Nic nowego – człowiek podatny jest na używki, a smartfon stał się kolejną z nich. Nie możemy się od nich oderwać – i dzieci i dorośli – czego dowodzą kolejne badania naukowców. Ale może po prostu brakuje nam edukacji, abyśmy używali tych urządzeń bardziej rozumnie? Szkoła najchętniej wprowadziłaby zakaz przynoszenia telefonów przez uczniów, ale czy to ich czegoś nauczy? Nie! Problem zostanie odepchnięty przez instytucję, która właśnie powinna podjąć największe wyzwanie rzucone jej przez świat technologii. Zakazy smartfonowe w szkołach to prymitywne rozwiązanie, które tego problemu społecznego nie rozwiążą, to jedynie „chowanie głowy w piasek” przez nauczycieli i dyrektorów.
Tak samo złym rozwiązaniem jest zepchnięcie tego problemu przez rodziców na szkołę. Również w domu musimy poszukiwać dobrych rozwiązań dla naszych dzieci (dla nas dorosłych zresztą też). To my rodzice kupujemy dzieciom telefony, my możemy ustalać zasady. I rozmawiać z dziećmi o tym, jak ich używać. To prawda, zwłaszcza przy małych dzieciach, kusi nas, aby dać im telefon czy tablet i mieć święty spokój przez jakiś czas. Sami też w nich potrafimy się zanurzyć przy dzieciach. Nie jest to łatwe znaleźć jakiś punkt równowagi (sam mam z tym problem).
Sygnałów pokazujących, że mamy do czynienia z poważnym problemem społecznym jest sporo. W sieci dostępny jest głośny artykuł Jean Twenge pt. Czy smartfony zniszczyły pokolenie?, w którym stara się udowodnić, że niekontrolowane i bezmyślne ich używanie prowadzi do zahamowania rozwoju intelektualnego i społecznego młodzieży w Stanach Zjednoczonych. Świeże wyniki badania Szkoły Komunikacji i Dziennikarstwa Uniwersytetu Południowej Kalifornii, prowadzone w USA i Japonii na osobach dorosłych i uczniach, pokazują, że 1/3 rodziców japońskich i 1/4 rodziców amerykańskich deklaruje się jako osoby uzależnione od smartfona. 60% rodziców amerykańskich i japońskich uważa, że ich dzieci są uzależnione od tych urządzeń. Czy w Polsce sytuacja jest już równie zła? A może jeszcze nie, może jeszcze czas na edukację?
Myślę, że jesteśmy jako społeczeństwo w smartfonowej epoce „kamienia łupanego” – albo inaczej mówiąc żyjemy właśnie w epoce „smartfona łypanego”, od łypać wzrokiem, spoglądać, rzucać okiem (Słownik Języka Polskiego). To znaczy, że większość z nas używa tego narzędzia raczej w sposób prymitywny. Głównie na niego łypiemy, czy aby coś nowego nie przyszło. Wiem, trudno się czasem powstrzymać…
Powinniśmy wspólnie poszukiwać rozwiązania w polskiej szkole – rodzice i nauczyciele – i wspólnie realizować uzgodnione strategie. Nie jest to łatwe, gdyż bogactwo smartfonowego wnętrza jest silnym magnesem przyciągającym (i rozpraszającym) uwagę niemal na każdym etapie rozwoju. I zarazem smartfon jest naprawdę bardzo użytecznym narzędziem, którego nie wykorzystujemy jeszcze dostatecznie dobrze w naszym osobistym rozwoju. Więc wiedząc o tym, że może uzależniać, musimy jednocześnie pokazywać, że ta technologia jest też dobra, że służy człowiekowi na różne sposoby.
Myślę, że czas już zacząć poznawać urządzenie, które towarzyszy nam przez cały dzień i noc. Musimy zacząć je lepiej poznawać, poprzez dostępne w nim aplikacje i technologie, które mogą nas wspierać w wielu zadaniach, które wykonujemy na co dzień i od święta. Można wykorzystać więcej jego funkcjonalności niż tylko: rozmowy, filmy i zdjęcia, posty w serwisach społecznościowych, stoper czy budzik…
Kilka lat temu pojawił się na ten temat przewodnik dla nauczycieli „Mobilna edukacja” (red. L. Hojnacki), który jest dostępny darmowo w sklepie Edustore.eu. Ile szkół i nauczycieli, ilu rodziców spróbowało przejrzeć go, aby odkryć, jak wiele zastosowań edukacyjnych ma to małe urządzenie? Pewnie w Internecie znajdziemy też wiele innych porad i propozycji konstruktywnego podejścia do problemu.
Wysyłamy (my rodzice) dzieci do szkoły, bo chcemy, aby uzyskali odpowiednie wykształcenie, które pomoże im w życiu. Wykształcenie, czyli wszystko to, co pozostaje, gdy już zapomnimy, o czym się uczyliśmy (B. F. Skinner). Liczymy, że to właśnie w szkole zdobędą wiedzę i umiejętności, dzięki którym będą mogli realizować się w życiu. Powinni wynieść zatem ze szkoły zdolność do mądrego wykorzystania różnych urządzeń elektronicznych do różnych celów w życiu osobistym i zawodowym. Technologie mogą się zmieniać, ale jeśli zostaną dobrze przez szkołę i dom przygotowani, nie będą mieli problemów z przestawieniem się w przeszłości na coś nowszego, może nawet działającego nieco inaczej. Może również uzależniającego.
Zakazy zawsze są proste do wprowadzenia. Ale nie zawsze są nieskuteczne. Wprawdzie naukowcy z London School of Economics w Wielkiej Brytanii dowodzą, że w szkołach zakazujących używania telefonów wyniki z egzaminów są lepsze, ale powstaje pytanie – czy nam chodzi o wykształcenie i postawy życiowe, czy tylko o wyniki egzaminów? Zauważają też, że w szkole trzeba stosować różne strategie - telefony w szkole nie wpływają na wszystkich uczniów w jednakowy sposób (uczniowie o niższych osiągnięciach są bardziej skłonni do rozpraszania się w obecności telefonów). Badacze LSE podkreślają też telefony czy smartfony mogą okazać się w szkole pomocne, gdyby były wykorzystywane jako narzędzia edukacyjne w określonym celu. Podkreślają, że „obecności telefonów w szkołach nie można ignorować, co nie oznacza, że trzeba ją całkowicie wykluczyć.” – pisze Marcin Maj w Dzienniku Internautów (2015).
„Nauczyciele powinni wręcz zachęcać uczniów do tego, by korzystali ze smartfonów. Powinni ich uczyć jak bezpiecznie i skutecznie z nich korzystać. Powinni im tłumaczyć jak wykorzystywać smartfony w nauce, jak znajdować informacje, z jakich źródeł korzystać, jakie aplikacje mogą być przydatne, z jakich serwisów społecznościowych korzystać, by wymieniać się doświadczeniami w nauce.” – pisze Przemysław Pająk w blogu Spider’s Web (2015).
Podsumowując, smartfony to nie lada wyzwanie dla szkoły i rodziców. Naprawdę wymaga sporego wysiłku dydaktycznego i wychowawczego oraz współpracy. Problem istnieje, ale szkoła i rodzice nie potrafią jeszcze znaleźć dobrego rozwiązania edukacyjnego. Zacznijmy go szukać, próbować różnych rozwiązań. Na pewno nie powinniśmy przy tym pomijać uczniów – może oni sami będą w stanie wypracować w szkole (np. w ramach samorządu uczniowskiego) zasady korzystania ze smartfonów na terenie szkoły. Takie Kodeksy już w niektórych szkołach powstały, więc może warto skorzystać z doświadczeń.
Na pewno do tego tematu będziemy w Edunews.pl wracać, pokazując dobre propozycje, pomysły i doświadczenia ze szkół.
(Notka o autorze: Marcin Polak jest twórcą i redaktorem naczelnym Edunews.pl, zajmuje się edukacją i komunikacją społeczną, realizując projekty społeczne i komercyjne o zasięgu ogólnopolskim i międzynarodowym. Jest również członkiem grupy Superbelfrzy RP).