Będzie nadal tak, jak jest?

Szkoły i uczelnie
Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times
system oświatyTrudno byłoby znaleźć wśród nauczycieli, ekspertów i władz oświatowych kogoś, kto twierdziłby, że obecna szkoła spełnia potrzeby i oczekiwania współczesnego ucznia i społeczeństwa. Czy nie doszliśmy do sytuacji jak w piosence Elektrycznych Gitar: Już każdy powiedział to co wiedział, trzy razy wysłuchał dobrze mnie, wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak jak jest.
 
Niniejsza wypowiedź jest formą rozbudowanego komentarza do artykułu O edukacji na Kongresie Obywatelskim, na którym wypowiedziano wiele cennych uwag pod adresem współczesnej szkoły, ale... słowa nie wystarczają. Coś trzeba jeszcze robić, działać, nastawić się na działanie...

nasz system oświaty tylko statystycznie jest coraz lepszy, ale z drugiej strony rezultaty edukacji są coraz gorsze.
Dlaczego tak jest. Dlaczego, skoro niemal wszyscy mówimy o potrzebie radykalnych reform, nie potrafimy uruchomić procesu przemiany polskiej oświaty i pozwalamy kroczyć jej, z roku na rok, ciągle tą samą drogą?

Zacytuję tu ponownie kilka wypowiedzi, przytoczonych przez autora artykułu, będących postulatami dotyczącymi ucznia: Talent to również coś, co uczeń świetnie potrafi robić, a co nie mieści się w nauczaniu szkolnym (...) Młody człowiek musi być zorientowany na działanie, a nie na to, w jaki sposób jest oceniany (...) Osoba ucząca innych równocześnie sama uczy się najlepiej i najefektywniej (...) Czy uczniowie w polskiej szkole mogą decydować o swojej edukacji? Nie! Są traktowani jako bierni odbiorcy. Nie jak podmiotowi Polacy (...) Sprowadzając rolę uczniów do biernego odbiorcy, marnotrawimy tkwiący w nich potencjał (...) 

Proszę przeczytać jeszcze raz te zdania, zamieniając ich podmiot - uczeń, na - nauczyciel. Czy można powiedzieć, że nauczyciele tak traktują swoich uczniów, jak są traktowani przez system, który nimi zarządza ? Czy stali się trybami wielkiego systemu, powszechnie krytykowanego i niechcianego?

Szewc bez butów chodzi. Ludzie, którzy powinni, przynajmniej teoretycznie, uczyć dzieci i młodzież zaradności, solidarności, współpracy, odwagi, krytycznego myślenia, dialogu, szacunku, pozytywnych wartości, obywatelskiej aktywności, asertywności, zaangażowania, niepokorności, stawania po stronie dobra, sprawnego działania, elegancji, itd. - sami mają z tym kłopot. Aż chce się krzyknąć: nauczycielu - ucz się sam!

Mamy do czynienia z następującym problemem:
- wiemy co jest niedobre w szkole
- wiemy co byłoby dobre w szkole
- istnieje powszechne (?) oczekiwanie poważnych zmian w systemie edukacji
- mijają lata, a szkoła pracuje po staremu

Są trzy możliwości:
- stworzyć nową szkołę w całości, od początku
- tworzyć nową szkołę stopniowo, ale otwarcie i radykalnie
- zmieniać szkołę ewolucyjnie, powoli, małymi krokami, bez wstrząsów. Tą drogą idziemy od wielu lat. Dokąd doszliśmy? Dokąd zmierzamy?

I nie o to chodzi żeby wymyślać jakiś idealny model szkoły. Chodzi o to żeby nadać inny kierunek, inny styl działania oświaty. I należy przyspieszyć, bo codziennie marnujemy czas w szkole. Co rok wypuszczamy kolejne roczniki-nieudaczniki. Chodzenie do typowej polskiej szkoły staje się, z roku na rok, coraz mniej sensowne. Dotyczy to zarówno uczniów, jak i nauczycieli.

Niektórzy mówią, że najważniejsze jest postawienie odpowiednich pytań, czyli precyzyjne określenie problemu. Że trudniejsze jest sformułowanie pytań niż znalezienie odpowiedzi.
Powiedzieć co jest niedobre w szkole, to jest łatwizna, banał, wskakiwanie na pochyłe drzewo. Wszyscy to potrafimy.

Postawmy proste pytania:
- jaka ma być ta lepsza szkoła?
- kto ma ją zdefiniować, opisać, określić?
- kto ma uchwalić nową szkołę?
- od czego ją zacząć i jak wdrażać?
- jakie będą koszty?
- kto będzie bał się nowej szkoły?
- kto będzie przeciwny zmianom?

Najważniejszy przeciwnikiem nowej szkoły jest nasz strach. Strach przed radykalnymi zmianami dotyczy wszystkich ludzi i organizacji, nie tylko oświaty. Chyba w każdej firmie, zapowiedź reorganizacji, zmiana dyrekcji lub postawienie nowych obowiązków, wzbudza niepokój wśród pracowników. Bo przecież, jak mówi klasyk: „każde reorganizacja jest szalenie dezorganizująca“. Więc może lepszy stary bałagan, niż nowy porządek?

Kto boi się szkoły nowej – odmiennej od tej, którą krytykujemy, ale do której jesteśmy przyzwyczajeni? Kto boi się innego sposobu nauczania i uczenia się?
»  Nauczyciele: boimy się o naszą pozycję określoną w KN, o gwarancję zatrudnienia, o płace. Czy poradzę sobie z nowymi wymaganiami? Jaki to będzie wysiłek? Czy nie okaże się, że inni nauczyciele są lepsi ode mnie? A czy ja nadaję się do takich zmian, do pracy po nowemu? Czy nie skompromituję się? 
»  Władze i eksperci oświatowi: boimy się, że każda propozycja radykalnej zmiany w szkołach spotka się z oporem, sprzeciwem, protestami i frustracją wyrażanymi przez związki zawodowe, dyrektorów, nauczycieli, rodziców, polityków i dziennikarzy. Że rozlegnie się głośny krzyk: co oni chcą zrobić ?! – i przetoczy się fala protestów. Dlatego próbujemy wprowadzać zmiany stopniowo, po trochu, czyli metodą łatania. W sumie przypomina to naprawianie zniszczonej szosy za pomocą łat, jest działaniem na przeczekanie. Przyjdą inni, niech się męczą, niech reformują. A najlepiej poczekajmy na nowe pokolenia, młodych nauczycieli, którzy będą dziećmi epoki cyfrowej, z nowym, świeżym podejściem do edukacji. 
»  Rodzice. Narzekamy na szkołę, ale już lepiej niech będzie taka jak jest, niż nie wiadomo jaka. Boimy się nowatorstwa, udziwniania, eksperymentowania na naszych dzieciach. Niech szkoła uczy, przygotowuje do egzaminów i dba o dyscyplinę.  
 
I co dalej? Jak poradzić sobie z tymi obawami, lękami, niechęciami?
Co będzie silniejsze: potrzeba reform, czy strach przed nimi?
Kto może zainicjować nową szkołę? Jak ją zacząć? Kto może zacząć? Co zrobić, aby propozycje reformy zostały przyjęte przez nauczycieli z entuzjazmem?
I co dalej? Kto ma zreformować oświatę, czyje to zadanie?
Może jakieś grono mędrców wymyśli nowy model szkoły i nowy system oświaty? I co wtedy? Politycy zaakceptują te pomysły, sejm uchwali, a nauczyciele z ochotą wprowadzą w życie?
Jeśli tak, to na co czekamy?
Jeśli nie, to co?