Różne historie utalentowanych dzieci w szkole

Szkoły i uczelnie
Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
system oświatyGeniuszy w społeczeństwie jest około 0,8%, osób wybitnie utalentowanych 2–3%, wybitnie zdolnych około 12%. Zatem geniuszy i osób obdarzonych talentami wysokiej jakości jest razem około 15%. W skali klasy szkolnej może to być 5 uczniów, którzy posiadają talenty wysokiej jakości, możemy mieć także przyjemność pracy z geniuszem.
 
Problem w tym, że talent w człowieku może się ujawnić nieco później … w życiu lub nie jest takim, którego oczekują nauczyciele. 

Specjalne uzdolnienia, talenty, choć są w człowieku i – parafrazując słowa A. Maslowa – domagają się ujawnienia, mogą zostać nie odkryte z powodu trudności i problemów związanych z nieodpowiednim spełnianiem przez dziecko oczekiwań jego opiekunów, wychowawców i nauczycieli. Chodzi o pewną skłonność do zajmowania się tym, czego dziecko nie ma, zamiast tym, co ma. „Braki” manifestowane przez dziecko w postaci np. nieosiągania właściwych  postępów w nauce zawężają pole widzenia dziecka w całości. Paradoksalnie przez koncentrację na problemie braki dziecka są wręcz wzmacniane (amplifikowane). A tymczasem to, co dziecko w sobie ma, ten pozytywny potencjał leży odłogiem i nikt się nim nie zajmuje! Można by to zjawisko potraktować jako nadopiekuńczość pedagogiczną, gdyby jej efektem nie było zatracanie talentów dzieci. Wiele problemów rozwojowych, traktowanych jako braki rozwiązuje się samoistnie – wynika to z prawa rozwoju – i wymaga tylko czasu i cierpliwości, a czasem odpowiedniej pomocy edukacyjnej.

Skoncentrowanie się na brakach i projektowanie aktywności pedagogicznej wokół nich można metaforycznie opisać jako uczenie orłów pływania albo łabędzi wspinania się po drzewach. Łatwo sobie wyobrazić efekty!

Szkoła  - nie tylko w Polsce, domaga się, aby wszystkie dzieci uczyły się tego samego, tak samo, mniej więcej w tym samym czasie! Jest to mocno paradoksalne założenie! Dzieci rozwijają się w różnym tempie i mają różne potrzeby zarówno rozwojowe, jak i edukacyjne!

Oto kilkanaście przykładów osób, które miały określone problemy w szkole, a mimo to  udało im się zrealizować swój plan rozwojowy, rozwinąć skrzydła, chociaż niektórzy z nich czasy szkolne wspominają jako trudne, a nawet traumatyczne!

Współczesny francuski pisarz Daniel Pennac mówi: „Na lekcjach nie rozumiałem nic. W pierwszej klasie nauczyłem się tylko literki «a»”. Obecnie jest nauczycielem literatury w paryskim liceum, a swoje bolesne przeżycia szkolne opisał w autobiografii "Dziennik szkolny".

Nauczyciele Tomasza Edisona uważali go za niewyuczalnego, co jest jednym z najlżejszych epitetów, którym go obdarzano jako dziecko, a tymczasem Edison okazał się być jednym z najbardziej znanych i twórczych wynalazców świata oraz założycielem prestiżowego czasopisma naukowego „Science”.

Ludwig van Beethoven swoją wiedzę matematyczną zakończył na nauce dodawania, a jeden z jego nauczycieli orzekł, że jako kompozytor jest beznadziejny.

Rzeźbiarz August Rodin, prekursor nowoczesnego rzeźbiarstwa, należał do grupy najgorszych uczniów w szkole i trzy razy nie dostał się do akademii sztuki.

Albert Einstein – jeden z najwybitniejszych fizyków XX wieku, nie mówił do 3. roku życia, jako 7-latek z trudem się uczył i miał złe stopnie z matematyki, a jego nauczyciel określił go jako „umysłowo opóźnionego, zagubionego w swoich głupich marzeniach”.

Król laptopów Nicholas Negroponte jest dyslektykiem i do dziś nie lubi czytać, jego historia szkolna to pasmo traumatycznych doświadczeń, a któż z nas – dziś – nie korzysta z jego wynalazku?

Peter J. Daniel (jeden z obecnych szefów Forda) usłyszał od swojej nauczycielki: „Peter, nic nie jesteś wart, jesteś zgniłym jabłkiem i nigdy nic dobrego nie zdziałasz”. (Aby uporać się z traumatycznymi wspomnieniami z lat szkolnych właśnie opublikował książkę "Pani Philips się myliła!").

Bardzo złym uczniem był Zbigniew Religa (groziło mu niezdanie matury).

Maja Komorowska miała ogromne kłopoty z dodawaniem, odejmowaniem i nie mogła się nauczyć tabliczki mnożenia.

Johnny Depp – jeden z najbardziej utalentowanych i najlepiej opłacanych na świecie aktorów ¬– został wyrzucony ze szkoły w wieku 15 lat.

Profesor Robert J. Sternberg z Tufts University, uznany za jednego z najwybitniejszych psychologów poznawczych, ekspert od kreatywności i inteligencji, wspomina, że przez 3 lata nauki w szkole podstawowej był miernym uczniem, a w testach osiągał fatalne wyniki IQ. Gdy miał 10 lat, trafił na nauczyciela, który – z niewyjaśnionych dla niego powodów, jak sam mówi – uwierzył w niego i odtąd zaczęło mu iść coraz lepiej.

Gillian Lynne – twórczyni choreografii do musicalu "Koty" i "Upiór w operze", w dzieciństwie została wysłana przez nauczycieli do psychologa w nadziei, że pomogą na jej ADHD – nadruchliwość i brak koncentracji. Na szczęście psycholog dostrzegł w niej potencjał i talent i zamiast ritalinu dostała skierowanie do szkoły tańca.

Pisarz Marcel Proust w szkole nie potrafił napisać wypracowania.

Agatha Christie nie chciała uczyć się pisać.
 
Czytaj dalej... 

Carla Junga przerażały lekcje matematyki.

Pablo Picasso nienawidził szkoły i zdawało się, że nie jest zdolny nauczyć się czytać ani pisać, gdy inne dzieci w jego wieku osiągnęły w tym biegłość.

Emil Zola otrzymał zero na końcowym egzaminie z literatury.

Piotr Romaniuk – 10-letni geniusz, który wiedzą z chemii i matematyki prześciga studentów, uczy się błyskawicznie języków obcych, w wieku 3 lat już czytał. W przedszkolu miał opinię dziecka mało zdolnego i trudnego, bo nie chciał malować szlaczków, tylko siadał z boku i czytał książki.
 
Takich przypadków można przytaczać jeszcze więcej. Te historie mają szczęśliwe zakończenia, ale ile talentów zostało zmarnowanych przez brak wyobraźni pedagogicznej, wiedzy na temat bogactwa ludzkich talentów, a także niecierpliwość pedagogiczną? Ile dzieci zamiast lekcji tańca lub dramy ma ordynowane leki uspokajające? A ilu zamiast trudniejszych zadań – wyzwań dla intelektualnych możliwości – obniża się stopnie ze sprawowania za złe zachowanie na lekcji?

W szkole dosyć powszechne jest określenie „zdolny leń” powtarzane jak mantra w celu „zmotywowania ucznia i rodziców” do bardziej systematycznego wykonywania zadań szkolnych. Może warto zamiast tej antymotywacyjnej strategii zastosować inną, bardziej efektywną, tj. wzięcie dziecka pod lupę „matrycy talentów” i zaproponowanie mu odpowiedniego programu rozwoju?

Więcej na ten temat w książce „Jak wspierać bardzo zdolnego ucznia? Poradnik nie tylko dla nauczycieli”, Małgorzata Taraszkiewicz i Agnieszka Karpa, wkrótce ukaże się nakładem wydawnictwa WSiP.
 
(Notka o autorce: Małgorzata Taraszkiewicz: psycholog edukacyjny, trener, członek Grupy Edukacyjnej XXI, członek zespołu e-Redakcji Edunews.pl)