Wychowanie bez kar

fot. Fotolia.com

Narzędzia
Typografia
  • Smaller Small Medium Big Bigger
  • Default Helvetica Segoe Georgia Times

Mamy mocną tendencję do stosowania kar. Traktujemy je jako ważne narzędzie procesu wychowawczego. Najczęściej używamy ich w nadziei, że "czegoś nauczą nasze dzieci". Że za ich pomocą uda nam się zmienić ich zachowanie. Że jeśli odpowiednio wystymulujemy ich postawy, będą w przyszłości postępowały w określony sposób.

I kary rzeczywiście uczą pewnych zachowań. Istotnie mają wpływ na dziecko. Niekoniecznie jednak taki, jaki byśmy chcieli.

Po pierwsze: kary uczą, że silniejszy ma zawsze rację. Że może narzucić słabszemu swą wolę. Arbitralnie decydować o innych. Rozstrzygać, jak powinni postępować. Wymusić na nich pewne działania. Wystarczy posiadać atrybuty władzy. Kary uczą wykorzystywania swojej przewagi.

Z kar dziecko uczy się jednego: kiedy najważniejsze osoby w jego życiu, na których powinien się wzorować, maja problemy, starają się je rozwiązać za pomocą siły, unieszczęśliwiając inne osoby i zmuszając je do kapitulacji - Alfie Kohn.

Po drugie: kary uczą kłamstwa i manipulacji. Ukarane dziecko zazwyczaj nie rozważa tego, co zrobiło i dlaczego to zrobiło. Przede wszystkim zastanawia się, jak w przyszłości uniknąć przykrych konsekwencji. Skupia się na tym, jak następnym razem nie zostać przyłapanym. Zaczyna kalkulować ryzyko, analizować zyski i straty, kombinować, opracowywać strategie zatajania.

Ukarane dziecko w przyszłości będzie raczej skłonne do ukrywania swoich działań (jeśli zaspokajają jakieś jego potrzeby) niż do ich unikania. Będzie uciekało się do kłamstwa, bo zauważy, że chroni ono przed przykrymi skutkami czynów (choć czasem tylko chwilowo, co wpływa jedynie na doskonalenie metod kamuflowania). Dzieci, które nie są karane zazwyczaj nie kłamią. Nie muszą.

Po trzecie: kary uczą egoizmu. Ukarane dziecko ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. Skupia się na własnym bólu i cierpieniu. Koncentruje się na własnych, partykularnych potrzebach. Karane dzieci rzadko zastanawiają się, jak ich zachowanie wpływa na innych ludzi.

Jak wskazują, Deci i Ryan (twórcy teorii autodeterminacji) dzieci rodzą się wyposażone w „żyroskop z naturalną samoregulacją”. Nadmierna kontrola, oparta na karach, strachu, represjach, prowadzi do jego zakłócenia. Zaburza wrodzony kompas. Człowiek staje się zależny od zewnętrznych regulatorów, cudzych oczekiwań i żądań. Buntując się przeciw temu, zaczyna postrzegać innych jako zagrożenie dla swego "ja".

Kary nie zmieniają źródeł niepożądanych zachowań. Nie czynią ludzi bardziej świadomymi konsekwencji swoich poczynań. Jeśli dziecko nie ma wewnętrznego przekonania o szkodliwości podejmowanych działań, kontrola skutkuje tylko na krótką metę. Kiedy znikają strażnicy, dzieci i tak robią swoje. Nawet jeśli robią to w atmosferze strachu przed tym, ze zostaną przyłapane. Jak pokazują badania – wiele dzieci karanych przez rodziców za nieprzestrzeganie niezrozumiałych dla nich reguł, poza domem łamało te zasady jeszcze w poważniejszym stopniu.

W jaki sposób można towarzyszyć dziecku w rozwoju bez uciekania się do kar? Przekonująco pisze o tym Alfie Kohn w rewelacyjnej książce „Wychowanie bez nagród i kar. Rodzicielstwo bezwarunkowe”. Zdecydowanie zachęcam do lektury.

 

Notka o autorze: Tomasz Tokarz - doktor nauk humanistycznych, wykładowca akademicki, trener kompetencji społecznych, coach, mediator. Koordynator merytoryczny w NAVIGO – Centrum Innowacyjnej Edukacji. Pracownik naukowo-dydaktyczny w Dolnośląskiej Szkole Wyższej we Wrocławiu. Nauczyciel w kilku alternatywnych szkołach. Jego pasją jest pisanie o nowoczesnym obliczu edukacji i rozwoju osobistym.