Młodzież a Internet a smartfony

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Temat ten wraca jak bumerang. Kiedy rozmawiam z dorosłymi na ten temat, dostrzegam dużo lęku. Czy jest uzasadniony? Czy w Polsce nie ma problemu z uzależnieniem młodzieży od Internetu czy smartfona?. Jest... ale dotyczy dużo mniejszego odsetka niż to się wydaje. I nie jest to takie uzależnienie, jakie się nam kojarzy z substancjami. W badaniach używa się raczej określenia: problematyczne używanie Internetu (PUI).

Ostatnio pojawiło się kilka badań na ten temat. Uśredniając - tzw. uzależnionych (czyli osób u których występują pełne symptomy PUI) jest ok. 2%, zagrożonych - ok. 10-12%. Reszta generalnie sobie z tą siecią radzi... I ze smartfonami także. Przykładowo z badań Jacka Pyżalskiego (EU Kids Online) wynika, że 82% młodzieży nie ma ani jednego syndromu PUI w stopniu najwyższym. Z innych analiz można wyciągnąć wnioski, że u 71% młodzieży - brak jakichkolwiek symptomów PIU lub występują w stopniu minimalnym. Pełne PUI pojawia się jedynie u 1,6% młodzieży (Tomczyk, Solecki 2019).

Czuwajmy, obserwujmy, rozmawiajmy z młodzieżą. Ale nie wpadajmy w panikę. Być może trudno nam to zrozumieć, ale Internet jest dla młodych tym czym kiedyś dla nas było podwórko: miejscem spotkań, budowania relacji, wymiany informacji, przestrzenią wspólnej zabawy...

A przede wszystkim obszarem wolnym (wciąż jeszcze) od kontroli dorosłych. W szkole są ciągle monitorowani. Wyznacza im się zadania i pilnuje ich wykonania. Nawet na przerwach są ciągle obserwowani i wyznacza im się pożądane formy aktywności.

W domu zmieniają się strażnicy. Kiedy z niego wychodzą - niosą ze sobą smycze ("wie pan, ja bym nawet nie brał tego smartfona, ale mama wciąż do mnie pisze gdzie jestem i jak nie odpiszę w ciągu godziny to zrobi alarm").

W ciągu ostatnich kilkunastu lat pozytywna odpowiedź rodziców na pytanie: "czy wiesz co w danym momencie robi Twoje dziecko i z kim" wzrosła dwuipółkrotnie. Gdzie te czasy, kiedy nastolatek wychodził na 5-6 godzin z domu i było z nim kontaktu?

Ciągłej kontroli rodzicielskiej podlegają także ich postępy w szkole. Rodzic dzięki aplikacji na smartfonie (połączonej z dziennikiem elektronicznym) wcześniej niż samo dziecko wie, jaką ocenę właśnie dostało. Dzisiaj pierwsze pytanie rodzica przy powrocie ucznia do domu nie brzmi już: "co dostałeś" tylko "dlaczego tylko 3"...

Nastolatki znalazły sobie w Internecie przestrzeń wolną od inwigilacji dorosłych. Gdzie się komunikują, tworzą wspólnoty i budują relacje. W taki sposób, na tyle, ile potrafią. A przestraszeni dorośli już próbują dokonać na nią abordażu, by móc przejąć nad nią kontrolę. By rozszerzyć kuratelę. I móc wypełnić luki w ich głowach tymi danymi, które oni sami uznają za istotne.

Pojawia się pytanie, czy wspieranie w rozwoju jest tożsame z intensyfikacją dozoru. I czy permanentna kontrola jest najlepszą formą edukacji medialnej…

"Bo oni nie potrafią nawiązywać kontaktów społecznych, ani się komunikować, ani współpracować tylko na smartfonach siedzą..." Ludzie uczą się kompetencji społecznych przez modelowanie (obserwowanie zachowań osób, które uważają za wartościowe) oraz przez doświadczanie. Jeśli nie potrafią - to czyja to jest wina? Ich? Kto ponosi za to odpowiedzialność? Smartfony?

Zadajmy sobie pytania:

1.Jak często dzieci widzą dorosłych w relacjach społecznych?

Jak często rodzice spotykają się w domu ze znajomymi?
Jak sami często wychodzą na spotkania z nimi?
Jak często jeżdżą na wspólne wyjazdy?
Jak często widują się z innymi rodzicami ze szkoły?
Ile wspólnych działań podejmują?
Ile inicjatyw w szkole realizują?
Jak intensywnie działają społecznie?
Czy są aktywnymi członkami zrzeszeń, stowarzyszeń, kółek?
Czy własną postawą komunikują dziecku: warto rozmawiać z innymi i spędzać z nimi czas ?

2. Jak często dzieci mają przestrzeń do działań zespołowych w środowisku, jakim funkcjonują?

Czy szkoła nastawiona jest na relacje, współpracę, komunikację w grupach?
Na wspólne projekty?
Na angażowanie we wspólne działanie, które ma znaczenie?

3. Co uczniowie widzą w szkole?

Czy uczniowie mają obraz grona nauczycielskiego jako grupy?
Jako sprawnie działającego zespołu?
Jako zgranej paczki, która razem robi ciekawe rzeczy?
Która po prostu lubi spędzać ze sobą czas?
Dzieci patrzą na dorosłych - od nich uczą się wzorców, które potem mogą doskonalić w działaniu.
Czy dajemy im dobry przykład?
Czy tworzymy przestrzeń do kolektywnych działań?
Czy naprawdę robimy wszystko, żeby im pomóc.
A jeśli nie - to na kogo/na co właściwie narzekamy?
Albo zaakceptujmy ich takimi jacy są - albo podejmijmy próbę wskazania im dobrych ścieżek.
Ale nie przez zakazy i tyrady, że mają zachowywać się inaczej. To nie działa...

Mózg jest organem społecznym - uczy się patrząc na to, co robią inni.

Chcemy, by nasza młodzież lepiej się komunikowała, lepiej współpracowała, była bardziej uspołeczniona - dajmy jej przykład sami działając w ten sposób.

Poniżej kilka danych z różnych badań:

1) około 2% nastolatków w Polsce posiada symptomy pełnego fonoholizmu, 12-15% część symptomów (Fundacja Dbam o Mój Zasięg, Dębski, 2016)
2) PUI dotyczy: 0,45% nastolatków mieszkających na obszarach wiejskich oraz 2,9% w przestrzeni miejskiej (Pawłowska i in., 2015).

 

Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w Centrum Innowacyjna Edukacja. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.

 

PRZECZYTAJ TAKŻE:

>> Młode smartfony - jak się żyje z internetem w kieszeni

>> Smartfony w szkole - kochać czy nienawidzić?

>> Smartfony uzależniają? A gdzie edukacja?