mogłoby być – naszą silną stroną, jakie wartości mamy zapisane w naszym uwarunkowanym historycznie genotypie. Wydaje się, że są to dwie cechy: wszechstronność i adaptacyjność. Kiedy patrzymy dziś na sytuację w Europie, uświadamiamy sobie, że nie tylko geograficznie, ale także kulturowo i politycznie jesteśmy jakby „pomiędzy”. Nie należymy do „południa” (mamy zdecydowanie więcej cech „północy”), ale nie jesteśmy też typowym reprezentantem „północy” (mamy więcej przymiotów „południa”). Nie jesteśmy tak zachodni jak europejski „zachód”, ale też nie tak wschodni jak typowy „wschód”.

Krótko mówiąc, należymy w jakimś stopniu do każdego z tych kręgów kulturowych – jesteśmy wszechstronni. Możemy zrozumieć wszystkich, bo pierwiastki wszystkich mamy niejako w sobie. Jest w nas jakaś „niejednorodność”, jakaś ambiwalentność, jakieś „twórcze napięcie”, które zwykle nam przeszkadza w budowaniu spójnego obrazu samego siebie, swej tożsamości, ale może być też naszą siłą, swoistą przewagą konkurencyjną.

Potencjał wszechstronności

Rozwój społeczno-gospodarczy potrzebuje zarówno myślenia i kompetencji lewopółkulowych (analitycznych, specjalistycznych i ścisłych - bazujących na logice), jak i prawopółkulowych – syntezujących, odwołujących się do intuicji, emocji, kontekstowych, bazujących na podejściu nieliniowym.

Polacy mają to i to, dlatego Polska jest dwupółkulowa. Możemy mieć np. inżynierów myślących kontekstowo i intuicyjnie oraz specjalistyczno-wykonawczych o wycinkowym i logiczno-formalnym podejściu. Polak zawsze lubi kwestionować to, co jest i wymyślać wszystko na nowo. Ta wszechstronność, kreatywność i adaptacyjność to nasza szansa i wielki potencjał. Tym bardziej, że ciągle jeszcze mamy dużo energii, głód sukcesu i zainteresowanie światem.

Czy świat będzie chciał „kupić” te prawopółkulowe uzdolnienia? Jak najbardziej, i to właśnie teraz. Punkt ciężkości w rozwoju świata przesuwa się bowiem z myślenia lewopółkulowego do prawopółkulowego. Widać wyraźnie, że postęp na świecie będzie wymagał bardziej niż dotychczas wszechstronności, podejścia interdyscyplinarnego, holistycznego, zintegrowanego, międzykulturowego.

To „między” staje się coraz ważniejsze dla rozwoju nauki, innowacji, biznesu i polityki. Steve Jobs był bardziej integratorem niż „wymyślaczem” lub producentem poszczególnych elementów iPhone’a czy iPoda. Zbyt technologiczne nastawienie Nokii przyniosło porażkę. Specjalizacje technologiczne poszły tak daleko, że wąskim gardłem wykorzystania ich potencjału jest zdolność do rozumienia całościowego i integracja. Nauka, technologia, wiedza socjo-antropologiczna i biznes muszą się ze sobą łączyć. Bazujące na empatii kompetencje dotyczące rozumienia kulturowego i zdolność do interakcji z kompetencjami technologicznymi i biznesowymi mają ogromną wartość.

Wypłynąć na niebieski ocean

Współczesna innowacyjność w ogromnej mierze polega na nowej konfiguracji tego, co już jest, a nie na wynajdowaniu wszystkiego od nowa. Ponadto popyt na myślenie i kompetencje lewopółkulowe zabija wzbierająca fala automatyzacji i wszelakich działań rutynowych, nawet w takich dziedzinach jak medycyna i prawo. W sferze myślenia i działania rutynowego mamy największą i stale rosnącą konkurencję międzynarodową („czerwony ocean”) pobudzaną zwłaszcza przez kraje azjatyckie. Z kolei dla myślenia i działania prawopółkulowego (kreatywnego, nierutynowego) robi się na świecie coraz więcej przestrzeni („niebieski ocean”).

Jakie z tego wnioski dla nas? Nie mamy takich pieniędzy (ani prywatnych, ani publicznych), aby inwestować w nowe, przełomowe technologie – to wymaga miliardów. Natomiast możemy być ich dobrymi integratorami i adaptatorami. Możemy wykorzystać potencjał naszej wszechstronności i zdolności dostosowawczych.

Jak to uczynić? Po pierwsze, przewartościowując nasze myślenie o tym, co może nam zapewnić dobrą przyszłość. Miękkim kompetencjom, traktowanym dotychczas jako mniej wartościowe, trzeba nadać pozycję równorzędną do kompetencji twardych. Po drugie, przebudowując system kultur edukacyjnych. Po trzecie, dokonując przemiany organizacyjnej zarówno w biznesie (co już się częściowo dzieje), jak i w sferze administracyjnej. Po czwarte, wykorzystując potencjał kompetencyjny Polaków mieszkających za granicą.

W pułapce testocentryzmu

Musimy przede wszystkim postawić na wszechstronność i podmiotowość w edukacji. Nie na wycinkową wiedzę testową, ale rozumienie świata i aktywne, twórcze, podmiotowe postawy, a do tego kompetencje komunikacyjne i umiejętność współpracy. „Integratorzy” muszą mieć silną, ale nie „podporządkowującą” osobowość, łączącą autentyczne (nie obronne) poczucie własnej wartości z empatią i umiejętnością słuchania i porozumiewania się, znajdywaniem konsensusu, „miękkim” przywództwem.

Warto pokusić o narodową strategię budowy kompetencji, która odzwierciedlałaby tę ideę. Budowanie na wszechstronności wymagałoby swoistego przewrotu kopernikańskiego w edukacji. Postawienia na rozwój osobowy, na rozwijanie szacunku dla innych oraz umiejętności pracy w zespole i kompetencje komunikacyjne.

Musimy stworzyć drogę wyjścia z pułapki testocentrycznego systemu, który skazuje nas jedynie na rolę dobrych specjalistów do wynajęcia w kraju i za granicą. Strategia rozwoju Polski pozwalająca lepiej wykorzystać nasz potencjał myślenia i działania prawopółkulowego uczyni nas atrakcyjnymi dla siebie i dla innych. Pozwoli nam skutecznie sięgnąć po owoce globalizacji.

Założenie o zasadniczej zmianie w edukacji może w wielu wywołać odruch głębokiej niechęci – tyle ich już było i wszystkie źle przeprowadzone. Większość nauczycieli - chociaż ciągle nie brakuje entuzjastów zmiany - jest zmęczonych ciągłymi, odgórnymi, technokratycznie przeprowadzanymi zmianami. A poza tym zmiany w edukacji kojarzą się nam zwykle z bardzo odroczonym terminem „nagrody”.

To wszystko prawda. Ale przy dobrej woli można osiągnąć duże efekty – nawet w tak trudnej dziedzinie jak zmiana postaw uczących – w stosunkowo krótkim czasie. Trzeba tylko otworzyć polską szkołę na osoby i kompetencje, które ją otaczają. W Polsce powstał ogromny sektor szkoleniowo-coachingowo-mentoringowy. Można go stosunkowo szybko włączyć w proces doskonalenia i rozwoju osobistego kuratorów, nauczycieli, dyrektorów, całej administracji edukacyjnej. By pomóc im na nowo zrozumieć swoją rolę, wesprzeć w zmianie swych postaw i dostarczyć dobrych narzędzi wspierania rozwoju dzieci i ich talentów oraz rozbudzania ciekawości światem. Jednocześnie ułatwiłoby to (od)budowanie prestiżu zawodu nauczyciela, który – będąc bardziej coachem i przewodnikiem niż „nalewającym” wiedzę – nie stałby od razu na straconej pozycji w stosunku do Googla.

Wielką rezerwę stanowi też bardzo liczne grono pasjonatów. Trzeba tylko stworzyć warunki organizacyjno-prawne, by mogli oni dzielić się swoim zaangażowaniem i wiedzą z uczniami oraz nauczycielami.

Trzecią wielką rezerwą jest edukacja nieformalna, rozwinięta w sektorze edukacji pozaszkolnej – do którego przynależą zarówno instytucje publiczne, jak i organizacje społeczne. Musimy stworzyć efektywne drogi wykorzystania wszechstronnego potencjału edukacji takich instytucji jak np. Centrum Edukacji Obywatelskiej czy Centrum Nauki Kopernik, włączając je w proces edukacji formalnej.

Mamy nadzieję, że również realizowany w ramach Kongresu Obywatelskiego projekt „Narodowy Coaching” będzie dobrze służył tej sprawie.

Najbliższy ogólnopolski, IX Kongres Obywatelski już 25 października 2014 w Warszawie, pod hasłem "Polska jutra. Jak rozwinąć nasze skrzydła?" - więcej informacji.

Notka o autorze: Jan Szomburg jest ekonomistą, prezesem Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową oraz inicjatorem i organizatorem Kongresów Obywatelskich. Niniejsza wypowiedź ukazała się w dodatku Kongresu Obywatelskiego do „Rzeczpospolitej” z dnia 15 września 2014. Przedruk za zgodą autorów.