Czy istnienie gimnazjów ma sens?

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Wraz ze zmianami na mapie politycznej kraju również dla edukacji najwyraźniej szykuje się nowy plan. W mediach głośno o likwidacji gimnazjów i choć decyzje jeszcze nie zapadły, trwa dyskusja o tym, czy te szkoły są porażką polskiego systemu oświaty. Nietrudno jednak pozbyć się wrażenia, że wiele opinii opiera się na osobistym, jednostkowym doświadczeniu lub na jego braku - bo większość społeczeństwa pobierała przecież nauki w starym systemie, na mitach, których przez lata nikt nie burzył lub na wynikach jednego sondażu opinii publicznej. Spróbujmy oceniać pracę gimnazjów rzetelniej, kierując się wynikami badań i opiniami ekspertów, a także oddając głos samym zainteresowanym. Edukacja szkolna to proces, który wymaga stałości i konsekwencji. Zamiast burzyć, przyglądajmy się mu bacznie i korygujmy to, co korekty wymaga.

Jednym z głównych założeń reformy, dzięki której powstały gimnazja, było oddzielenie młodszych dzieci od nastolatków. Pomysł wcale nie nowy, zważywszy na to, jak funkcjonowały dawne, 8-letnie szkoły podstawowe. Zdecydowana większość szkół, jeśli nie wszystkie, skupiała dzieci z klas 1-3 na wydzielonym obszarze, niedostępnym dla uczniów klas starszych. Skąd takie rozwiązania? 

Nie od dziś wiadomo, że etap dorastania, przypadający na mniej więcej okres od 11 do 15 roku życia, to okres gwałtownych zmian, nie tylko w zakresie funkcjonowania biologicznego, ale też psychicznego i społecznego, poszukiwania własnej tożsamości. W świadomości społecznej ta grupa wiekowa kojarzy się z labilnością emocjonalną, stanem rozproszenia w funkcjonowaniu psychicznym, negatywizmem, zorientowaniem na "tu i teraz", często także z zachowaniami antyspołecznymi. I są to skojarzenia prawidłowe, wiążące się z tym etapem fazy dorastania. Niestety, nie mówi się jednak o tym, że zmiany te są dowodem na to, że rozwój dziecka przebiega prawidłowo. Zatem słusznie w dawnych szkołach rozdzielano te dwie grupy wiekowe i słuszny jest - w moim rozumieniu - obecny podział.

Dzięki takiemu rozwiązaniu uwaga nauczycieli i wychowawców sprawiedliwie skupia się... na wszystkich. Żadne dziecko z problemami charakterystycznymi dla swojego etapu rozwoju nie pozostaje samo, nie "ginie" w grupie "bardziej potrzebujących". Problemy wychowawcze nie ulotnią się też wraz ze zmianą szyldu szkoły. Pytanie, kto będzie musiał stawić im czoła w przypadku powrotu do szkoły 8-klasowej i czy będą to tylko dorośli zawodowo przygotowani do takich wyzwań?

Obecne szkoły podstawowe również borykają się z trudnościami wychowawczymi. Według niedawno publikowanego raportu „Bezpieczeństwo uczniów i klimat społeczny w polskich szkołach” Instytutu Badań Edukacyjnych, problemy agresji i dręczenia w największym stopniu dotyczą klas IV–VI szkoły podstawowej, w mniejszym stopniu gimnazjum. Częstość doświadczania agresji i przemocy, w tym dręczenia szkolnego zasadniczo maleje wraz z wiekiem. Wyjątkiem jest tu agresja elektroniczna, w której celują uczniowie starsi mający większy i poddawany mniejszej kontroli dostęp do cyberprzestrzeni.

Nowa szkoła to szansa na nowy rozdział w życiu ucznia, który w gimnazjum otrzymuje czystą kartę. Zjawisko etykietowania jest znane i opisywane w literaturze fachowej i zdarza się nawet najlepszym nauczycielom. Pomimo licznych reform szkoła nadal opiera się przecież na wartościowaniu i klasyfikowaniu uczniów na podstawie informacji o stanie wiedzy i umiejętności. 8 lat to długi okres w życiu człowieka i bywa, że zmiany postawy, nowe kompetencje pozostają niezauważone, bądź ujawniają się w nowym środowisku - czego przykłady widuję w swojej pracy.

Jednym z kilku argumentów w dyskusji przeciwko gimnazjom jest, że przejście do nowej szkoły "wyrywa ich ze swojego środowiska". Nietrafiony argument… Gimnazja są jednak szkołami rejonowymi, co oznacza, że w praktyce przechodzą do nich całe grupy uczniów z podstawówek, zaś ci, którzy wybierają gimnazjum poza swoim miejscem zamieszkania, dokonują świadomego wyboru - często właśnie po to, by się ze swojego środowiska "wyrwać". Sadzę również, że gimnazjum to dobry sposób przejścia ze świata dzieciństwa, zamykanego w ten sposób w szkole podstawowej, do świata dorosłego, skupionego na wyborze zawodu, planowaniu ścieżki kariery. Jest to również zasadne z punktu widzenia wyzwań współczesności. Od wielu lat mówi się, że społeczeństwo powinno być elastyczne i mobilne oraz gotowe do uczenia się przez całe życie.

Inne wyzwania współczesności zawierają się w tzw. kompetencjach kluczowych. To wiedza, umiejętności i postawy, które pomogą uczącym się w samorealizacji oraz, w późniejszym okresie życia, w znalezieniu zatrudnienia i uczestnictwie w społeczeństwie. Należą do nich takie kompetencje jak komunikowanie się w języku ojczystym i obcym, kompetencje matematyczne, naukowo - techniczne - czyli to, co powszechnie kojarzy się z nauką w szkole, ale także kompetencje społeczne i obywatelskie, inicjatywność i przedsiębiorczość, które w moim przekonaniu doskonale kształtowane są właśnie na etapie gimnazjów. Dzieje się tak chociażby dzięki wprowadzeniu do gimnazjów obowiązkowych projektów edukacyjnych, które są w szkołach realizowane chętnie i zdecydowanie nie tylko raz w cyklu 3-letniego nauczania. Dowody można odnaleźć przeglądając zasoby znajdujące się na szkolnych stronach internetowych i facebook'owych profilach gimnazjów. Takiej mnogości działań o wymiarze edukacyjnym, społecznym, obywatelskim - regionalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych, realizowanych we współpracy z organizacjami pozarządowymi - nie znajdziemy w pozostałych typach szkół.

Nie może być również wątpliwości co do dydaktycznych osiągnięć gimnazjów. Jak podaje raport krajowy badania PISA 2012, wyniki uczniów, którzy zostali nim objęci, dają im pierwsze miejsce w UE w zakresie umiejętności matematycznych oraz czołowe miejsca w rankingu w zakresie rozumowania w naukach przyrodniczych oraz w czytaniu i interpretacji. Ponadto wszystkie średnie wyniki wzrosły znacznie w porównaniu z pierwszą grupą badanych - a byli to absolwenci 8-klasowych podstawówek. Jak podaje raport, znacznie zmniejszył się odsetek uczniów mających bardzo niski poziom umiejętności, czyli zagrożonych wykluczeniem społecznym, a wzrosła grupa uczniów o najlepszych wynikach.

Daje to nadzieję, że mimo 16-letniej burzliwej historii gimnazjów - upstrzonej wielu zmianami w zakresie podstawy programowej i egzaminów zewnętrznych - szkoły te zdążyły sobie stworzyć swój system pracy i skutecznie go modyfikując, dorobić się pierwszych znaczących sukcesów. Twierdzenie, że szkoły te są "czarnymi dziurami" w polskiej edukacji odbiera kilkunastu rocznikom uczniów prawo do dumy z ich osiągnięć i neguje ich ogromny wkład pracy. Brakuje też w tej dyskusji czegoś bardzo istotnego - szczegółowych badań naukowych przeprowadzonych przez naukowców, ekspertów w dziedzinie oświaty. Chciałabym wierzyć, że decyzja o losie gimnazjów, czy jakiekolwiek decyzje dotyczące polskiej edukacji podejmowane będą po dokładnej analizie sytuacji, a nie pochopnie, w oparciu o nikomu nieznane i niedowiedzione argumenty.

Notka o autorce: Anna Sosna, Nauczyciel Roku 2011, laureatka European Language Label 2005 dla nowatorskich inicjatyw w nauczaniu języków obcych. Nauczycielka języka angielskiego, terapeutka pedagogiczna i wychowawczyni w gimnazjum. Opiekunka Koła Młodego Obywatela, szkolnej telewizji i Warsztatu Rzeczy Ładnych, zwolenniczka tezy, że rozwój ucznia jest zależny od rozwoju osobistego nauczyciela.